Dyktatura ciemniaków?
Dziennikarze RP | 14 gru 2015 14:52 | Brak komentarzy
Kilka dni temu Komisja Nauk Prawnych Oddziału Krakowskiego PAN przyjęła uchwałę komentującą ostatnie wydarzenia. Zwróciła w niej uwagę na niekonstytucyjność ułaskawienia byłych szefów CBA, wyraziła zaniepokojenie zabiegami zmierzającymi do podporządkowania Trybunału Konstytucyjnego rządzącej większości. Zaapelowała też do wszystkich środowisk prawniczych i do wszystkich prawników, „by tłumaczyli zarówno rządzącym, jak współobywatelom, jakie mogą być dla Polski i jej obywateli konsekwencje tych zabiegów, lekceważących przepisy konstytucji”.
Członkowie Komisji Nauk Prawnych zaapelowali też, a było to jeszcze przed dokonanym przez sejmową większość wyborem dodatkowych pięciu sędziów, do „prawników, którym bliskie są ideały demokracji i zasady państwa prawnego, by nie przyczyniali się do pogłębiania kryzysu konstytucyjnego i aby nie kandydowali na stanowiska sędziów Trybunału, dopóki Trybunał swoim orzeczeniem nie rozstrzygnie, czy dokonany przez Sejm ubiegłej kadencji wybór sędziów był zgodny z konstytucją”. Jak łatwo było się domyślić, kandydaci na dodatkowych sędziów nie przejęli się apelem. Przynajmniej wiemy, że ideały demokracji i państwa prawnego nie są im bliskie. Dotąd mogliśmy to tylko podejrzewać.
Cała awantura wokół Trybunału Konstytucyjnego, demolująca państwo prawne, bez którego nie ma demokracji, ma choć ten pozytywny skutek, że daje nam przegląd postaw i możliwości intelektualnych elity rządzącej.
Zacznijmy od opozycji. Ryszard Petru i Władysław Kosiniak-Kamysz to ewidentni liderzy. Wśród sejmowych debiutantów Nowoczesnej widać osoby młode, z talentem i charakterem. Jest ich za mało, by zmienić w Sejmie bieg obecnych wydarzeń. Ale ich widać. Nie tylko bronią honoru polskiej demokracji, ale również budują sobie kapitał na przyszłość. Społeczeństwo ich widzi, a rosnące notowania pokazują, że także zaczyna doceniać. Platforma bez wyraźnych liderów, kompletnie zagubiona i zajęta bardziej sobą niż Polską. Nieuchronnie zapłaci za to rachunek. A do tego rachunku trzeba będzie dopisać i grzechy sprzed lat. Gdy najpierw wespół z PiS roiła o IV RP, potem nieskutecznie budowała PO-PiS, na koniec, będąc formalnie w opozycji, razem z PiS likwidowała WSI, tworzyła partyjne CBA, przygotowywała lustrację. Na koniec, po wyborach 2007 r., nie miała ani chęci, ani moralnej siły, by rozliczyć PiS za rządy lat 2005-2007. Nie miała siły moralnej, bo czuła, że byłoby to bratobójstwo.
Czego nowego dowiedzieliśmy się w ostatnich dniach o PiS? Właściwie niczego nowego. PiS robi dokładnie to, czego można było się spodziewać, i tylko dziwić się trzeba, że aż tylu Polaków dało się nabrać. Buta, arogancja, demagogia, nieposzanowanie prawa, upojenie zwycięstwem. No, może jedna rzecz jest nowa. Pan prezydent, który mawiał o sobie skromnie, że jest niezłomny, pokazał, na czym owa niezłomność polega.
Chyba nikt, poza wyborcami, którzy oddali głosy na ugrupowanie Kukiza, nie spodziewał się po tej formacji zbyt wiele. A jednak potrafiła zaskoczyć. Niewyobrażalną wręcz głupotą. Być może w oczach ich elektoratu nie jest to żaden minus, ale jednak. Nieszczęsny Kornel Morawiecki, mówiący, że ponad prawem jest „wola narodu”, nie wie, że wygłasza hasła bolszewickie (salus revolutiae suprema lex). On, który całe życie walczył z komuną, toczył z nią boje nawet wtedy, gdy jej już nie było. Czy jest w stanie zrozumieć sens słów, które wypowiada? Czy jest w stanie zrozumieć konsekwencje swojego hasła? Czy potrafi wskazać inne niż mechanizmy demokratycznego państwa prawa sposoby wyrażania „woli narodu”? Czy naprawdę nie rozumie, że uchwalona przez Zgromadzenie Narodowe i przyjęta przez naród w referendum konstytucja wyraża właśnie wolę narodu? Czy on w ogóle rozumie, co to jest państwo? Czym jest jego system prawa?
O konstytucji, tej uchwalonej przez parlament i przyjętej w ogólnonarodowym referendum, Paweł Kukiz mówi, że jest „neobolszewicka”. Czy rozumie słowa, które wykrzykuje publicznie?
Z racji urzędu, w końcu jest wicemarszałkiem Sejmu, pojawia się kolejna nowa twarz ugrupowania Kukiz’15, pan Stanisław Tyszka. Jego wypowiedzi, jak dotąd kulturalne, poziomem nie odbiegają jednak od wypowiedzi szefa. Ostatnio wywodził w telewizji, że obecna konstytucja jest zła, więc faktycznie nie obowiązuje, bo trzeba nowej. Pan wicemarszałek Sejmu chce, aby w ogóle zlikwidować Trybunał Konstytucyjny, bo ten został powołany ustawą z 1985 r. Gdyby iść tropem myśli wicemarszałka, należałoby także zlikwidować Sejm razem z panem wicemarszałkiem. Przemawia za tym kilka argumentów. Przecież Sejm został wybrany według ordynacji wyborczej uchwalonej przez ten organ w 2001 r., ta zaś zastąpiła ordynację wyborczą z 1993 r., która była następczynią ordynacji z roku 1991. Tę ostatnią uchwalił Sejm kontraktowy! Wybrany według założeń spisku Okrągłego Stołu. A więc nielegalny Sejm kontraktowy uchwalił ordynację (oczywiście nielegalną), wedle której dokonano kolejnych nielegalnych wyborów i uchwalano kolejne (nielegalne!) ordynacje wyborcze. Wszystkie kolejne Sejmy, łącznie z tym, w którym pan Tyszka jest wicemarszałkiem, zostały więc wybrane nielegalnie! Jak pan marszałek Tyszka się zamyśli, może uświadomić sobie rzecz jeszcze straszniejszą. Sejm, który powierzył mu funkcję wicemarszałka, nie dość, że nielegalnie (patrz wyżej) wybrany, to jeszcze działa w ramach narzuconych mu „neobolszewicką konstytucją”. Jak z tego wybrnie pan wicemarszałek?
Przy posłach ruchu Kukiz’15 niegdysiejszy klub Samoobrony jawi się jako zespół mędrców greckich.
W czasach rządów Gomułki mówiło się o dyktaturze ciemniaków. Jak widać, ciemniactwo jest u nas zjawiskiem stałym, marzenie o dyktaturze też.
Autor: Jan Widacki
Felieton pochodzi z tygodnika „Przegląd”.
Komentarze
Pozostaw komentarz: