PO DRUGIEJ STRONIE KONFERENCJI
Dziennikarze RP | 27 gru 2015 18:24 | Jeden komentarz
Może „mój” temat nie ma wymiaru konstytucyjnego, bo dotyczy tylko jednej grupy zawodowej, ale ujawnia bardzo groźną w życiu społecznym i politycznym apatię i bierność wobec nonsensownych decyzji władz, co oznacza ich cichą aprobatę.
Od kilku lat obserwuję w życiu publicznym coś, co wzbudziło na początku moje zdumienie, potem oburzenie i wreszcie mój protest.
O co chodzi? Podczas konferencji prasowych kamerzyści telewizyjni nie pokazują na ekranach dziennikarzy występujących z pytaniami. Nie pokazują na ogół w ogóle dziennikarzy podczas pracy.
Telewizja, jak wiadomo, jest ożenkiem fonii i wizji. Związek trwały? Nie! Doszło do rozwodu. W naszej telewizji widzimy i słyszymy na tych konferencjach np. prezydenta, premiera, działaczy gospodarczych, kulturalnych, prężą się osoby towarzyszące itp. Obserwujemy prezydia tych spotkań. A drugą stronę spotkań – dziennikarzy? Ich nie widzimy, tylko ich słyszymy. W tym „rozwodzie” wygrała fonia.
Od kilku lat kamerzyści TV z daleka mijają dziennikarzy jak chorych na grypę lub dżumę. Więc mamy tylko ich głosy, słyszymy ich pytania, dyskusję. Słyszymy też nazwiska, tytuły gazet, w których pracują. A twarze? – Broń Boże!
Mamy więc do czynienia z pewnego rodzaju mini cenzurą. W czasach PRL działał znany Urząd Kontroli Prasy. Był na zewnątrz redakcji, a „To-To” działa wewnątrz. Obowiązuje wyraźny zakaz pokazywania żurnalistów działających na konferencjach prasowych. Takie traktowanie części moich kolegów w zawodzie uważam za ich lekceważenie i pogardę.
Polska to niechlubny wyjątek
Chyba wszędzie, we wszystkich państwach, w takich okolicznościach dziennikarze są traktowani jako istoty godne kamery. Polska jest niechlubnym wyjątkiem. Nie ma takich zakazów w TV w Rosji, na Ukrainie, nie było go nawet w czasie panowania Janukowycza. Nie wiem jak na Białorusi.
Tego zakazu nie było i u nas w czasie prezydentury Wojciecha Jaruzelskiego, Lecha Wałęsy, Aleksandra Kwaśniewskiego, a także na początku kadencji Lecha Kaczyńskiego. Ale na jednej z takich konferencji prezydenta bardzo zdenerwowało pytanie dziennikarki. Zauważył to ktoś z jego otoczenia i, zaniepokojony, podbiegł do Lecha Kaczyńskiego. Usłyszeliśmy wtedy jego słowa – to ta w czerwonym swetrze. Od tego „zdarzenia” już nie widzimy żurnalistów na konferencjach prasowych. Niepokoi mnie, że skandal traktuje się jako normalność. Nie widzę wrażliwości i protestów organizacji zawodowych dziennikarzy: SDP i SD RP. Milczy honorowy prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich Stefan Bratkowski. W takiej sytuacji skandal trwa. Dziwię się ogromnie, że „bohaterowie” tych porządków w telewizji milczą spokojnie jak przestraszone owieczki, choć są wyraźnie dyskryminowani?!
No właśnie: w naszej konstytucji, w artykule 32, czytamy: „Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny”.
Obecnie obserwuję dokładnie najświeższe konferencje prasowe w naszej telewizji. Wszystko bez zmian. Wciąż obowiązuje zakaz. To samo wokół prezydenta Andrzeja Dudy, premier premiera Beaty Szydło. Nie oczekuję od Andrzeja Dudy ani od Beaty Szydło, że chcieliby usunąć ten kuriozalny zakaz, wystarczy, że usunęli z tła unijne flagi. Od nich mogę spodziewać się raczej nowych zakazów.
Ale mam nadzieję, że znajdzie się osoba kompetentna i spowoduje usunięcie tego żenującego reliktu chyba IV RP. Szybko! Bo to denerwuje i powoduje nie najlepszy odbiór, a przecież organizatorom konferencji prasowych powinno zależeć na dobrym odbiorze.
Lech Winiarski
Komentarze
Jeden komentarz do “PO DRUGIEJ STRONIE KONFERENCJI”
Pozostaw komentarz:
sobota, 2 - sty - 2016, godz. 15:37
To chyba problem techniczny, trzeba dwóch kamer, 2 ekip dźwiękowych , miksera . A te konferencje obsługuje jedna ekipa reporterska .Naprędce i w biegu.
Za dużo roboty , chociaż operator mógłby szwenkować z pytajacego dziennikarza na odpowiadajacego na pytania ale to trudne bardzo.
Stary telewizor