Z ANGORY nr 49
Dziennikarze RP | 6 gru 2024 13:17 | Brak komentarzy
Brzytwą po mediach
Czy z każdym powinniśmy rozmawiać? Czy z każdym warto rozmawiać? Czy prawdziwy dziennikarz musi chwytać się brzytwy, by zaistnieć w mediach? NIE, NIE i jeszcze raz NIE! Nie musimy uprawiać dziennikarstwa rynsztokowego! Nie musimy promować w mediach kanalii, złoczyńców i morderców! Ale chętka wybicia się mocą sensacji, niezwykłości i przekraczaniem granic przyzwoitości odbiera niektórym rozum i instynkt dziennikarski.
Krzysztof Stanowski, założyciel Kanału Zero, dla wielu internautów guru dziennikarstwa, lubi naruszać tabu, łamać zasady, ośmieszać innych. To nie zarzut, to stwierdzenie faktu. Taki styl.
Przyciąga i daje wymierne – finansowo – wyniki. Otóż Stanowski, znany m.in. z prowokacji przeciwko Stonodze (pisałem o sprawie w tej rubryce), postanowił zrobić wywiad (plan na 10 grudnia) z Januszem Walusiem – mordercą i terrorystą, Polakiem powracającym z RPA do kraju. Został on skazany prawomocnym wyrokiem na karę śmierci za zabicie z zimną krwią czarnoskórego komunisty Chrisa Haniego. Niektórzy usprawiedliwiali jego czyn, bo przecież zabił komunistę. Być może jakieś grupki narodowców lub faszystów powitają go chlebem i solą na polskiej ziemi. To całkiem możliwe. A redaktor Stanowski zaprosi go do studia, posadzi naprzeciwko siebie i zapyta… Właśnie o co? Dlaczego zabił? Odpowiedź przecież znamy: bo nienawidzi komunistów i chciał… Reszty mogę się domyślić. Kiedyś już dziennikarze zapytali mordercę ks. Popiełuszki: „Dlaczego zabił?”. Co z tego wynikło? Stek bzdetów i konfabulacji mordercy, któremu usłużnie dano sitko i czas na antenie telewizji. Hitlera zapytać nie zdążono, ale są dyktatorzy czekający w kolejce – Kim Dzong Un, Putin i inni.
Stanowski obrusza się i nazywa półgłówkami tych, którzy porównują Walusia z gangsterami. Są środowiska, dla których Waluś nie jest mordercą, tylko idolem, który zabił ze względu na swoje zasady. Taką linię obrony przyjął też 77-krotny morderca z Norwegii Anders Breivik. On też zabijał niewinne dzieci w imię swoich zasad. Płytkość tego argumentu obezwładnia. Nie wolno oddawać przestrzeni publicznej do wygłaszania tyrad ludziom, którzy swoimi czynami zaprzeczyli człowieczeństwu. Ich miejsce jest na śmietniku i w rynsztoku historii, a nie w mediach, choćby nawet rynsztokowych. Czy trzeba być „półgłówkiem”, żeby tego nie rozumieć? W sumie nie obchodzi mnie to, o co chodzi Stanowskiemu, natomiast obchodzi mnie, żeby w mediach nie promowano przekazów pełnych nienawiści, rasistowskich, poniżających innych, antywolnościowych, gloryfikujących morderców i łotrów. Badanie motywacji morderców to zadanie dla sądów i kryminologów.
Podziw mediów i niektórych dziennikarzy dla kryminalistów ma długą tradycję. Zbrodnie, masowe morderstwa, wielkie fałszerstwa i ludzkie tragedie wchodzą w skład katalogu głównych tematów i dziennikarskich motywów. Ale wielcy dziennikarze zawsze stawali po stronie ofiar i pokrzywdzonych, oddając im głos, a ich celem było doprowadzenie przestępców przed oblicze Temidy. Nie wszyscy zasługują na to, żeby z nimi rozmawiać. Oriana Fallaci odmówiła rozmowy z hiszpańskim dyktatorem generałem Franco. Dziś pseudodziennikarze robią celebrytów z morderców, nazistów, terrorystów i rasistów, pozwalając im grzać się w świetle medialnych jupiterów i za dobrą monetę przyjmując opowiadane przez nich bajdy. Którą drogą pójdzie Stanowski? Granica między dziennikarstwem a kloaką wydaje się bardzo cienka.
MAREK PALCZEWSKI
TELEWIZOR POD GRUSZĄ
W Przenajświętszej Rzeczpospolitej najbardziej rodzinną partią, rzec by można prorodzinną do kwadratu, jest PSL. Nie bez przyczyny rodacy twierdzą, iż to obrotowe ugrupowanie zajmuje się generalnie załatwianiem lukratywnych Posad Swoim Ludziom! Spadkobiercy Drzymały, Witosa, Gucwy, Pawlaka mają ciąg na bramkę!
W zasadzie od początku transformacji ustrojowej skupieni są na obsadzaniu państwowych stanowisk swoimi bliskim, krewnymi, przyjaciółmi! Oczywiście zdają sobie sprawę z tego, że uprawiana przez nich polityka kadrowa nie znajduje społecznej akceptacji, ale tym się w ogóle nie przejmują! Robią swoje! Kosiniak-Kamysz, lider ludowców, przywódca chłopów, tych, co to żywią i bronią, nie widzi niczego nagannego w ułatwianiu kariery, załatwianiu lukratywnych posad członkom rodziny. Rzeczywiście nie ma niczego nagannego, ale tylko wtedy, gdy rodzina jest właścicielem zakładu, przedsiębiorstwa, hotelu, jakiegoś gabinetu… i do pracy w nim zatrudnia bliższą i dalszą familię. W przypadku polityków owa rodzinna miłość zwana jest NEPOTYZMEM! To, co w Polsce wybrańcy narodu nazywają polityką prorodzinną, przypomina momentami strukturę i działalność mafijną! PSL-owcy przywiązani bardziej do paśnika niż do gleby powiadają, że kultywowanie tradycji rodzinnych – przechodzenie fachu z ojca na syna – nie jest wcale złem! Przeciwnie – jest wskazane i pożądane! Zgoda, jeżeli mówimy o konkretnym zawodzie, takim jak kowalstwo, rolnictwo, krawiectwo itp.! Nie da się jednak bez NACIĄGANIA, nawijania makaronu na uszy zaliczyć do takich profesji, gdzie z automatu z ojca na syna przechodzi zawód posła, senatora, prezesa spółek Skarbu Państwa! Za komuny żartowano, że w Polsce mnożą się ludzie, którzy z zawodu są dyrektorami. Nikt nie docieka, dyrektorami CZEGO, ponieważ o tym, czego obejmą dyrekcję, decydowała PARTIA! PSL wywodzi się w prostej linii z ZSL – ubogiej, służebnej krewnej PZPR, toteż ciągle słychać śpiew i rżenie ZSL-owskich koni, ciągnących rodzinne bryczki na intratne, państwowe posady!
ANTONI SZPAK
Komentarze
Pozostaw komentarz: