I po Liberałach! A co z Czerwonymi?

| 26 maj 2014  14:43 | Brak komentarzy

Paweł Piskorski

Fot: PAP/Jacek Turczyk

Ten tekst będzie zawierać nieco uproszczeń. Cóż, tak jest, kiedy chce się w krótkiej formie powiedzieć jak najwięcej. Pogłębione analizy i poszerzone opisy można zamieścić w książce. Tutaj nie ma na to miejsca.

Ktoś, ktokolwiek to był, chciał się pozbyć Czerwonych. Nie, nie Polaków, ogólnie Czerwonych. I mu się prawie udało! My, Polacy, jako ten paw i papuga narodów uważamy, że to dzięki naszej, polskiej walce Europa pozbyła się (niemal) czerwonej zarazy. – Jeśli tak jest, to, dlaczego świat uważa, że wszystko zaczęło się od muru berlińskiego w październiku 1989 r., a nie u nas? A zatem to jednak nie my załatwiliśmy Czerwonych. My na tym, niewątpliwie, skorzystaliśmy. Czy jednak wszyscy?

Tuż przed wyborami do Parlamentu Europejskiego ukazała się książka Pawła Piskorskiego Między nami liberałami, która, jak się wydaje, w zamyśle autora miała zaszkodzić Platformie Obywatelskiej. Nie przeceniając wpływu autora i jego książki, trzeba powiedzieć, że przeczucia go nie zwiodły: Wynik PO w tych wyborach jest daleko od jej oczekiwań! Jeśli ktoś przeczytał książkę Piskorskiego, to wie, że media zgodnie, z sobie tylko znanych powodów, święcie oburzone „trąbiły” o pieniądzach przekazywanych do Polski z Niemiec na przełomie socjalizmu i kapitalizmu. Na co tu się oburzać! Wszak było oczywiste, że przecież za coś trzeba było socjalizm rozwalić i ten kapitalizm zbudować. Głosy oburzenia są coraz cichsze, ale nadal nie wiadomo, na kogo tak wielu się oburza: czy na P.Piskorskiego, że o tym w ogóle powiedział, czy na tych, którzy brali zagraniczne pieniądze i budowali nam obecną wersję kapitalizmu. Bo, że brali, skąd się dało, to sami zainteresowani potwierdzają. Inaczej się nie dało. To oczywiste! Dla wszystkich!

Były prezydent Aleksander Kwaśniewski w audycji telewizyjnej oświadczył, że ta książka go nie interesuje, bo opisuje sytuację między liberałami i jemu nic do tego. On, jak wiadomo, z innego środowiska. Były prezydent traci, jak się wydaje, swój doskonały do tej pory instynkt polityczny i nie ma racji Wydaje się, że albo książki nie czytał, albo udaje z sobie wiadomych przyczyn, że nie rozumie, o co w niej chodzi.

Trzeba to wyraźnie powiedzieć: ta książka nie dotyczy tylko liberałów! Ta książka dotyczy nas wszystkich. Bez wyjątku, niestety! Ta książka dotyczy żywotnych interesów Polski!

Książka P. Piskorskiego pokazuje w dużej mierze żałosne zachowanie całej tak zwanej polskiej klasy politycznej i osób w nią związanych na początku lat dziewięćdziesiątych. Pokazuje cały sposób i proces rozparcelowywania majątku narodowego, którego nie było, bo PRL to były ponoć tylko zniszczenia i „ruiny”, na których odnowiciele byli zmuszeni odbudowywać kraj w 1989 roku (to z wypowiedzi prezydenta RP B. Komorowskiego).

Piskorski opisuje bezgraniczną indolencję polityczną i ekonomiczną osób, które wówczas stały się niezwykle aktywne i tak się rozpędziły oraz ułożyły między sobą, że zajmują w polityce do dzisiaj czołowe miejsca.

Piskorski opisał postawy i zachowania wielu polityków zarówno w początkowych latach przemian, jak i później, w ciągu następnych 25. lat. Pokazał, kto rósł w siłę, a kto odchodził i jakie były mechanizmy pozbywania się osób niewygodnych. Czy ci, którzy zostali byli kompetentni? Chyba nie bardzo i to nawet we własnej ocenie, skoro czołowy liberał J.K. Bielecki sam w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” (17 maja 2014) powiedział, że wiedzę o liberalizmie w jego środowisku czerpano z książeczki, będącej wyborem cytatów z liberałów, dokonanym przez Janusza Lewandowskiego. Liberałowie szkolili się, więc, na wyborze cytatów, a potem wcielali to w życie! Wprost nie do uwierzenia dla tych wszystkich, którzy musieli poradzić sobie z przełomem bez pomocy kogokolwiek!

*

Z książki Piskorskiego wylewa się wprost na czytelnika ocean niekompetencji niemal wszystkich osób, które wprowadzały w Polsce kapitalizm i dalej go nam układają. Główny sprzeciw i odrazę musi wzbudzać ukazana bezgraniczna chciwość polityków, obecnych zarówno w tamtych czasach, jak i w obecnych, w zawłaszczaniu majątku narodowego wypracowanego przez kilka pokoleń Polaków; majątku, który został w szczególny sposób sprywatyzowany. Prywatyzacja nie tylko budziła i nadal budzi zastrzeżenia. Coraz więcej jest publikowanych informacji, także płynących z NIK, o tym JAK wyglądała ta „prywatyzacja. Piskorski pokazał postawy polityków nazywających siebie samych elitami, bo zwykli ludzie raczej nie używają tego słowa w stosunku do polityków, pamiętając, co w rzeczywistości to słowo oznacza.

Gdy przeczytałam, tuż po książce Piskorskiego, wspomniany wywiad z J.K. Bieleckim o jego, ówczesnego premiera RP, wiedzy na temat zlikwidowanych Państwowych Gospodarstwach Rolnych, z działalnością i upadkiem, których związany był bezpośrednio los pół miliona ludzi, to nie wierzyłam, że dobrze rozumiem tekst. Były premier i główny doradca obecnego premiera stwierdził, że nie docenił aspektu społecznego likwidacji PGR-ów. Po prostu w ogóle o tym przy likwidacji tysięcy miejsc pracy nie myślał! Dzisiaj jest już mądrzejszy i rozumie wiele zjawisk społecznych, ma inną, coraz bardziej prospołeczną wrażliwość! Premier, zresztą, także, coraz częściej, podziela poglądy prospołeczne, odchodząc od liberalizmu. Trzeba było na te zmiany świadomości czasu i doświadczenia! Można powiedzieć: to dobrze, że ludzie z dawnych PGR nie kupują z braku pieniędzy prasy. Lepiej, żeby nie wiedzieli, że ich państwo najpierw z powodu walki z Czerwonym pozbawiło ich możliwości pracy, a potem zostawiło ich samym sobie, bo trudno nazwać realną pomocą symboliczne kwoty wypłacane z różnych tytułów.

Książka Piskorskiego nie jest jednak tylko o tamtych, nabierających waloru historycznego, czasach! Przeciwnie. Autor doszedł w swych relacjach do naszych czasów, opisując ostatnie 25 lat. A pamiętajmy, kto to mówi! Czy to jakiś chłoptaś, czy ktoś z poza omawianego środowiska? Osoba niezorientowana, ale pokrzywdzona, odstawiona, zawistna? Otóż, nie! Piskorski przypomina, że wszedł szybko i mocno do polityki mając lat 23 i przez zdecydowaną większość lat z ostatniego ćwierćwiecza w polityce był mocno osadzony. Zajmował ważne i eksponowane stanowiska w kraju, będąc młodym człowiekiem, włącznie z prezydentem stolicy państwa! Nie można mu, zatem tak po prostu zarzucić, że nie wie, co mówi. Miał realną możliwość być dopuszczonym do wiedzy, którą teraz się dzieli ze społeczeństwem. Myślę, że on wie, co mówi i wiedzą to także wszyscy jego byli koledzy. Słusznie ktoś w komentarzach do książki zauważył, że w niedalekiej przeszłości premier wytoczył J. Urbanowi proces, który zresztą wygrał, o drobną skądinąd sprawę. Chodziło, ponoć, o ochronę honoru!

Znam treść książki Piskorskiego i jako doświadczony prawnik wiem, że człowiek honoru, ba, każdy człowiek w tej książce opisany, ma pełne podstawy do wytoczenia procesu Piskorskiemu, bo tak ładnie wszystkich polityków, będących obecnie na najwyższych stanowiskach w Polsce, opisał. I niewiele się pomylę, jeśli powiem, że każdy z nich może swój ewentualny proces wygrać. Pod jednym wszelako warunkiem: że wszystko to, co napisał i ogłosił publicznie Piskorski, jest nieprawdą! A czy jest – to wiedzą wyłącznie zainteresowani opisem.

Piskorski wytoczył ciężkie działa, ukazując w bardzo niekorzystnym świetle swoich kolegów sprawujących od wielu lat władzę w Polsce. Równocześnie wziął całą odpowiedzialność za każde wypowiedziane w niej słowo i nawet oczekuje, a nawet wręcz domaga się procesu, jeśli ktoś zarzuca mu kłamstwo. I ciekawostka: w istocie rzeczy nikt mu nie zarzuca kłamstwa, jakkolwiek premier ogólnikowo oświadczył, zanim jeszcze książkę przeczytał, że nie ma w niej słowa prawdy. Bez wdawania się w szczegóły.

*

Moim zdaniem książka Pawła Piskorskiego będzie odsunięta w niepamięć szybciej, niż nam się zdaje. Ta książka jest groźna, zawiera, prawdopodobnie, wiele prawdziwych ważnych informacji, o których wszyscy dzisiejsi politycy chcieliby jak najszybciej zapomnieć. To nie jest ładny opis i nie przydaje im waloru wiarygodności. To ważna konstatacja, jeśli zważy się rosnący wpływ Nowej Prawicy Korwin-Mikkego i niemal 80% absencja w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Podkreślam: 4/5 naszego społeczeństwa ogłosiło całkowity brak zainteresowania tym, kto ma wpływ na nasze życie. To sytuacja absolutnie alarmowa, bo nie wiadomo, do czego prowadzi!

*

Zupełnie przypadkiem zestawiłam lekturę książki Piskorskiego z inną książką, również opisującą ludzi władzy zajmujących najwyższe stanowiska w naszym kraju. Ciekawie wygląda zestawienie ksiązki o liberałach z książką, prof. Jerzego Eislera o I sekretarzach PZPR w PRL-u. Tytuł brzmi prowokacyjnie, i pewnie w zamyśle autora, prześmiewczo: „Siedmiu Wspaniałych”.

*

Czytanie obu wymienionych książek w jednym czasie prowadzi do narzucających się bezpośrednio, bardzo ciekawych konstatacji i porównań, których doprawdy trudno uniknąć. Jedna z nich jest taka, że wyraźnie niecieszący się sympatią autora I sekretarze, najpierw PPR, a potem PZPR, podobnie jak liberałowie, zajmowali najwyższe stanowiska w ustroju, który budowany był od podstaw, tylko odwrotnie: po kapitalizmie przychodził znienawidzony socjalizm! W obu przypadkach to były bardzo trudne czasy rewolucji, bo chyba nikt nie ma wątpliwości, że zmiany po 1989 r w Polsce miały charakter rewolucyjny, jakkolwiek dokonane zostały bezkrwawymi metodami. Inną sprawą jest, czy polanie się krwi w porównaniu z pozbawieniem wielu ludzi środków do życia, bardzo się różni (to jedno z zapowiadanych uproszczeń). Na pewno po 1989r, pomimo wielu nieprzyjemnych bytowych wstrząsów, Polacy byli już mądrzejsi o doświadczenie historyczne. I bardzo dobrze! Niektórzy mogą powiedzieć – nareszcie!

*

Książka J. Eislera napisana jest na podstawie materiałów historycznych, dokumentów i nie może być żadnych wątpliwości co do faktów. A one są takie, że można zarzucić I sekretarzom partii, od samego początku istnienia tamtego ustroju, różne niewłaściwe postępki, ale na pewno nie można im zarzucić chciwości i udziału z rozdrapywaniu majątku narodowego z wykorzystaniem swojej pozycji w społeczeństwie! Z książki jednoznacznie wynika, że I sekretarze, i to wszyscy, działali z pobudek ideowych, których ich przeciwnicy z oczywistych względów nie podzielali. A przypomnę, że pobudek ideowych nigdy nie nazywa się niskimi. Walka toczyła się ostra i bezpardonowa. Ci sekretarze, jak wszyscy inni ludzie, różnili się od siebie, a przy tym sprawowali swoje funkcje w różnym czasie, w różnych warunkach, w różnej epoce rozwoju ustroju socjalistycznego. Byli czasem niedoinformowani, czasem nie wystarczało im wiedzy, może nawet wykształcenia, prezentowali serwilizm, a nawet lizusostwo, ale w swoim mniemaniu, w ich pojęciu wszystko, co robili, robili dla kraju i dla społeczeństwa, cokolwiek to w każdym z tych okresów znaczyło. Swoje funkcje sprawowali w zależności geopolitycznej od ZSRR, ale inicjowali odbudowę, budowę i rozbudowę kraju we wszystkich dziedzinach, z likwidacją analfabetyzmu włącznie. Wyglądało to bardzo różnie w różnych okresach, ale mimo wszystko szło do przodu.

A najlepszym dowodem na taką postawę I sekretarzy jest to, że liberałowie, po 45 latach istnienia państwa polskiego, zależnego od, powiedzmy wprost, Związku Radzieckiego, a mimo to podmiotu prawa międzynarodowego – mieli co sprzedawać, mieli co prywatyzować! Majątek został zbudowany ogromny, mimo że z udziałem kredytów, które nawet z odsetkami były mniejsze od zaciągniętych w Wolnej Polsce!

*

Sytuacja polityczna i sympatie wyborców zmieniają się, co kilka lat. W Europie, właściwie tylko w Niemczech jest w miarę stabilnie. Tam potrafią chadecy dogadywać się z socjaldemokratami i nie widzą w tym nic złego. Chodzi bowiem o społeczeństwo, o naród i to jest dla polityków najważniejsze. Socjaliści są w tym momencie dziejów w pewnej defensywie. Czy to powód do radości dla ich przeciwników? Zapewne tak. Czy to powód do radości dla całych społeczeństw, w tym naszego? To już zupełnie inna sprawa i nie do ferowania ocen w tym miejscu. Kto jest w stanie powstrzymać ruchy antyspołeczne, antydemokratyczne w Europie? Kto jest w stanie spowodować ponowne zainteresowanie sprawami własnego kraju przez Polaków? Kto jest w stanie rozwiązać problemy, które odrzuciły ludzi od urn? No cóż, może informacja o śmierci Czerwonych jest przedwczesna?

Jolanta Czartoryska

Komentarze

Pozostaw komentarz:





  • Międzynarodowa Legitymacja Dziennikarska

    legitymacja Członkowie naszego stowarzyszenia mogą uzyskać legitymacje dziennikarskie (International Press Card) Międzynarodowej Federacji Dziennikarzy FIJ (IFJ), z siedzibą w Brukseli.
  • POLECAMY

    Dziennikarz Olsztyński 4/2023  
    BEZPIEKA WIECZNIE ŻYWA Trafiamy na książkę Jacka Snopkiewicza „Bezpieka zbrodnia i kara?”, wydaną wprawdzie przed trzema laty, ale świeżością tematu zawsze aktualna. „Bezpieka” jest panoramą powstania i upadku Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, urzędu uformowanego na wzór radziecki w czasach stalinizmu.

    Więcej...


    Wojciech Chądzyński: Wrocław, jakiego nie znacie Teksty drukowane tutaj ukazywały się najpierw w latach 80. ub. wieku we wrocławskim „Słowie Polskim”, nim zostały opublikowane po raz pierwszy w formie książkowej w 2005 roku.

    Więcej ...


    Magnat prasowy, który umarł w nędzy 17 grudnia 1910 roku ukazał się w Krakowie pierwszy numer Ilustrowanego Kuryera Codziennego – najważniejszego dziennika w historii polskiej prasy. Jego twórca – pochodzący z Mielca – Marian Dąbrowski w okresie międzywojennym stał się najpotężniejszym przedsiębiorcą branży medialnej w Europie środkowej.

    Więcej ...


    Olsztyńscy dziennikarze jako pisarze Niezwykle płodni literacko okazują się członkowie Olsztyńskiego Oddziału Stowarzyszenia. W mijającym roku ukazało się sześć nowych książek autorów z tego grona. Czym mogą się pochwalić?

    Więcej ...



    Wyścig do metali rzadkich Niedawno zainstalowany w Warszawie francuski wydawca Eric Meyer (wydawnictwo o dźwięcznej nazwie Kogut) wydał na przywitanie dwie ciekawe pozycje, z których pierwszą chcemy przedstawić dzisiaj. To Wojna o metale rzadkie francuskiego publicysty Guillaume Pitrona, jak głosi podtytuł Ukryte oblicze transformacji energetycznej i cyfrowej.

    Więcej...

     

  • RADA ETYKI MEDIÓW

  • ***

    witryna4
    To miejsce przeznaczamy na wspomnienia dziennikarzy. W ten sposób staramy się ocalić od zapomnienia to, co minęło...

    Przejdź do Witryny Dziennikarskich Wspomnień

    ***

  • PARTNERZY

    infor_logo


  • ***

  • FACEBOOK

  • ARCHIWUM

  • Fundusze UE

    Komitety Monitorujące Reprezentacja Stowarzyszenia Dziennikarzy Rzeczypospolitej Polskiej jest pełnoprawny, członkiem Komitetów Monitorujących programy krajowe i programy regionalne. Aby wypełnić wszystkie wymogi postawione przed Stowarzyszeniem Dziennikarzy podajemy skład poszczególnych Komitetów Monitorujących.

    Więcej...