Zatrzymać czas na papierze
Dziennikarze RP | 8 kwi 2022 07:47 | Brak komentarzy

Fot. Ireneusz SANGER / 24Kurier.pl
Rozmowa z Anną Kolmer, dziennikarką Polskiego Radia Szczecin, przewodniczącą Stowarzyszenia Dziennikarzy RP Pomorze Zachodnie.
Proroctwo o śmierci papierowej książki nie sprawdza się, nie wszyscy są wielbicielami ich elektronicznej wersji. Pomimo spadku czytelnictwa, alarmującym, jak niektórzy dodają, część z nas czyta tradycyjne książki, czytać nie przestanie i nie będzie omijać z daleka księgarni.
A.Kolmer: Technologia czy klasyka? To pytanie pojawia się często. Należę do pokolenia wychowanego z tradycyjną książką w ręku, więc kiedy coś jest nowe, wzbudza zarówno zainteresowanie, jak i niechęć. Osoby, które przyzwyczaiły się do pewnego trybu, nie zawsze są w stanie go zmienić, nawet jeżeli ta zmiana może wyjść na dobre. Książki w wersji elektronicznej znane są od dziesiątek lat, jednak ich popularność rozpoczęła się dopiero w 2007, gdy na amerykański rynek wszedł pierwszy czytnik, obecny lider rynku ebooków – Kindle. Od tego czasu przemysł książek elektronicznych pnie się w górę, robiąc konkurencję papierowym. Walka jest niezwykle wyrównana i swoje racje mają zarówno wielbiciele książek papierowych, jak i tych elektronicznych wersji. Dla mnie i myślę, że dla nas wszystkich ważne jest czytanie, a nie to, w jaki sposób się czyta.
Poza tym, że ta „niszowa”, jak podkreślają niektórzy, czyli drukowana literatura, wciąż ma się dobrze, a wielu twórców opowieści zamieszczanych w wirtualnym świecie marzy o wydaniu ich na papierze, bo to dopiero nobilituje. O czymś też świadczy wysyp wydawnictw; obok wielkich funkcjonują mniejsze i bardzo małe, Stowarzyszenie Dziennikarzy Pomorze Zachodnie też założyło swoje wydawnictwo kilka lat temu, po to, by wydawać książki swoich członków?
Po części tak. To red. Janina Piotrowska zaproponowała utworzenie przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Rzeczypospolitej Polskiej „Pomorze Zachodnie” wydawnictwa, które miałoby wspierać naszych piszących dziennikarzy. Miała doświadczenie, obserwowała zmagania kolegów po fachu z pozyskiwaniem funduszy na wydanie ich książek. Jej zdaniem i później zarządu SDRP „Pomorze Zachodnie”, wydawnictwo byłoby wsparciem dla nich i możliwością zaistnienia w środowisku nie tylko dziennikarskim. I tak się stało.
Działamy na rynku od ponad 5 lat, do tej pory wydaliśmy pięć tytułów: „Wszystkie psy mojego życia” w twoim tłumaczeniu, najbardziej autobiograficzną książkę angielskiej pisarki Elizabeth von Arnim, która po długim czasie zapomnienia ma dzisiaj w świecie nowych czytelników i której twórczość analizują współcześni literaturoznawcy. Elizabeth von Arnim wspomina w tej książce swoje ukochane psy, także m.in. czas spędzony na wsi leżącej niedaleko Szczecina, co jest też wspaniałą promocją naszego regionu. To pierwsze polskie wydanie! Pamiętam, jacy byliśmy dumni z tego.
Potem wydaliśmy książki kapitana Zbigniewa Saka: „Dogonić horyzont” oraz „Wierni banderze”, przygodą dla nas było też elektroniczne wydanie książki „Czasopisma w Szczecinie od 1989 r. Leksykon” autorstwa Krzysztofa Flasińskiego. A teraz ukazuje się nasze najnowsze „dzieło” – „Kulisy mikrofonu i ekranu.„Minidykcjonarz”. Jest to jedna książka w dwóch tomach. Napisali ją tak naprawdę dziennikarze radia i telewizji pracujący w latach 1980-2005 w wieżowcu przy ulicy Niedziałkowskiego 24. To są ich wspomnienia o ludziach, pracy, relacjach międzyludzkich i o tym, czym był dla nich wieżowiec.
Za dziesięć, piętnaście lat niewiele osób będzie pamiętało, że ten wpisany w pejzaż Szczecina budynek był ośrodkiem radiowo – telewizyjnym, którego dziennikarska historia rozpoczęła się w 1980 r., a zakończyła w 2005r. Nie była to łatwa praca, ale udało się, powstał para dokument będący zapisem czasów dla mojego pokolenia burzliwych, pełnych jeszcze wielu znaków zapytania. W tym wieżowcu wielu z nas spędziło najlepsze lata swojego życia. Tam tworzyliśmy początki współczesnego radia i telewizji na miarę naszego regionu.
Jest w kraju jakaś inna organizacja dziennikarska z własnym wydawnictwem?
Na to pytanie nie potrafię odpowiedzieć jednoznacznie. Wiem na pewno, że moi koledzy z innych oddziałów SDRP w Polsce wydają biuletyny, informatory, prowadzą portale internetowe, ale czy tak jak my mają swoje wydawnictwa ? Na pewno powstają tzw. leksykony dziennikarzy. Tak, jak my próbują zatrzymać czas na papierze.
Wspomnijmy jeszcze o grze internetowej stworzonej pod egidą Stowarzyszenia; to był, jak się okazało, też dobry pomysł przybliżający też m.in. dzieje naszego miasta i regionu. Są może nowe pomysły?
Masz na myśli grę miejską pn. RadioGra, która powstała z okazji 75 lat polskiej radiofonii na Pomorzu Zachodnim i która miała przypomnieć najważniejsze wydarzenia z jej historii w formie zabawy edukacyjnej. To był strzał w dziesiątkę. Gra jest dostępna na stronie naszego Stowarzyszenia i cieszy się dużym zainteresowaniem. To właśnie od niej wszystko się zaczęło: nasza książka „Kulisy mikrofonu i ekranu. Minidykcjonarz” i film pod roboczym tytułem „Był sobie wieżowiec”, który powstaje pod kierownictwem Heleny Kwiatkowskiej. Producentem filmu jest Jarosław Dalecki, operatorem Bartosz Jurgiewicz, a pieniądze na jego realizację pozyskaliśmy z Funduszu Filmowego „Pomerania ”. Zorganizowaliśmy również wspólnie z Muzeum Techniki i Komunikacji w Szczecinie wystawę pn. „W świecie dźwięku i obrazu”. Marzy nam się stworzenie stałej ekspozycji mówiącej o historii mediów na Pomorzu Zachodnim.
Czy nam się uda? Trudno powiedzieć, ale jak mówią wielcy tego świata – nie ma rzeczy niemożliwych do zrealizowania. Nie wspomniałam jeszcze o najważniejszej sprawie – o ludziach, firmach, które nasze pomysły akceptują i pomagają je realizować, czyli o sponsorach, a są to: Urząd Miasta Szczecin, Grupa Azoty, Remondis, Techno-Park Pomerania, IDEA-INWEST, którym serdecznie dziękujemy.
I ja dziękuję za rozmowę.
Rozm. Elżbieta Bruska
Tagi: e-booki - książki - Pomorze Zachodnie - Stowarzyszenie Dziennikarzy Rzeczypospolitej Polskiej
Komentarze
Pozostaw komentarz: