Za sprawą transformacji — Kryzys w mediach?
Henryk Zagańczyk | 3 lut 2013 18:42 | Brak komentarzy
Transformacja polskich mediów trwała już kilka lat. „Zdekomunizowaliśmy” — rozkułaczając — koncern prasowy, największy w Europie, o bilionowej wartości finansowej, Robotniczą Spółdzielnię Wydawniczą Prasa-Książka–Ruch. (Stało to za sprawą sejmowej ustawy z 22 marca 1990 roku, Dz. U. nr 21 poz. 125 – przeciwko, której protestowało środowisko dziennikarskie). Sporo z tego eldorado ponoć dostało się „nomenklaturowcom”, najwięcej jednak nowej „klasie politycznej”, jak to z lubością poczęli o sobie mówić, ci „nowi”.
Zapomniano jedynie o dziennikarzach prasy. Nie inaczej działo się w mediach elektronicznych. O tej warstwie też zapomniano.
Przez wiele lat (od 1989 do 1995 roku) uczestniczyłem w seminariach doktoranckich i medioznawczych profesor Aliny Słomkowskiej w Instytucie Dziennikarstwa na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Badania odbywały się pod nazwą Transformacja Mediów. W sumie, w wyniku opracowań ukazało się aż 25 tomów opracowań liczących po kilkaset stron każdy. Nieprzebrana skarbnica wiedzy, bowiem pochodziła od doktorantów i praktyków dziennikarstwa. Wiedza zawarta w tych tomach pozostała martwa. Decydenci nie wyciągnęli żadnych wniosków dla budowy nowego rynku medialnego. Nie chcę tu oceniać i wyliczać przyczyn tego zjawiska, na to – być może – przyjdzie czas. Jest ono wielowarstwowe. Przede wszystkim decydenci polityczni nie zabezpieczyli dziennikarzy przed zachłannością nowych władców mediów.
To tamte lata kładły przecież podwaliny pod obecny rozwój, jak i kryzys, polskiego dziennikarstwa i polskich mass mediów, o których to przypadłościach dziś głośno nareszcie mówimy. Odwołam się do własnych doświadczeń, które zostały opublikowane, już po śmierci Pani Profesor, w tomie Transformacja Mediów 1989-1995.
Pisałem wówczas:
Analizując dziennikarski rynek pracy od początku lat dziewięćdziesiątych do maja 1995 roku, należy stwierdzić, iż liczne środowisko ludzi mass mediów bez buntu i głębszej refleksji przyjęło prawa ustanowione przez nowych wydawców /…/ W ciągu zaledwie niecałych 5 lat utracono wszystkie nieomalże zdobycze socjalne zagwarantowane w układzie zbiorowym dziennikarzy, dokumentu regulującego i porządkującego status i warunki pracy.
Układ zbiorowy pracy dziennikarzy rozkawałkowano, pozostawiając te elementy, które specjalnie nie wadziły nowym właścicielom tytułów……Zdarzały się też przypadki, kiedy całym zespołom dzielono pensje na dwie części: stałą i zryczałtowaną. Od zryczałtowanej wydawca nie płacił składki na ZUS. W ten sposób oszukiwano Fundusz Emerytalny i dziennikarzy. Ci ostatni przechodząc na emerytury zostali boleśnie zaskoczeni – o połowę zmniejszył im się wskaźnik wysokości podstawy emerytury.
Nagminne są przypadki – pisałem wówczas – ignorowania przepisów prawa prasowego. Na przykład bardzo ogranicza się rolę redaktora naczelnego, który przecież – jak to stanowi artykuł 25 pp – kieruje redakcją i odpowiada za treść przygotowywanych przez redakcję materiałów prasowych/…/. Zdarza się też, iż na czele kolegiów redakcyjnych staje wydawca, zaś na członków kolegiów redakcyjnych powoływani są ludzie spoza zespołów.
W niezgodzie z artykułem 25 prawa prasowego zatrudniani są również redaktorzy naczelni…np. na stanowisku starszego specjalisty.
Przytoczyłem tu, te najistotniejsze fragmenty refleksji z tamtych lat.
W efekcie dziś młode pokolenia dziennikarzy często nie zdają sobie sprawy, że niegdyś status zawodowy regulowany był wewnątrzgrupowymi przepisami. Tym bardziej nie wiedzą o tym, dzisiejsi „władcy mediów”, bo to wygodne. W PRL, bez względu jak niektórzy oceniają tamte lata, status dziennikarza był wysoko notowany.
Równie wysoko ceniono pracę dziennikarzy przed 1939 rokiem. W okresie międzywojnia środowisko dziennikarskie było bardzo zróżnicowane ideologicznie, istniało wiele organizacji dziennikarskich: stowarzyszeń, syndykatów, związków zawodowych. A jednak dwie instytucje stworzyły dzieło, które może być wzorem i dziś do naśladowania: „Układ zbiorowy pracy”. Te dwie siły sprawcze to Związek Dziennikarzy Rzeczypospolitej Polskiej i Polski Związek Wydawców Dzienników i Czasopism. Był rok 1938… Dokument ten wydobyłem z archiwum domowego z myślą, że będzie czytany i może wywoła refleksje. A przede wszystkim zostanie przetransponowany w dzisiejsze realia multimedialne…
Henryk Zagańczyk
Tagi: Alina Słomkowska - Polski Związek Wydawców Dzienników i Czasopism - Prasa-Książka–Ruch - Robotnicza Spółdzielnia Wydawnicza - transformacja - transformacja mediów - układ zbiorowy - Związek Dziennikarzy Rzeczypospolitej Polskiej
Komentarze
Pozostaw komentarz: