ZMARŁ REDAKTOR SŁAWOMIR SOBCZAK
Dziennikarze RP | 14 kwi 2023 11:20 | Brak komentarzy
5 kwietnia 2023 roku, w wieku 62 lat, zmarł redaktor SŁAWOMIR SOBCZAK. Nasz Przyjaciel pracę w mediach rozpoczął w 1983 roku, jako asystent operatora filmowego w Telewizji Polskiej.
Pięć lat później po wyemigrowaniu do Stanów Zjednoczonych, podjął pracę wśród amerykańskiej Polonii, między innymi w Radiu Deon Chicago 1080AM, Radiu 1490AM oraz Polish Television Chicago. Po 25 latach powrócił do kraju i zamieszkał w Krakowie. Od 2013 roku był członkiem Stowarzyszenia Dziennikarzy RP Dolny Śląsk.
Uroczystości pogrzebowe odbędą się 26 kwietnia 2023 roku o godz. 13,00 na wrocławskim cmentarzu Św Wawrzyńca przy ul. Bujwida 51.
Wyrazy serdecznego współczucia Rodzinie i Przyjaciołom Zmarłego składają koleżanki i koledzy z Dolnośląskiego Oddziału SDRP.
40 LAT PRZYJAŹNI. WSPOMNIENIE O SŁAWKU
Kiedy w 1983 roku pojawił się we wrocławskim Ośrodku Telewizyjnym, nie mogłem przypuszczać, że szybko zostaniemy przyjaciółmi. Sławek Sobczak miał zaledwie dwadzieścia dwa lata, ambitne plany, i wiecznie uśmiechniętą twarz. Został asystentem operatora kamery. Ja byłem starszy o jedenaście wiosen, i od pięciu lat realizowałem się jako dziennikarz redakcji sportowej TVP Wrocław (wcześniej we wrocławskiej rozgłośni Polskiego Radia).
Nie potrafię powiedzieć, co sprawiło, iż od początku obdarzaliśmy się sympatią – być może optymistyczne spojrzenie na otaczającą rzeczywistość, ale na pewno miłość do sportu. Sopel, bo pod taką ksywą funkcjonował w ośrodku od pierwszych dni, jako nastolatek uprawiał koszykówkę, ale miłością darzył także wiele innych dyscyplin. Szybko załapał telewizyjnego bakcyla, interesowała go nie tylko kamera, nieśmiało zaczął myśleć o sportowej dziennikarce.
Był towarzyskim „zwierzęciem”, nic zatem dziwnego, że szybko rosło grono Jego przyjaciół, stał się pożądanym gościem na imprezach z udziałem przedstawicieli różnych profesji. No i budził duże zainteresowanie płci pięknej, co pozostało Mu na wiele następnych lat. Usiedliła Go dopiero Dorota, do tego stopnia, iż wkrótce został Jej mężem.
Na ślub przyjechała z USA mama Doroty, i już wówczas namawiała oboje do wyjazdu do Stanów, co wkrótce stało się faktem. Przed wyjazdem, to był sierpień 1988 roku, Sławek zjawił się w domu moich rodziców, komunikując, iż będę pierwszym, którego zaprosi do Ameryki.
Zgodnie uznaliśmy, że to „mowa trawa”, tymczasem już w październiku przyszło zaproszenie do odwiedzin mieszkającego w Chicago kuzyna (oczywiście, żadnego kuzyna nie było, a Sopel poznał go tuż po przyjeździe do Stanów i do tego rodzinnego związku przekonał za pomocą pewnej sumy „zielonych”.
Tak oto, na początku 1989 roku, wylądowałem w USA. Moje plany, związane z tym wyjazdem jednak nie wypaliły, więc po kilku miesiącach powróciłem (chciałoby się rzec – na szczęście) do ojczyzny, do mojej telewizyjnej „fabryki”. Sławek pozostał w Chicago, i to była dobra decyzja, zwłaszcza, że w domu opieki społecznej znalazła pracę Jego mama.
Zaczął się wreszcie realizować w tym, o czym od dawna marzył – w ruch poszła kamera, ale dał się Sopel poznać również jako utalentowany dziennikarz. Telewizyjny i radiowy, z czego skwapliwie korzystały nie tylko chicagowskie media, ale i nowy podmiot na polskim rynku – telewizja POLSAT, dla której zrealizował dziesiątki (a może nawet setki) ważnych materiałów.
W tzw. międzyczasie rozstał się z Dorotą, pozostając jednak z eks- małżonką i Jej bliskimi w bardzo dobrych relacjach. Długo nie wytrzymał jednak jako „wolny strzelec”. Poznał Monikę, krakuskę z krwi i kości, i ta znajomość zakończyła się ślubem. To było już po kilkukrotnych pobytach Sławka w ojczyźnie, za którą tęsknił coraz bardziej. A ponieważ tęskniła też Monika, postanowili wracać do Polski, mimo, iż operatywny, przebojowy, stale rozwijający się zawodowo Sopel znakomicie się spełniał.
Wrócili w 2013 roku – do Krakowa, czego nie mogli odżałować liczni wrocławscy przyjaciele Sławka. Ale choć w grodzie Kraka szybko się zaaklimatyzował, o stolicy Dolnego Śląska nie zapomniał nawet na chwilę. Przyjeżdżał przynajmniej raz w roku, i były to bardzo intensywne trzy, cztery dni (czasami nawet pięć).
Spotkania z dawnymi kumplami „od koszykówki”, gronem stałych przyjaciół – w tym z tymi, których poznał w USA, a którzy również powrócili do kraju – w „Literatce”, oczywiście mnóstwo czasu poświęcał rodzinie (zwłaszcza bratankom). A o Jego przywiązaniu do Wrocławia świadczył także fakt, iż był członkiem Stowarzyszenia Dziennikarzy RP Dolny Śląsk, a nie oddziału krakowskiego. Widywaliśmy się przy okazji każdej z tych wizyt, ale znacznie częściej rozmawialiśmy telefonicznie (i były to na ogół kilkudziesięciominutowe rozmowy), po raz ostatni pod koniec marca.
Sławek „zameldował”, iż przyjedzie do Wrocławia 25 kwietnia, i tym razem pozostanie co najmniej przez sześć dni. Doszedł już do siebie po ciężkiej „przygodzie” z covid 19, coraz częściej z krakowskimi przyjaciółmi grywał w kosza i tenisa, wydawało się, że wraca do dawnej, przedcovidowej formy.
W środę, 5 kwietnia wieczorem spotkał się z kumplami – pretekstem był mecz Barcelony z Realem. Któż mógł przypuszczać, że to ostatnie chwile życia Sławka Sobczaka? Dramatyczne wydarzenie, zakończone zgonem Sopla było szokiem dla wszystkich, którzy Go znali. Do dziś trudno uwierzyć, że już nigdy (przynajmniej w ziemskiej rzeczywistości) się nie spotkamy, nie wychylimy co nieco, nie podyskutujemy o planach na przyszłość.
Właśnie w tym roku mijało czterdzieści lat naszej przyjaźni, bo tak określał – publicznie – naszą znajomość sam Sławek. I więcej lat nie będzie. Smutno, bardzo smutno. Żegnaj Sopel! A może do zobaczenia?
Waldemar Niedźwiecki
Komentarze
Pozostaw komentarz: