Zarządzanie ochroną naszego zdrowia to katastrofa!
Elżbieta Grec | 28 lis 2014 18:54 | komentarze 3
Gdyby sięgnąć do obowiązujących w Polsce przepisów gwarantujących każdemu prawo do ochrony zdrowia – to najpierw powołalibyśmy się na konstytucję, która w art. 68 gwarantuje każdemu z nas równy dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej finansowany ze środków publicznych w granicach ustawy.
Dostęp w granicach ustawy. Cóż to oznacza, dokładnie każdy z nas wie. Ustawa oraz cała paleta przepisów prawa administracyjnego, cywilnego, prawa pracy, ubezpieczeń społecznych, prawa finansowego i handlowego oraz gospodarczego. Także karnego – ostatnio coraz częściej angażowanego w ochronę naszego zdrowia, ale niestety w kontekście coraz częściej popełnianych błędów lekarskich. Gąszcz przepisów, w którym nawet najwięksi zarządzający naszym zdrowiem: NFZ i Ministerstwo Zdrowia nie są w stanie chronić konstytucyjnie zagwarantowanego prawem dostępu do świadczeń opieki zdrowotnej .
Zarządzanie ochroną naszego zdrowia to katastrofa. Przepisy, instrukcje, zarządzenia, strumienie przekazywanych sobie wzajemnie informacji NFZ – lekarz, lekarz – NFZ, NFZ – szpital, szpital – NFZ, rozliczenia, limity, przekroczenia limitów i kary, sprawozdania, rankingi. Zajmuje się tym potężny sztab ludzi zatrudnionych i fantastycznie zarabiających w NFZ, którzy wymyślając coraz to nowsze procedury, w nosie mają ochronę zdrowia społeczeństwa. Za swoją prace są nagradzani premiami, bonami świątecznymi, na które np. w bieżącym roku NFZ przeznaczył ok. 270 tys. zł
*
Ochrona zdrowia w Polsce to skomplikowany i niezwykle drogi system, system placówek publicznych i prywatnych, specjalistycznych i mono specjalistycznych, zabiegowych i niezabiegowych, samorządowych i akredytowanych w negocjacjach z NFZ. Wśród niepublicznych są też prywatne np. przekształcone w spółki- szpitale samorządowe. Placówki o sobie wzajemnie nie wiedzą, o istnieniu powstających jak grzyby po deszczu nowych placówkach nie są informowani lekarze. Jak więc skierować ma pacjenta lekarz pierwszego kontaktu do specjalistycznej poradni czy przychodni – kieruje do PORADNI SPECJALISTYCZNEJ, np. KARDIOLOGICZNEJ. Ale gdzie, to już niech sobie pacjent szuka. Pacjenci szukając więc specjalisty, zapisują się jednocześnie do kilku, aby wybrać tego z najkrótszym terminem wizyty, nie mając żadnej wiedzy czy jest to specjalista dla nich właściwy. Bo przecież dziś jest coraz więcej wąskich specjalizacji.
Ten pierwszy etap szukania pomocy związanej z ochroną naszego zdrowia, którą gwarantuje nam konstytucja, obwarowany jest instrukcjami NFZ, które lekarz musi zrealizować. Tak więc na skierowaniu do specjalisty lekarz pierwszego kontaktu wypisuje kod jednostki chorobowej, którą już zdiagnozowano lub prosi o badanie w celu zdiagnozowania . Specjalista, aby potwierdzić zgodną z systemem (kodem) jednostkę chorobową kieruje pacjenta dalej np. na konsultację ordynatorską. Ta odbywa się w przychodni przyszpitalnej, z której dopiero pacjent może trafić na diagnostykę szpitalną. Pacjent sam decyduje, gdzie konsultacja ma się odbyć – czy np. u lekarza specjalisty neurologa, czy u specjalisty neurochirurga.
Podobne procedury wyznaczone przez NFZ dotyczą specjalistycznej diagnostyki obrazowej, na którą skierowanie może wystawić lekarz specjalista. Ale nie kieruje pacjenta do określonej placówki. Placówkę wykonującą badanie musi sobie pacjent sam znaleźć. Lekarz specjalista może też pacjenta skierować bezpośrednio do szpitala, jeżeli jednostka chorobowa jest udokumentowana. Szpitala także pacjent sam szuka – wpisując się w kolejną kolejkę oczekujących.
Wszystkie te procedury – zważywszy na czas oczekiwania najpierw na lekarza pierwszego kontaktu, potem spotkania ze specjalistą (ok. 5 – 8 miesięcy), potem konsultacji ordynatorskiej (ok. 6-7 miesięcy) i wreszcie oczekiwanie na szpitalne łóżko – to nie uciążliwość dla chorego, to po prostu stwarzanie sytuacji zagrożenia jego życia. Ponad rok trwające poszukiwania dostępu do właściwej diagnostyki, kiedy na skierowaniu do specjalisty napisane jest guzek – za kilkanaście miesięcy może być guzem – nie do wyleczenia!
Innym problemem zarządzających ochroną naszego zdrowia są zapóźnienia związane z brakiem nowoczesnego a często podstawowego sprzętu i choć coraz częściej są na to środki unijne – to wykorzystywane są zamiast na zakup sprzętu na remonty i rozbudowę placówek służby zdrowia. Zdarza się też niegospodarność czy zakup nowoczesnego sprzętu za ogromne pieniądze, którego miejscem staje się magazyn – bo przy zakupie nie uwzględniono konieczności przeszkolenia personelu obsługującego urządzenie lub nie zadbano o zorganizowanie serwisu.
*
Mówiąc o ochronie zdrowia Polaków, nie trzeba podkreślać, że najbardziej zagrożonym obszarem świadczeń zdrowotnych jest onkologia. Stale wzrastająca liczba nowych zachorowań na choroby nowotworowe stwarza epidemiologiczny kryzys. I choć się o tym mówi w Sejmie, w wystąpieniach ministra zdrowia, premier rządu i środowisk lekarskich, choć powstał w bieżącym roku raport „Stan zwalczania nowotworów Polsce” (16.05.2014 oraz opracowana została „Strategia walki z rakiem (10.06.2014) – nic się nie zmienia.
Nowotwory są drugą przyczyną umieralności w Polsce!
W raporcie czytamy, że na koniec 2013 r. „ogólna liczba lekarzy specjalistów w dziedzinie chirurgii onkologicznej, onkologii klinicznej oraz radioterapii wynosiła ponad 1800 osób„ (wg rejestru Naczelnej Izby Lekarskiej), zaś „system usług w zakresie onkologii powinien obejmować:
- podstawową opiekę zdrowotną,
- sieć specjalistycznych onkologicznych przychodni i oddziałów szpitalnych z ośrodkami szybkiej diagnostyki onkologicznej,
- kilkadziesiąt łatwo dostępnych ośrodków kompetencji posiadających zasoby do leczenia najczęściej występujących nowotworów”.
Budzi się wątpliwość czy postulaty środowisk lekarskich mogą mieć realną szansę bez realnej wiedzy o możliwościach finansowych. Dane o kosztach leczenia gromadzone są w NFZ i to NFZ decyduje komu i jakie środki na leczenie przyznać. Podobnie nie wiemy – co tak naprawdę może minister zdrowia, jaką szanse realizacji mają jego inicjatywy. Trwające od kilku miesięcy rozmowy i negocjacje w sprawie leczenia onkologicznego bez limitu nie przyniosły konkretnych, zrozumiałych dla lekarzy rozwiązań. Karta onkologiczna, którą zamierza się wprowadzić 1 stycznia 2015 r., nie jest opatrzona żadnym programem profilaktycznym , co postulują lekarze. Lekarze nie wiedzą wg jakich zasad kodować pacjenta w systemie informatycznym – a to przecież wiąże się z finansowaniem.
*
Środowisko lekarskie związane z onkologią wydaje się skłócone. Działają dwa stowarzyszenia skupiające lekarzy onkologów – Polskie Towarzystwo Onkologii oraz Polska Unia Onkologii, której członkowie zabierają ostatnio publicznie głos. Jeden z lekarzy onkologów na łamach Gazety Wyborczej (12.02.02014) mówi o fałszowaniu dokumentów w ursynowskim Instytucie Onkologii, o „zbrodni doskonałej”, kiedy pacjent umiera (może umrzeć) z powodu niedoboru wapnia, którego nie zaordynowano po przeprowadzonej operacji czy nie poinformowano o konieczności jego zażywania przy wypisie ze szpitala. Lekarza zwolniono z pracy. Teraz przyjmuje pacjentów w prywatnym gabinecie. Ale jak im niesie pomoc, nie mając w tym gabinecie możliwości zbadania, ani nie udzielając żadnej porady, a pobierając wysoką stawkę za… no właśnie za co? – musiałby na te pytania odpowiedzieć sam.
Ale to już temat innego artykułu, może artykułu o podwójnej moralności? Chciałoby się powiedzieć onkologia najbardziej potrzebny dziś resort ochrony naszego zdrowia, także wymaga leczenia. Niestety, nie wiadomo, od kogo zależy, aby została wyleczona.
Elżbieta Grec
Komentarze
komentarze 3 do “Zarządzanie ochroną naszego zdrowia to katastrofa!”
Pozostaw komentarz:
piątek, 28 - lis - 2014, godz. 20:39
Leczenia wymaga cała nasza służba zdrowia i to nie jest problem. To nawet nie jest dramat. To jest już tragedia! Na wizytę u kardiologa czekałam najpierw trzy miesiące. Wyznaczono mi w maju termin na sierpień. Tydzień przed terminem zadzwoniono z przychodni i zostałam poinformowana, że lekarz przyjmie mnie pod koniec września, bo obecnie…jest na urlopie. W przychodni nie wiedziano w maju,że lekarz będzie miał urlop. Przychodnia duża, ale planowania urlopów nie ma. Ja bym może nawet mogła poczekać, ale moje serce nie chciało, tylko się rozregulowało. Więc poszłam prywatnie, zapłaciłam i…jeszcze żyję. I to wszystko po 40 latach opłacania składek na ubezpieczenie.
Wiele, coraz więcej, wskazuje na to, że jednak z naszym Państwem coś jest nie tak, a nawet więcej: nasze Państwo opuszcza powoli ale skutecznie swoich obywateli. To za co płacimy podatki i inne daniny?
Wszyscy wokół mówią o zmianach, tylko KTO ma ich dokonać? NFZ rozbudowuje procedury i liczbę etatów, a lekarze i pielęgniarki…wyjeżdżają za granicę. Słowem: Jest cudnie!
sobota, 29 - lis - 2014, godz. 12:01
O tym,że w służbie zdrowia jest żle,mówi się od dawna.Restrukturyzacja w szpitalach polega, zwłaszcza na redukcji średniego personelu.Zatrudnianie najtańszych firm sprzątających,co powoduje braki w środkach czystości/brud/.Zatrudnianie osób niepełnosprawnych do transportu chorych/zagrożenie życia/.Obniżanie i tak już niskich zarobków.Procedury ważniejsze od pacjenta-chore!!!!! a kto na tym korzysta…wiemy.
wtorek, 2 - gru - 2014, godz. 11:12
Katastrofa – to delikatnie napisane, brakuje odpowiedniego słowa!!! Pokażcie lekarza pracującego na jednym „etacie”, pomijając jakość jego usługi. Pielęgniarek niedługo zabraknie, za to urzędasów związanych z ochroną zdrowia – nigdy. Przedłużające się diagnozowanie raka to ukryta eutanazja w najgorszym tego słowa znaczeniu. Z drugiej strony patrząc – wszystkie kraje borykają się z dobrze działającym systemem opieki zdrowotnej. Jeśli uczeń na sprawdzianie ściąga – to źle. Niech ministerstwo od zdrowia kiknie w inne systemy i postara się ściągnąć co lepsze pomysły i zastosuje u nas – to będzie dobrze. Ale czy starczy mu odwagi? Czy pozostanie nadal w poczuciu swej niezgłębionej mądrości. Zmiany muszą nastąpić, tak dalej być nie może!!!!!!