ZIEMIA, PLANETA POLAKÓW
Dziennikarze RP | 2 gru 2019 14:01 | Brak komentarzy
(fragmenty felietonu Romana Kurkiewicza, Przegląd nr 49)
Na tym podglebiu wyrastają jak sromotniki relikty dawnych polskich postendeckich rasistów, ze swoim dmowszczańskim zawołaniem: „Jestem Polakiem, więc mam obowiązki polskie”. Dzisiaj te wykopaliska polityczne zasiadają decyzją ponad miliona wyborców w polskim Sejmie. Politycy Konfederacji obeszli Prawo i Sprawiedliwość z prawej, skrajnej flanki, jak to niemal zawsze się dzieje, na nic geniusz i flirtowanie z radykalizmem skrajnej prawicy. I tak przez najbliższe cztery lata będą ci udawacze antysystemowości grać kartą „prawdziwego Polaka”, którego sobie sami wyobrażają. Poseł Winnicki z brawurą godną lepszej sprawy wydał z siebie poniższy komunikat: „Żadne problemy na rynku pracy, skądinąd poważne i trudne, nie mogą przesłonić nam faktu, że zachowanie spójności kulturowej, etnicznej oraz religijnej jest najważniejszym wyzwaniem dla naszego narodu”.
Z posłem Winnickim nie łączy mnie żadne poczucie spójności kulturowej ani religijnej, o etnicznej nie będę się wypowiadać, bo w przeciwieństwie do III Rzeszy nie dysponuję tu żadnymi, nawet pseudo, kryteriami. Mogę powiedzieć więcej: nawet sobie nie wyobrażam, że mógłbym podzielać takie poczucie spójności, a tym bardziej podobne oczekiwanie wobec innych zamieszkujących Polskę czy to obywateli, czy gości.
Tak oto, dzięki przesuwaniu całego spektrum politycznego w prawo, udało się polskiej prawicy, i tej pisowskiej, i tej platformianej, wyhodować czystego polskiego rasistę narodowego. Jego cyniczny współklubowicz, poseł Krzysztof Bosak, sugeruje, że „jeśli rynek pracy i gospodarka rozwijają się bardziej dynamicznie niż sama populacja narodu polskiego, zamieszkująca polskie terytorium, to być może trzeba nieco spowolnić tworzenie nowych miejsc pracy, dopóki nie urodzi się więcej dzieci”. Takich to tytanów gospodarczo-pronatalnych przychodzi nam oglądać w parlamencie.
Ale w cieniu tych wynurzeń można zaobserwować jeszcze coś ciekawszego. Kiedy konfederaci żonglują endeckimi kliszami, nie spotykają się prawie wcale z reakcją liberalnych, „opozycyjnych” mediów. Kiedy jednak przedstawiciele lewicy, czy to SLD, czy Razem, wspomną o nowoczesnych, współczesnych rozwiązaniach ekonomicznych zapętleń niewydolnego państwa, rozlega się krzyk oburzenia i festiwal inwektyw.
I tak twardzi nacjonaliści wygadują, co chcą, a łagodni socjaldemokraci zostają Stalinami i Berią w jednym. Ten strach przed lewicą w połączeniu z ewidentnie rosnącą w siłę lewicową agendą i propozycją polityczną, rozkwitającą na ugorze po POPiS, owocuje histeryczną reakcją. A Polska nie ma już na to czasu. Ani na histerię, ani na bezmyślność, ani na nacjonalizm. Świat jest gdzie indziej. A Polska leży na planecie Ziemia. I chociaż, wbrew temu, co chciałby Andrzej Duda, kula ziemska nie jest „polska”, to nie ma co zawracać Wisły kijkiem.
Komentarze
Pozostaw komentarz: