PO MEDIACH Z ANGORĄ (20)
Dziennikarze RP | 30 gru 2023 19:09 | Brak komentarzy
Hejtem po oczach
Debiut nowego programu informacyjnego „19.30” w TVP obejrzało 4,3 mln widzów. Program był różnie oceniany przez ekspertów, ale dominowały głosy pozytywne. Po pierwsze, nie było już jadu i złośliwości pod adresem nowego rządu, tak charakterystycznych dla ostatnich wydań „Wiadomości” TVPiS.
Po drugie, w programie obok rządzących pokazywano w sposób bezstronny przedstawicieli opozycji, w tym Konfederacji, niemal nieobecnej w dawnych przekazach. Po trzecie, wybrano tematy rzeczywiście istotne (m.in. o sytuacji wokół TVP, projekcie budżetu, Krajowym Planie Odbudowy i strzelaninie w Pradze) i nie były one przedstawione w sposób tendencyjny. Kolejne dni potwierdziły te opinie, mimo że sporo jest jeszcze do zrobienia, aby „19.30” stały się w pełni profesjonalnym i najlepszym programem informacyjnym w Polsce.
Moim zdaniem ten program w porównaniu z „Wiadomościami” jest po prostu rzetelny i dąży do obiektywizmu. Na pewno nie jest przekazem propagandowym. To nie jest „odwrócenie wajchy” i zastąpienie dawnej propagandy narracją krytykującą PiS i chwalącą Tuska. W nowym programie nie było wykluczania ludzi ze względu na poglądy czy postawy społeczne, nie próbowano dzielić Polaków dla politycznego celu, nie straszono lewakami czy imigrantami, starając się zachować w relacjach powagę, dystans i pluralizm opinii.
Przed świętami sobotnie wydanie poprowadziła bardzo sprawnie Joanna Dunikowska-Paź. Mało plusów? Niektórzy mówią: były potknięcia techniczne, słaby dźwięk, kiepska oprawa wizualna programu lub po prostu – ich zdaniem – program jest nudny. Ja mówię: „Pierwsze koty za płoty”. Czy od początku niektórzy komentatorzy muszą malkontencko narzekać? Dajmy nowemu programowi szansę, by się sam zbudował, pamiętajmy o warunkach (technicznych, kadrowych, politycznych), w jakich jest on tworzony, dajmy – parafrazując słowa piosenki Edwarda Stachury – „czasowi czas, bo bardzo szkoda byłoby nas”, bo bardzo szkoda byłoby, gdyby ten projekt – odnowionej, pluralistycznej i obiektywnej telewizji po prostu nie wypalił!
Decyzja ministra kultury o postawieniu w stan likwidacji TVP, Polskiego Radia i Polskiej Agencji Prasowej nie oznacza końca mediów publicznych. Stan likwidacji jest stanem przejściowym, który umożliwia oczyszczenie stajni Augiasza, jaką była TVPiS. To jest likwidacja TVP, PR i PAP w obecnym kształcie; z pisowskich mediów odejdą propagandziści zastąpieni przez – mam nadzieję – rzetelnych i obiektywnych dziennikarzy.
Do likwidacji „przyłożył rękę” prezydent Duda, wetując ustawę okołobudżetową, uzasadniając decyzję niedawnymi zmianami w mediach publicznych. Ale prezydent się przeliczył – chcąc zachować media publiczne dla PiS, niechcący (?) sprawił, że PiS przegrał media publiczne. Ale ta porażka musiała przyjść wcześniej czy później; po latach chamskiej, nachalnej propagandy byli włodarze TVP nie mogli przecież liczyć na łaskawość nowej władzy i większości polskiego społeczeństwa, które już dawno powiedziało: dość tego! Dość partyjnej propagandy, na którą nie chcemy płacić, chcemy prawdziwych mediów publicznych!
Politycy PiS, okupując budynki TVP i mianując kolejnych partyjnych nominatów (polityka tej partii Macieja Łopińskiego i skompromitowanego zarzutami o brutalne pobicie swojej kochanki Michała Adamczyka), nie tylko zhańbili media publiczne, ale dowiedli, że traktują je jak własny folwark.
Nowy Rok zawsze wiąże się z nowymi planami i życzeniami. Ja Państwu życzę, abyśmy już więcej nie musieli oglądać i słuchać w mediach publicznych pseudodziennikarzy, czuć się zażenowani poziomem hejtu i zdumiewać ich bezczelnością. Czas, byśmy osiągnęli stan, w którym media publiczne będą pluralistyczne, bezstronne i niezależne od politycznych mocodawców.
MAREK PALCZEWSKI
TELEWIZOR POD GRUSZĄ
Każda nauka, która jest niezgodna z NAUKĄ Kościoła katolickiego, nie jest nauką! Tej doktryny trzymają się purpuraci jak pijany płotu! Nie dadzą sobie nic powiedzieć – są wszechwiedzący i nieomylni! Żadna nieskażona religijnym bajdurzeniem WIEDZA, poparta dowodami naukowymi, doświadczeniami, wyliczeniami matematycznymi, lecz niemająca potwierdzenia i akceptacji watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary nie przemawia, nie trafia do fioletowych beretów! Nie ma ona dla nich żadnego znaczenia!
Weźmy takiego przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski abpa Stanisława Gądeckiego. Toż to wymarzony przykład takiego właśnie prostego w budowie, odpornego na wiedzę biskupa. Nauka sobie – Stachu sobie! No nie ma bardziej od niego zajadłego przeciwnika korzystania z metody in vitro! Gdyby tylko ów zamożny, mieszkający w pałacu książę ubogiego Kościoła kat. mógł zakazać wykonywania zabiegów zapłodnienia pozaustrojowego, uczyniłby to natychmiast. „Metoda in vitro jest eksperymentowaniem na człowieku, jego swoistą PRODUKCJĄ stanowiącą formę zawładnięcia życiem człowieka!”. Nie wiem, czy na Stachu Gądeckim eksperymentowano i próbowano zawładnąć jego życiem, czy nie, ale coś jest z nim nie tak! Widać to gołym okiem. Zamiast żyć zgodnie z naturą, jak Bóg przykazał, to znaczy znaleźć żonę i spłodzić z nią gromadkę dzieci i stworzyć z nimi podstawową komórkę społeczną, on wskoczył w sutannę i uciekł w CELIBAT – źródło wszelkich dewiacji umysłowych i seksualnych księży Kościoła kat.!
Powszechnie wiadomo, że rosnące i nierozładowane napięcie seksualne wali w dekiel! Różnie się owo zaburzenie uzewnętrznia, ale to temat na inny felieton! Gądecki – bardziej arcyobłuda niż arcybiskup – z lubością i moralizatorskim zadęciem poucza Polaków: „Dziecko powinno być powołane do życia wyłącznie w wyniku aktu małżeńskiego jego rodziców, a nie w efekcie technicznej procedury, za pośrednictwem osób trzecich! Pragnienie dziecka nie może usprawiedliwiać jego PRODUKOWANIA!”. Nie wiem co, ale COŚ wali Gądeckiego w dekiel!
ANTONI SZPAK
Komentarze
Pozostaw komentarz: