PO MEDIACH Z ANGORĄ (4)
Dziennikarze RP | 3 wrz 2023 16:33 | Brak komentarzy
Hejtem po oczach
Rada Programowa TVP odrzuciła zgłoszony przez jej członka Krzysztofa Lufta projekt uchwały, aby zapoznać pracowników z zasadami obowiązującymi w czasie kampanii wyborczej. Chodzi m.in. o równy dostęp do anteny dla wszystkich komitetów wyborczych i bezstronność dziennikarzy.
Taki dokument został przyjęty w TVP w sierpniu 2015 r. przez ówczesnego prezesa Janusza Daszczyńskiego i podobno do dziś jest ważny. Teraz Luft chciał przypomnieć pracownikom ten dokument, ale „za” głosowało tylko trzech członków rady.
Sprawa wydaje się od początku niepoważna, choć na pozór jest poważna. Poważna jest o tyle, że od dziennikarzy należy wymagać postępowania etycznego, bezstronnego, oddzielania komentarza od informacji i unikania agitacji politycznej.
Niepoważna, bo bez przypominania dziennikarze powinni traktować swoich rozmówców jednakowo, nie afiszując się ze swoimi poglądami, zostawiając je – jak mówił były prezes TVP Andrzej Drawicz – w szatni. Co więcej, dziennikarze (?) TVP powinni je znać, bo obowiązuje ich kodeks etyczny, czyli Zasady etyki dziennikarskiej w TVP, gdzie są one szczegółowo opisane, ale pozostają zapisem martwym, bo koń, jaki jest, każdy widzi.
Apelowanie do propisowskich propagandzistów o bezstronność w programach informacyjnych jest tak samo skuteczne jak apelowanie do wilka, żeby nie zjadał Czerwonego Kapturka. Wilk będzie go połykał, bo taką już ma naturę. Apele nic tu nie pomogą, a mogą tylko narazić apelujących na śmieszność. Rozumiem wystąpienie Krzysztofa Lufta jako sui generis prowokację, bo nie wierzę, żeby tak wytrawny znawca telewizji publicznej nie zdawał sobie sprawy z nieskuteczności takich działań.
Z drugiej strony jednak apel Lufta miał pewien sens, bo pokazał zatwardziałość pisowców zasiadających w Radzie Programowej TVP, którzy nie chcieli się zgodzić na coś, co i tak w sumie pozostałoby pustym gestem. Gest Lufta obnażył ich lęk przed uznaniem, że istnieją zasady etyki dziennikarskiej dotyczące relacjonowania wyborów.
Przegłosowanie wspomnianej uchwały mogłoby spowodować, że jakiś telewizyjny propagandzista potraktowałby ją poważnie i zaczął stosować owe zasady, co z kolei zaszkodziłoby pisowskiej kampanii wyborczej.
Poważnie brzmiący apel członka Rady Programowej TVP zamienił się w swoistą karykaturę, albowiem większość rady nie potraktowała tego apelu poważnie. Co więcej, kiedy spoglądamy na programy informacyjne i wywiady z politykami w TVP, to widać gołym okiem, że pojęcia bezstronności, wyważenia i niezależności są dla propagandzistów TVP zgoła obcą materią, o której może i słyszeli, ale którą się brzydzą, czego niejednokrotnie dowiedli w poprzednich kampaniach wyborczych. Rada Programowa TVP nie interweniowała wtedy, to dlaczego miałaby interweniować dziś? Oczekiwania, że pisowska rada zdyscyplinuje „swoich”, to marzenie ściętej głowy i wyraz naiwności. Ta sprawa pokazuje, że konieczna jest reforma zasad wyboru składów rad programowych.
Dziś 15 członków powołuje Rada Mediów Narodowych, a w tym gronie 10 reprezentuje ugrupowania parlamentarne. W TVP 1/3 składu rady to politycy Prawa i Sprawiedliwości. Owe rady mają oceniać poziom i jakość programu. Chyba nikt nie wątpi, że dla polityków najważniejsze są ich interesy, dlatego dopóki rady programowe będą zdominowane przez polityków, to bezstronna ocena przez nie programów publicznej telewizji i publicznego radia będzie niemożliwa, zaś apelowanie o bezstronność pozostanie głosem wołającego na puszczy.
MAREK PALCZEWSKI
TELEWIZOR POD GRUSZĄ
Wybory już niebawem. Dzieli nas od nich raptem sześć tygodni! Zrozumiałe więc jest, że ciśnienie z każdym dniem rośnie i atmosfera wyborcza gęstnieje. Robi się duszno, gorączkowo. Coraz częściej puszczają nerwy kandydatom na posłów i senatorów. Są chamscy i agresywni! Na wiecach wyborczych nie przebierają w słowach.
Myślą jedynie o skutecznym ośmieszeniu i skompromitowaniu swoich przeciwników! Ale nie o chrześcijańskich metodach walki wyborczej będzie mowa w tym felietonie. Temat, któremu poświęcam resztę tekstu, tylko z pozoru nie dotyczy bieżącej polityki. Powszechnie wiadomo, że dopadają ludzi różne przypadłości gastryczne. A to nękają nas wzdęcia i brzuchy mamy wydęte jak nie przymierzając etiopskie dzieci po spożyciu bulw manioku. A to odbija nam się głośno i nieprzyjemnie niczym przysłowiowej krowie po liściach.
Czy najzwyczajniej w świecie wali nam po każdym posiłku z paszczy jak z zagrody starego capa itp., itd.! Owe niepożądane i, co tu dużo mówić, przykre dolegliwości stanowią duży dyskomfort i poważny problem w obcowaniu z bliźnimi. Swego czasu na którymś spędzie partyjnym – manifestującym wielkość i mądrość ukochanego przywódcy – doszło do niezwykłego, intymnego wyznania. Zdradzenia, było nie było, tajemnicy. Kaczyński – Gomułka naszych czasów – uznał za stosowne przyznać się do tego, iż często odczuwa ABSMAK! Cmokierzy, wazeliniarze prezesa z Suskim – carycą Radomia – na czele, zamarli ze strachu i przerażenia.
Taka wiadomość zwala z nóg! W końcu Kaczyński to nie byle kto – ojciec i matka PiS-lamistów – osoba publiczna mająca codzienne liczne kontakty ze swoimi wyborcami, że o 200-osobowej ochronie osobistej już nie wspomnę! Po tej sensacyjnej wiadomości zastanawiałem się usilnie, co Kaczyński je i co pije, bo absmak nie pojawia się sam z siebie! Dziś już wiem, że nie jest to przypadłość gastryczna, tylko POLITYCZNA! Jarosław uczulony jest na Tuska i dlatego zajadle go zwalcza! Musi usunąć Donalda ze sceny politycznej, żeby pozbyć się absmaku raz na ZAWSZE!
ANTONI SZPAK
Komentarze
Pozostaw komentarz: