Ofiary „dobrej zmiany”
Dziennikarze RP | 7 maj 2016 10:29 | Brak komentarzy
Tego należało się spodziewać. Zwycięskie w wyborach Prawo i Sprawiedliwość nie tworzy pozorów, ale własne zaplecze medialne. To znaczy dotychczasowe media publiczne mają być narodowe, ale już wyraźnie widać, że stają się tubą rządzącej partii. Z TVP i Polskiego Radia usuwani są niewygodni dziennikarze, a ich miejsce zastępują BMW: bierni, mierni, wierni. Ale swoi: z TV Republika lub TV Trwam. Ewentualnie awansowani z drugiego planu, jak Jarosław Olechowski czy Danuta Holecka, podobno ulubienica Prezesa. Na ich czele stoi rasowy polityk Jacek Kurski, prywatnie brat Jarosława Kurskiego, wicenaczelnego „Gazety Wyborczej”.
Towarzystwo Dziennikarskie opublikowało listę dziennikarzy, będących ofiarami „dobrej zmiany”, pod którym to hasłem PiS przewraca wszystko do góry nogami. Autorzy listu chcą, aby tą sprawą zajął się Rzecznik Praw Obywatelskich. „Ta czystka trwa nadal. W niektórych wypadkach – jak się wydaje – chodzi wyłącznie o zapewnienie lepszej posady „swoim” ludziom lub po prostu rodzinie. Na przykład, szefem kanału tematycznego dla dzieci ABC, została Justyna Karnowska, żona Jacka Karnowskiego” (naczelnego prawicowego tygodnika „wSieci” – przyp. red.) – dodają Towarzystwo (liderami są Jacek Żakowski, Seweryn Blumsztajn i Wojciech Maziarski).
Na stronie TD zamieszczono blisko 70 nazwisk dziennikarzy i pracowników mediów publicznych, którzy odczuli skutki przemian. Wśród nich są osoby tak znane jak Kamil Dąbrowa – dyrektor I programu Polskiego Radia, Kamil Dziubka, Justyna Dobrosz-Oracz, Adam Feder, Piotr Kraśko, Jarosław Kulczycki, Hanna Lis, Piotr Maślak, Jan Ordyński, Jacek Tacik czy Beata Tadla – prowadzący i reporterzy „Wiadomości”, a także serwisów w TVPinfo. Poza nimi na liście ofiar znaleźli się wydawcy, których nie widać na ekranie i nie słychać na antenie radiowej, ale którzy realizują programy. Niektórzy dziennikarze, jak Karolina Lewicka czy Katarzyna Janowska odeszli sami, nie czekając aż ich wywalą na bruk. Tak jak Diana Rudnik, która przeszła do TVN (znalazł tam pracę także Jacek Tacik). Innym, jak np. Tomaszowi Lisowi skończył się kontrakt na produkcję własnych programów, ale pod swoim nazwiskiem i z tytułem „Newsweek Polska”, którego jest naczelnym, uruchomił audycję „na żywo” w Onecie. Z dużą oglądalnością.
Wiadomo, jak jest wojna, to są ofiary. Teraz pisowscy propagandyści próbują przekonywać, że nareszcie media publiczne są pluralistyczne i obiektywne. Podają przy tym skrajny przykład audycji „Lis na żywo”, w której prowadzący preferował stronę do niedawna rządzącą a tłamsił opozycję (sam Lis zapewniał, że to politycy PiS nie korzystali z jego zaproszeń). Zapomina się przy tym o przeciwwadze – audycji Jana Pospieszalskiego. Czyli obowiązuje moralność Kalego: Janek nam sprzyja, więc Janek jest dobry, a Tomek sprzyja konkurencji, więc jest zły.
Jaki koń jest, każdy widzi. Oto przykłady z okresu ujawnienia tzw. szafy Kiszczaka: w audycji „Minęła 20” dwójkę prawicowców: Dorotę Kanię z „Gazety Polskiej Codziennie” i Witolda Gadowskiego z „wSieci” wystawiono przeciw Jerzemu Domańskiemu z lewicowego „Przeglądu” (prowadzący też prawicowy). Wcześniej w tym samym programie spierało się ze sobą (?) dwóch dziennikarzy „wSieci”): Michał Karnowski i Wiktor Świetlik, poza nimi nikt więcej, choćby dla zachowania pozoru. Bryluje też Piotr Semka, Cezary Gmyz, Tomasz Sakowicz i dr Jerzy Targalski, autor – wraz ze wspomnianą Kanią – „Resortowych dzieci”. Nota bene Dorota Kania dwukrotnie była skazana za zniesławienie, ale otrzymała Główną Nagrodę Wolności Słowa SDP, tuż po tym, jak sąd skazał ją na 2 lata więzienia za wyłudzenie 270 tys. zł od rodziny lobbysty Marka Dochnala. Była to niby pożyczka, ale taka „na wieczne nieoddanie”, bo w zamian obiecała pomoc w wypuszczeniu biznesmena z aresztu (dzięki swoim znajomościom z prominentami PiS). Wyrok na razie jest nieprawomocny, więc bardzo możliwe, że w instancji odwoławczej sąd nie potwierdzi tej kary. Bo dziennikarka (?) jest dobrą znajomą ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro.
W TVPiS – jak niektórzy złośliwie zwą telewizje publiczną – wmawiają nam, że wreszcie mamy wolne media. I możemy dowiedzieć się prawdy, o czym świadczy wylew kwitów wyciągniętych z „szafy Kiszczaka” na TW „Bolka”. „Wiadomości”, okręt flagowy TVP, manipulują jak nigdy dotąd; na przykład w obronie Lecha staje Aleksander Hall, ale zaraz po nim czterech „ekshumowanych” uczestników strajku z 1970 roku wylewa kubły pomyj na głowę legendy „Solidarności”, wizytówki Polski na świecie. Dziennikarze z „Wyborczej” już nie są zapraszani do telewizyjnego studia. Zbyt wiele ich różni od tych, którzy narzucają ton politycznej narracji.
Media zwane narodowymi dzielnie wspierają propisowscy propagandziści na portalach społecznościowych typu Facebook i Twitter. Czyli ludzie, którzy do tej pory sami siebie określali mianem dziennikarzy niepokornych. To znaczy niepokornych wobec poprzedniej władzy, ale uległych wobec obecnej. I nadal szukających winy Tuska, który podobno nawet podłożył PiS-owi świnię, czyli skompromitowanego inspektora Maja na szefa polskiej policji. A słuchający tych bredni spolegliwy dziennikarz grzecznie przytaknął ministrowi PiS. Manipulacje te dokumentuje „Wyborcza” z nadzieją, że kiedyś zostaną rozliczone. Pytanie, czy sprawdzi się zasada, że ten kto ma media – przegrywa wybory? Ale to może nastąpić dopiero za osiem lat.
Fala „dobrej zmiany” dotarła już do mediów olsztyńskich, na razie tylko w ośrodku TVP. Jarosław Kowalski został odwołany ze stanowiska dyrektora, a na jego miejsce przyszedł Igor Gumiński, wcześniej pracujący w TVP Olsztyn, ostatnio w warszawskiej centrali. Z tego choćby względu dziennikarze oddziału mogą być spokojni o pracę. Z kolei w Radiu Olsztyn siedzą jeszcze jak na rozżarzonych węglach czekając, aż fala zwolnień i awansów dotrze również do nich. Padają różne nazwiska potencjalnego następcy Mariusza Bojarowicza i gdy te słowa ukażą się w druku, może on już nie być prezesem naszej rozgłośni.
Marek Książek
PS. Jak podają Wirtualnemedia.pl – w marcu br. główne „Wiadomości” w TVP1 oglądało o 644 tys. mniej widzów niż w tym samym miesiącu zeszłego roku. Ale czy nowa władza tym się przejmuje?
Komentarze
Pozostaw komentarz: