Nasz „Dziennikarz”
Dziennikarze RP | 7 maj 2016 10:41 | Jeden komentarz
Nasz biuletyn „Dziennikarz” ukazuje się od 2002 roku. Przez wszystkie te lata dominowała tendencja utrwalania nazwisk i dorobku dziennikarskiego naszych kolegów. Tych żyjących i tych, których już nie ma. Chcieliśmy, by pamięć o nich i o nas nie została wyparta ze współczesności, by został jakiś ślad naszego istnienia i działalności. To pragnienie dominowało także w ostatnich czterech latach.
W 2013 roku zaczęliśmy druk wspomnień dziennikarzy nadesłanych na konkurs, ogłoszony z okazji 100-lecia „Gazety Olsztyńskiej”. Teksty zachowały się dzięki Czesławowi Pazerze.
W numerze 1/2013 oddaliśmy głos Józefowi Koneckiemu, który latem 1951 roku przybył do Olsztyna, by zostać jednym z organizatorów redakcji „Głosu Olsztyńskiego”. Konecki pisze o początkach i kilku latach następnych przepracowanych w tym piśmie. Wiele uwagi poświęca pionierom olsztyńskiego dziennikarstwa z którymi wówczas pracował. Wspomina pierwsze zebranie zespołu redakcyjnego, w którym obok Tadeusza Gutkowskiego, Jerzego Głębockiego i Zbigniewa Łakomskiego, uczestniczyli także Zofia Ruczyńska-Dudzińska, Józef Jaśkiewicz, Leszek Jucewicz, Jerzy Raczyński i Stanisław Protakiewicz. Nie było jeszcze naczelnego redaktora, którym niebawem został Zbigniew Wojakiewicz. Po nim kierownictwo redakcji objął Tadeusz Gutkowski, dotychczasowy zastępca.
Konecki pisał: „Za „moich czasów”, to jest do 1955 roku tak zwana fluktuacja kadrowa w redakcji nie była zbyt wielka, ale za to znacząca.
Niezawodny „Kum” Jan Jankowski, pracowita „mróweczka” w dziale miejskim, doskonale zorientowany w życiu miasta. Przeszedł do „Głosu” bez namysłu z „Życia Olsztyńskiego”. Przeszedł na ryzyko pracy w nowopowstałej i w dodatku partyjnej gazecie, ale już całkiem warmińsko-mazurskiej, bo „Życie” przecież drukowało się w Warszawie.
A skoro już mowa o „Życiu” koniecznie przypomnieć trzeba niezrównanego Władysława Moszyńskiego. Który wspierał „Głos” swymi publikacjami, zwłaszcza felietonami. Niezapomniany był zwłaszcza jego felieton na inaugurację Wyścigu Kolarskiego wokół Warmii i Mazur pt. „Tour de Mazur”.
Z „Życia” wspierał również „Głos” ówczesny kierownik oddziału „Życia” w Olsztynie — Andrzej Osiecki. Redagował on dodatkowo kolumny depeszowe, lecz w sposób, moim zdaniem, nie do przyjęcia, po prostu starał się jak najmniej naruszać płynące z dalekopisu teksty.
I jeszcze Mieczysław Tumas, tkwiący w gąszczu spraw miasta, kierownik działu miejskiego. Włodzimierz Mamiński, jeden z redakcyjnych „rolników” (obok Stanisława Kuchcińskiego i Mariana Młynarskiego), późniejszy redaktor naczelny „Naszej Wsi”. Marian Świrski, nie tylko ekonomista, ale i urokliwy gitarzysta. Zagorzały sportowiec Ryszard Zalewski. Wybitnie uzdolniony dziennikarz Bohdan Kurowski, później jeden z czołowych działaczy „Pojezierza”, i jego żona Halina Kurowska. Zdzisław Mirek, wewnętrznie „wyważony”, lecz prezentujący śmiało swoje zdanie. Roman Sensmęcki, niespokojna dusza. Witold Zamecki, który zapowiadał się na „duży format”. Józef Patola „zesłany”, a właściwie uratowany z Katowic.
Niezapomniany „Misio” – Mścislaw Machnicki, przybysz chyba z Wrocławia. Tadeusz Ostaszewski, chodząca skrupulatność i uczciwość. Konrad Surzyński, pierwszy redaktor techniczny, z zawodu poligraf. Antoni Babicz, z żoną Barbara Kaniewską, jeden z najbardziej „zasadniczych” w kwestiach współżycia w zespole, zawsze na serio. Stanisław Przybylski, potulny „pracuś”, który jednak nie pozwalał na pomiatanie nim z powodu takiej opinii. Ryszard Tyrolski, któremu przypadło startować z pozycji korespondenta robotniczego i nie był to – jak się okazuje – start najgorszy. Bojowa „młodzieżówka” Renata Łukaszewicz, następnie „uciekinierka” do Bydgoszczy.
Maria Korolkiewicz, o której ostatecznych losach chyba mało kto wie, lecz która nie jednemu zawróciła w głowie. Roman Kogucki, poznańska efemeryda na olsztyńskim gruncie. Jerzy Lewandowski z zabójczo czarnym wąsikiem. Cecylia Rainko „awansowana społecznie” z korespondenta chłopskiego. Tadeusz Willan z miejsca objawiający swe dziennikarskie talenta. Ryszard Gnoiński – błysnął dziennikarsko i powrócił do swego nauczycielskiego powołania. Mieczysław Szczepański, rzeczowy komentator ekonomiczny, czy wreszcie – Ryszard Marciak, natura przekorna i uparta, może dlatego tak wytrwały w dziennikarskim fachu.
Przez dział miejski przewinęła się także Anna Rechul. Fotoreporterem był początkowo Leon Żmitrowicz. Potem Stanisław Moroz, który i piórem władać próbował. A redakcyjną „Skodę” prowadził niezawodnie Wojciech Barcz ze słynnej rodziny rodzimych działaczy.
Byłbym nie w porządku, gdybym nie wspomniał o kilku jeszcze osobach, nie związanych etatowo z „Głosem”, ale wnoszących niemały wkład w jego redagowanie. Nie odmawiali swej współpracy ludzie tej miary co Emila Biedrawina-Sukertowa, Heronim Skurpski, Jan Boenigk, czy Jan Ptaszyński. Pisywał Henryk Święcicki, jeszcze jako pracownik Wojewódzkiego Urzędu Kontroli Prasy, by potem przejść do dziennikarstwa i przez pewien czas redagować „Panoramę Północy”.
Jednego jednak człowieka zapomnieć mi wprost nie wolno. Był nim Mieczysław czerwiński. Podpisywał się pod swoimi stałymi felietonami w „Głosie” i w jego dodatku „Świat i my” pseudonimem „Mierzej”, a pisywał w gwarze mazurskiej, specjalnie.”
W tym samym numerze ukazały się wspomnienia Bogusława Lesiewicza, zatytułowane „Sprawy serdecznie znajome”. Napisał: „W tej gazecie stawiałem pierwsze kroki w zawodzie dziennikarskim, w tym piśmie przepracowałem 17 lat – najlepsze lata swego życia, tu miałem swoich najlepszych kolegów i przyjaciół, tu się nauczyłem najwięcej.”
O późniejszych losach „Gazety”, związanych z akcja protestacyjną w Olsztyńskich Zakładach Graficznych w sierpniu 1981 roku pisał Czesław Pazera.
W numerze 2/2013 zamieściliśmy dwa dalsze wspomnienia. Danuta Kołodziej-Głuchowska zatytułowała swoje wspomnienia „Poprawność – nijakość, czyli ze wspomnień emerytki”. Tekst Romana Wachowca nosił tytuł „Tego nie piszcie”. We wstępie do tych publikacji napisaliśmy: „Konkursowe wspomnienia stanowią kopalnię wiedzy o minionych latach, o ludziach kształtujących wówczas opinię społeczną, odgrywających istotna rolę w życiu społeczno-politycznym naszego regionu. Postanowiliśmy przypomnieć te prace, zachować dla potomnych wyblakłe, często trudno czytelne zapiski, przepisując je na nowo.”
W numerze 3/2013 zamieściliśmy wspomnienia Zdzisława Mirka, zatytułowane „Konklawe u Witka Zameckiego”. Mir4ek pisał: „W mieszkaniu Witka Zameckiego odbyło się któregoś wieczoru istne konklawe. Uczestniczyła w nim znaczna część zespołu. Wybieraliśmy nowego naczelnego. Został nim Leszek Błaszczyk, dotychczasowy zastępca Leszka Jucewicza. Zastępca Błaszczyka został Witek Bartnikowski. W burzliwym okresie popaździernikowym niełatwo było kierować zespołem i redakcją. Po roku Leszka Błaszczyka zastąpił Henryk Piasecki. Leszek wrócił do Warszawy. Ja, namówiony przez Święcickiego i Kurowskiego poszedłem do „Panoramy Północy” gdzie przepracowałem 25 lat aż do jej nieszczęśliwego końca.”
W tym numerze ukazały się także wspomnienia Tadeusza Ostojskiego, który we wrześniu 1960 roku został zastępcą redaktora naczelnego „Głosu Olsztyńskiego”. Tak charakteryzował ówczesny zespół redakcyjny: „Jedni woleli oddziaływać na rzeczywistość przykładem pozytywnym, drudzy prezentowaniem, piętnowaniem, wytykaniem różnych nieprawidłowości życia. Ten podział jawił się wyraźnie. „Pozytywistom” stawiano zarzut lakiernictwa, różowe okulary, a nawet konformizmu, oni z kolei zwolennikom tropienia zła i tylko zła, rewanżowali się przypisywaniem im śledzenictwa, upodobania do grzebania się w brudach, siania pesymizmu i czarnowidztwa. Marian Wiśniewski godził w sobie obydwa te tendencje w sposób osobliwy. Pisał tak, żeby (jak głosił) do beczki miodu zawsze dołożyć łyżkę dziegciu. A że był z natury kąśliwy, właśnie jego publikacje najczęściej doprowadzały do furii i bohaterów reportaży i władze. Zwłaszcza terenowe.”
5 kwietnia 2013 na olsztyńskim cmentarzu pochowany został Janusz Bryliński. Poświęciliśmy mu trzy teksty. Roman Wachowiec napisał o nim: „Życzliwy, mądry, dobry, szlachetny, pogodny”. Czesław Pazera w słowach wygłoszonych na pogrzebie scharakteryzował jego zawodowe umiejętności tak: „Świetne pióro, rzetelność, piękna polszczyzna – to cechy warsztatu dziennikarskiego Janusza Brylińskiego.”
W numerze 4/2013 zabrał głos Marian Wiśniewski. Zamieściliśmy jego wspomnienia, zatytułowane „Rozstanie”, w których sporo miejsca poświęcił rozstaniu z Olsztynem i objęciu funkcji zastępcy redaktora naczelnego „Gazety Współczesnej” w Białymstoku. Z lat przepracowanych w Olsztynie w jego pamięci zostali: Jerzy Szymański, Mieczysław Szczepański, Stanisław Wieczorek, Roman Wachowiec, Stanisław Protakiewicz, Zdzisław Jałowiecki. „Szczególnie miłym słowem” obdarzył Bogdana Kurowskiego.
Elżbieta Szewczenko-Rybak w tym numerze odnotowała spotkanie po latach z Anną Gasperowicz i Januszem Barczewskim. Po 35 latach, kiedy tamci opuścili Olsztyn, spotkała się z nimi grupa dziennikarzy w „Staromiejskiej”.
W roku 2014 kontynuowaliśmy prezentację wspomnień. W pierwszym numerze znalazły się wspomnienia Tadeusza Ostaszewskiego. Napisał: „W „Gazecie” upłynęły mi lata największej aktywności dziennikarskiej i w ogóle życiowej. Były to lata wielkiego entuzjazmu, nadziei i załamań, lata historycznych przełomów, wydarzeń pozostających w człowieku różnorakie ślady – na zawsze.”
Po letniej przerwie przygotowaliśmy podwójny numer naszego kwartalnika (2-3/2014). Kontynuujemy druk wspomnień dziennikarzy. Stanisław Protakiewicz ukazuje pierwsze miesiące powstawania i dalsze lata rozwoju „Głosu Olsztyńskiego” i „Gazety Olsztyńskiej”, rejestruje zmiany kadrowe, konflikty, wzloty i upadki pierwszych powojennych lat istnienia prasy polskiej na Warmii i Mazurach. Obraz ten uzupełnia Henryk Panas w wywiadzie, jaki przeprowadził z nim Janusz Soroka w 1980 roku i zamieścił w „Merkuriuszu”.
Numer 4/2014. Czesław Pazera udostępnił nam fragment zatytułowany „Rachunek – przykład wyzysku?”. Chodziło o rachunek z Biskupca, który został przytoczony i potępiony w referacie Biura politycznego KC PZPR. Historia ta pokazuje, że w minionych czasach redaktorzy naczelni nie zawsze stawali na baczność i bezkrytycznie wypełniali polecenia instancji partyjnych. Zdarzało się, iż sprzeciwiali się, na łamach swych gazet bronili przed niesłusznymi oskarżeniami.
Kilka tekstów w tym numerze nawiązywało do publikacji, które ukazały się w „Kalendarzu Olsztyna na 2015 rok”. Zwracaliśmy uwagę na opublikowane tam artykuły naszych kolegów Henryka Leśniowskiego i Romana Wachowca. Od lat pozostają wierni problematyce w której się wyspecjalizowali i która regularnie prezentują. Pierwszy odkrywa wciąż nowe szczegóły związane z bitwą pod Grunwaldem, drugi przedstawia dzieje „Gazety Olsztyńskiej” Pieniężnych.
Roman Wachowiec wydał też nową książkę. Nosi tytuł „Dar Sarąga”. Podobnie jak w „Rozsypanych czcionkach” jest w niej tez sporo o olsztyńskim środowisku dziennikarskim. Drukowaliśmy fragment tej nowej książki.
W roku 2015 wydaliśmy dwa podwójne numery. W pierwszym sporo miejsca poświęciliśmy publikacji Marka Książka, zamieszczonej najpierw w „Przeglądzie, a potem w książce „Polska Ludowa 1944-1956. Historia bez IPN” i echom tego artykułu. Tekst Marka zatytułowany był „Przerwane dziedzictwo Mazurów”.
Zamieściliśmy także listy o „Darze Sarąga” Romana Wachowca.
W numerze 3-4/2015 oddaliśmy hołd zmarłemu Stanisławowi Zagórskiemu, który rozpoczął prace dziennikarską w Olsztynie a potem był inicjatorem i prezesem znanego w Polsce i Europie Stowarzyszenia Prasoznawczego „Stopka” w Łomży a także organizatorem 25 edycji konkursu Zygmunta Glogera i wielu międzynarodowych plenerów malarzy i rzeźbiarzy. Zamieściliśmy sześciostronicowy artykuł Mirosława R. Derewońko o jego życiu i dorobku.
Ukazał się także artykuł Marka Książka „W 30 rocznicę śmierci Henrykas Panasa”, wybitnego pisarza, redaktora miesięcznika „Warmia i Mazury”.
Cenną publikacją był artykuł Romana Wachowca poświęcony Zbigniewowi Bielewiczowi i jego rubryce „100 lat temu Gazeta pisała”, która do dziś ukazuje się w „Gazecie Olsztyńskiej”. Roman zatytułował swój tekst „Szacunek kronikom Zbigniewa Bielewicza”.
Zamieściliśmy również zwiastun dwóch nowych Książek Marka Książka. Pierwsza to „Czas przemian. Transformacja gospodarcza na Warmii i Mazurach w latach 1089-2014”. Aby uzyskać w miare obiektywny obraz, autor przeprowadził kwerendę w archiwu7m Wramińsko-Mazurskiego Urzędu Wojewódzkiego, korzystał też z istniejących publikacji, a dodatkowo odbył rozmowy z działaczami gospodarczymi. Druga książka, niezwykle ciekawa i cenna, to „Legenda warmińskiego lasu. 240 lat Nadleśnictwa Kudypy”. Jest to opowieść o najstarszej jednostce leśnej w regionie, powstałej jeszcze na początku istnienia Prus Wschodnich. Ale Marek sięga nawet do czasów wczesno pruskich, kiedy las był przedmiotem kultu religijnego. Pisze: ”Według wierzeń Prusów każde drzewo mogło być miejscem przebywania duszy zmarłego przodka, bóstwa-opiekuna, duszy każdego żyjącego człowieka, a nawet tego, który dopiero miał się narodzić. Szczególną czcią otaczano święte drzewa i gaje, których niszczenie było surowo karane. Na przykład za wycięcie lub tylko uszkodzenie drzewa sprawca skazywany był na okrutną śmierć.”
Ten szacunek dla drzew jest udziałem wielu współczesnych leśników, których życie i służbę dla lasu Marek ukazuje w swojej książce.
Pierwszy numer bieżącego roku poświęcony jest głownie Zofii Dudzińskiej, Stanisławowi Wieczorkowi, Erwinowi Krukowi, Markowi Barańskiemu. Pozostajemu wierni swojej idei: przypominać tych, których już nie ma, dbać o ich dobre imię, rejestrować dokonania tych, którzy są jeszcze wśród nas i nie mają zamiary odłożyć pióro.
Tadeusz Willan
Komentarze
Jeden komentarz do “Nasz „Dziennikarz””
Pozostaw komentarz:
sobota, 22 - kwi - 2017, godz. 00:48
Gdzie w Olsztynie można zdobyć biuletyn?