PODZWONNE DLA SZCZECIŃSKIEJ ROZGŁOŚNI

| 21 lut 2013  21:34 | Brak komentarzy

Ostatnie dwadzieścia kilka lat to czas upadku programowego i niespotykanego w historii rozkradania majątku Polskiego Radia. O programie wysokiej jakości nie ma co mówić, bo go nie ma. Zastąpiła go tania komercja, pustosłowie, powierzchowność podporządkowana zegarowi reklam, singli i autopromocji.

Brak miejsca na jakąkolwiek refleksję, głębszą myśl, czy wymianę zdań przez znawców tematu, a nie polityków realizujących swoje kampanie wyborcze, za publiczne a nie prywatne pieniądze, na antenie radiofonii bądź co bądź publicznej . Wystarcza modne słówko, powiedzonko, slogan, a w porywach przysłowie.

Drugą, jeszcze bardziej bolesną stroną upadku Polskiego Radia jest rozkradanie jego majątku. Przez dziesięciolecia wypracowanego drogą wielu wyrzeczeń przez jego pracowników. I niech nie zmylą nikogo te wszystkie cyfryzacje i nowoczesne technologie, które ułatwiają pracę, ale ograniczają możliwości twórczej ekspiacji człowieka w jego działalności artystycznej. Nic dziwnego, że po krótkim czasie zachwytu, prawdziwi twórcy wracają do analogowych metod tworzenia. Cyfrowy zapis dźwięku na płytach jest tego dobitnym przykładem. Zapisany w ten sposób dźwięk jest zbyt sterylny, wręcz nieludzki, odarty z atmosfery, a przede wszystkim sonosfery.

Zawłaszczona przez rozmaitych managerów radiofonia publiczna łatwo poszła na lep komputerowych nowinek likwidując studia radiowe i wyprzedając sprzęt, który prywatne firmy fonograficzne odkupiły za bezcen i do dziś wykorzystują, śmiejąc się z głupoty ludzi, którzy się go pozbyli. W ten sposób sprzedano np. wyposażenie studia słuchowiskowego, jazzowego i koncertowego Rozgłośni Polskiego Radia w Szczecinie, tym samym likwidując w niej bazę produkcyjną nagrań studyjnych. Za grosze oddano dwa wielośladowe magnetofony STUDERA i stół mikserski, które do dziś znakomicie służą nabywcom. Teraz, aby nagrać cokolwiek w studiu Polskiego Radia Szczecin trzeba wypożyczyć stół mikserski z prywatnej firmy. Jaka może być jakość takiego nagrania nie trzeba przekonywać profesjonalistów.

Dlaczego tak się stało? Ano dlatego, że ówcześni członkowie zarządu PR Szczecin SA., byli równocześnie udziałowcami prywatnej, wyższej szkoły zarządzania i potrzebowali pomieszczeń do prowadzenia zajęć ze studentami. Zniszczono specjalne wytłumienie sal dwóch studiów. Dla kamuflażu obiecywano utworzenie w pomieszczeniu po studiu jazzowym nowoczesnej taśmoteki z przesuwanymi regałami, czego do dziś nie zrobiono. Skończyło się na zwyczajnych drewnianych regałach, a studio w którym nagrywali najwybitniejsi polscy jazzmani, tacy jak: Stanisław Sojka, Tomasz Szukalski, Ewa Bem, Marek i Wacek i wielu, wielu innych służy za magazyn płyt i niepotrzebnych sprzętów. Opracowanie zbiorów fonoteki powierzano przypadkowym ludziom, dla których ręczne opisy na pudełkach taśm były hieroglifami. Nic się tym nie przejmując wpisywali tytuły utworów, audycji, nazwiska bohaterów czy wykonawców tak jak im się wydawało. Czasem, w przypadku tej samej audycji, używając różnych tytułów i nazwisk. Efektem jest mnóstwo błędów, których dziś już nikt nie jest w stanie zweryfikować, bo fachowcy odeszli z radia.

Zamiast przekształcić w nowoczesny Baltic Media Tower, wieżowiec ORTV w Szczecinie wynajęto różnym, dość przypadkowym najemcom, którzy przez lata prowadzili rabunkową gospodarkę. W rezultacie straż pożarna przedłuża tylko na kolejny rok zezwolenie na jego użytkowanie. Głównym zagrożeniem jest elewacja wykonana z przykręcanych wkrętami szklanych płyt, które dziś grożą rozsypką. Przez trzydzieści lat wkręty przerdzewiały i od czasu do czasu jakaś płyta spada na ziemię. To że nikt jeszcze nie zginął to cud boski. Strażacy mają też inne zastrzeżenia związane z ochroną przeciwpożarową. Na szczęście regularnie wykorzystują wieżowiec ORTV w Szczecinie do ćwiczeń w rodzaju „płonący wieżowiec”, więc w razie czego są przygotowani do akcji ratowniczej. Znamienne, że na szybach okien były niegdyś napisy: „w razie pożaru zamknąć okna”. Złośliwi dodawali – „nakryć się prześcieradłem i czekać na grabarzy”.

O takich drobiazgach jak likwidacja liczącej 30 tysięcy woluminów biblioteki czy rekwizytorni o bogatych zbiorach antykwarycznych nie ma dziś co wspominać. Najcenniejsze eksponaty trafiły do prywatnych kolekcji ówczesnych włodarzy ośrodka. Znamienne, że ostatnio w jednym ze szczecińskich antykwariatów pojawił się komplet ceramiczny do piwa pochodzący z dawnej rekwizytorni OTV Szczecin. A zajmowała ono niegdyś kilkaset metrów kwadratowych magazynu wypełnionych prawdziwymi rarytasami.

Ten stosunek do przeszłości jest także charakterystyczny dla nowych władców szczecińskiej rozgłośni Polskiego Radia. Zamiast wykorzystać bogate zbiory techniki radiowej np. na urządzenie małego muzeum lub bodaj sali tradycji np. w korytarzu wiodącym z wieżowca do rozgłośni, wyrzuca się je jako rupiecie w czasie kolejnych porządków. Tylko nieliczne eksponaty udało się uratować radiowcom w prywatnych zbiorach. Reszta zaginęła lub zalega piwnice. Równocześnie kilka lat temu odkupiono od prywatnego kolekcjonera zbiór kilkunastu radioodbiorników. Ich wystawę umieszczono w przedsionku toalety!

Kilka lat temu miałem okazję zwiedzać rozgłośnię radiową w czeskim Pilżnie. Jej naczelny z dumą oprowadzał mnie po oryginalnych studiach z lat osiemdziesiątych, które zachowano jako radiowe muzeum. Cieszy się ono ogromną popularnością wśród turystów i przynosi niezły dochód, wystarczający na jego utrzymanie. To dowód na to, że można mieć zupełnie inny stosunek do tradycji niż u nas. Ale jak tego wymagać od ludzi, którzy biorą radio jako łatwą i przyjemną formę zarabiania niezłych pieniędzy, bez żadnej odpowiedzialności i przygotowania. Traktują rozgłośnię jak prywatny folwark, nie firmę, bo tam musieli by dbać o zyski. Na folwarku uprawia się gospodarkę ekstensywną. Jedyną formą postępu jest oszczędzanie na wszystkim z wyjątkiem własnych dochodów. W stosunku do pracowników stosuje się zasadę dziel i rządż. Co pewien czas wymieniając „swoich i obcych”, żeby się za bardzo nie przyzwyczaili do „ludzkiego pana”.

A jak kształtuje się program publicznego radia. Formalnie wszystko jest zgodnie z planem.

Od niedawna Rozgłośnie są zobligowane na początku każdego roku przygotować plan finansowo-programowy zawarty w sześciu kategoriach :edukacja, informacja, publicystyka, kultura sport i rozrywka. Akceptują je rady ;programowe i radiofonii i telewizji. Pytanie jak są one realizowane w rozgłośniach? Każda rozgłośnia miała przygotować blisko dziewięć tysięcy godzin programu. Lwia część programu miała być przeznaczona na publicystykę. Tyle, że w Polskim Radiu Szczecin aby „wyrobić” plan audycji publicystycznych póżną nocą powtarzano te , które były nadawane w dzień ,bądź późnym popołudniem. Dzięki temu słuchacz mógł np. o pierwszej w nocy usłyszeć z anteny Polskiego Radia Szczecin, że jest godzina dziesiąta i świeci słońce! Nocne marki miały za to okazję do znudzenia słuchać powtórki archiwalnych nagrań powieści.

Mimo wielu sukcesów na ogólnopolskiej i europejskiej arenie, w Polskim Radiu Szczecin reportaż radiowy został skutecznie zagłodzony. Stawka za reportaż niewiele odbiegała od tej za jaka można było kupić już wyemitowany i wystawiony do użytku przez innych materiał z ogólnopolskiej giełdy. Nic więc dziwnego, że dziennikarzom nie opłacało się robić reportażu za cenę trzech prostych wstawek. Zresztą stosunek kierownictwa programowego do reportażu wyrażono bardzo dobitnie sformułowaniem dziennikarza, który nigdy nie popełnił żadnego reportażu, mimo iż wielokrotnie miał w ręku prawdziwe „samograje”, że „reportaż to jest nie zmontowana wstawka”.

Teoretycznie co pewien czas Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji żąda od poszczególnych rozgłośni dostarczenia nagrań z pewnego okresu nadawania. No i co z tego skoro nie zauważa, że w porównaniu z przyjętym przez nią planem, niedobory wykonania poszczególnych kategorii sięgają nawet 30 procent. Dodatkowe częstotliwości przydzielone na pełne pokrycie obszaru nadawania są wykorzystywane na uruchamianie nowych bytów radiowych, których słuchalność nie przekracza dwóch procent, a kosztuje tyle samo.

Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji dała się zapędzić do rogu, jako główny winowajca niskiego poziomu ściągania abonamentu i wiecznych pretensji rozgłośni o pieniądze. Tymczasem pieniądze są. Unia Europejska regularnie ogłasza konkursy o granty na programy poświęcone np. problematyce unijnej. Tyle tylko, że prezesi i naczelni rozgłośni ich nie chcą. Bo są to pieniądze wyłącznie na honoraria dla dziennikarzy i nie można ich zabrać sobie lub rozdać swoim. Dlatego nie występują o nie lecz dręczą urzędników KRRiTV. Bo z pieniędzmi wyrwanymi od niej można robić co się chce i to bez żadnej odpowiedzialności. I o to tylko im chodzi.

Kazimierz Warciński

Komentarze

Pozostaw komentarz:





  • Międzynarodowa Legitymacja Dziennikarska

    legitymacja Członkowie naszego stowarzyszenia mogą uzyskać legitymacje dziennikarskie (International Press Card) Międzynarodowej Federacji Dziennikarzy FIJ (IFJ), z siedzibą w Brukseli.
  • POLECAMY

    Dziennikarz Olsztyński 4/2023  
    BEZPIEKA WIECZNIE ŻYWA Trafiamy na książkę Jacka Snopkiewicza „Bezpieka zbrodnia i kara?”, wydaną wprawdzie przed trzema laty, ale świeżością tematu zawsze aktualna. „Bezpieka” jest panoramą powstania i upadku Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, urzędu uformowanego na wzór radziecki w czasach stalinizmu.

    Więcej...


    Wojciech Chądzyński: Wrocław, jakiego nie znacie Teksty drukowane tutaj ukazywały się najpierw w latach 80. ub. wieku we wrocławskim „Słowie Polskim”, nim zostały opublikowane po raz pierwszy w formie książkowej w 2005 roku.

    Więcej ...


    Magnat prasowy, który umarł w nędzy 17 grudnia 1910 roku ukazał się w Krakowie pierwszy numer Ilustrowanego Kuryera Codziennego – najważniejszego dziennika w historii polskiej prasy. Jego twórca – pochodzący z Mielca – Marian Dąbrowski w okresie międzywojennym stał się najpotężniejszym przedsiębiorcą branży medialnej w Europie środkowej.

    Więcej ...


    Olsztyńscy dziennikarze jako pisarze Niezwykle płodni literacko okazują się członkowie Olsztyńskiego Oddziału Stowarzyszenia. W mijającym roku ukazało się sześć nowych książek autorów z tego grona. Czym mogą się pochwalić?

    Więcej ...



    Wyścig do metali rzadkich Niedawno zainstalowany w Warszawie francuski wydawca Eric Meyer (wydawnictwo o dźwięcznej nazwie Kogut) wydał na przywitanie dwie ciekawe pozycje, z których pierwszą chcemy przedstawić dzisiaj. To Wojna o metale rzadkie francuskiego publicysty Guillaume Pitrona, jak głosi podtytuł Ukryte oblicze transformacji energetycznej i cyfrowej.

    Więcej...

     

  • RADA ETYKI MEDIÓW

  • ***

    witryna4
    To miejsce przeznaczamy na wspomnienia dziennikarzy. W ten sposób staramy się ocalić od zapomnienia to, co minęło...

    Przejdź do Witryny Dziennikarskich Wspomnień

    ***

  • PARTNERZY

    infor_logo


  • ***

  • FACEBOOK

  • ARCHIWUM

  • Fundusze UE

    Komitety Monitorujące Reprezentacja Stowarzyszenia Dziennikarzy Rzeczypospolitej Polskiej jest pełnoprawny, członkiem Komitetów Monitorujących programy krajowe i programy regionalne. Aby wypełnić wszystkie wymogi postawione przed Stowarzyszeniem Dziennikarzy podajemy skład poszczególnych Komitetów Monitorujących.

    Więcej...