Widmo płycizny oglądu świata
Dziennikarze RP | 10 maj 2014 15:54 | Brak komentarzy
No i doczekaliśmy się nowego widma…i to w warunkach, kiedy świat się otworzył na nas, a my – na świat. Czyżby kolejny paradoks cywilizacji? A jest on tym bardziej prawdopodobny, bo dotyczy dziennikarzy i reporterów, a konkretniej mówiąc – korespondentów zagranicznych, którzy z tego oglądu żyją i nas dożywiają. I właśnie im to poświęcona była konferencja, zorganizowana 6 maja br. w Domu Dziennikarza w Warszawie przez Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP. Temat konferencji wręcz szokujący: „Korespondent – zawód wymierający. Skutki cywilizacyjne zjawiska”.
W panelu na ten temat wzięła udział doborowa stawka dziennikarzy, a więc medioznawca dr Marek Palczewski, redaktorzy – Elżbieta Królikowska-Avis i Piotr Cywiński oraz specjalista od tematyki wschodniej, Jakub Biernat. W czasie dwugodzinnego spotkania z ponad 20-osobową grupą uczestników zainteresowanych tą tematyką, starano się odpowiedzieć na trzy główne pytania: dlaczego korespondentów zagranicznych jest coraz mniej? Czy media są w stanie dobrze rozumieć świat bez korespondentów zagranicznych?
Jakie są polityczne, społeczne i cywilizacyjne skutki tego zjawiska? Na wszystkie te pytania padały odpowiedzi rzeczowe, kompetentne i wiarygodne, oparte na praktycznych doświadczeniach redaktorów, w tym pracujących na rynku amerykańskim, angielskim czy niemieckim. Zabrakło mi trochę opinii na temat prasy i mediów polonijnych oraz ich roli w informacji i promocji problematyki polskiej rzeczywistości na rynkach zagranicznych, nie mówiąc już o ich kontaktach z mediami krajowymi.
Całość problematyki spotkania można by ująć w trzech aspektach. Po pierwsze – w aspekcie liczbowym. Faktycznie, korespondentów zagranicznych na całym świecie mamy niewielu. Z przedstawionych statystyk wynika m.in., że PAP ma 20 korespondentów, radiowa „trójka” dziewięciu, TVP… „aż” pięciu, a „Rzeczpospolita” – zaledwie jednego…
Nie ma co tych danych porównywać z „gigantami” medialnymi typu CNN, który ma 33 biura zagraniczne, a nawet z ITAR TASS, które ma korespondentów w 62 krajach świata. Dla nich jesteśmy po prostu „ubogim krewnym” na mapie medialnej świata.
Drugim aspektem są przyczyny istniejącego stanu. W tej materii poglądów jest prawie tyle, ilu redaktorów – czyli i dużo, i mało. Zdecydowana większość jest zgodna, że główną przyczyną jest brak pieniędzy, bo redakcje „przędą cienko”, a nawet upadają, jak niektóre tytuły prasowe. Tak, jak i w innych dziedzinach, rządzi pieniądz, prawo popytu i podaży, konkurencyjność, ale i wydawcy czy sponsorzy, a nawet redaktorzy naczelni. Ilość informacji nie pokrywa się z jakością, a już na pewno w obszarze informacji gospodarczych z zagranicy. Polityka dominuje i zabija resztę. Cierpi na tym społeczeństwo, jego niedoinformowanie. Jeszcze trochę i możemy przegonić pod tym względem proputinowską Rosję czy wschodnią Ukrainę.
I trzeci aspekt, nazwijmy go „zaradczym”, co można i trzeba zrobić, by istniejący stan zmienić „na lepsze”. By w medialnych blokach informacyjnych nie zamykać się w kręgu
spraw wewnątrzkrajowych, panpolonizmu, bo świat nie kręci się wokół Rzeszowa, Elbląga czy Podkarpacia – trzeba szerzej otwierać ludziom oczy na realia światowe, a zwłaszcza na ich pośredni czy bezpośredni wpływ na nasze życie w naszych, konkretnych realiach. Tutaj uniwersalnej recepty nie ma. Jedno jest pewne, że nie można tolerować i dopuszczać do spadku liczbowego korespondentów zagranicznych. Bo z próżnego i Salamon nie naleje. Na pewno trzeba bardziej zadbać o jakość ich pracy, a to już zależy od doboru jakościowego kadr na korespondentów, od ich znajomości języków obcych poczynając.
*
Wiedza i fachowość czynnika ludzkiego, który od czasów starożytnego Cycerona jest „podstawą wszechrzeczy”, jest decydująca, choć, niestety, jak i w dyplomacji, zasada za mało respektowana. W korespondencjach zagranicznych brak tej wiedzy zastępowany bywa poglądami autora, a przecież to nie to samo. Dopiero połączenie tych obu elementów, plus doświadczenie, mogą przynieść pożądane efekty.
Nie można wyręczać się cytatami czy przedrukami artykułów z prasy zagranicznej, bo to są już informacje „przeżute” i nie zawsze odpowiadające polskim realiom i „konsumentom” medialnym. Wniosek – stawiajmy na rodzimych korespondentów!
Mikołaj Oniszczuk
Komentarze
Pozostaw komentarz: