Tabloidyzacja naszego fachu
Ryszard Sławiński | 28 kwi 2013 10:06 | Brak komentarzy
Jedna z gazet jakieś trzy miesiące temu doniosła, że dziennikarstwo jest zawodem elitarnym, bo pracuje w nim ledwie (a może aż?) 10 tysięcy osób. Żyjąc na tym świecie te ileś lat, mając z zawodem do czynienia od prawie pięćdziesięciu, przecierałem oczy i uszy ze zdumienia. Jeśli w poprzednim ustroju dziennikarzy było ponad 25 tysięcy, możliwości realizowania się w nim daleko mniejsze niż obecnie – nie było przecież tylu telewizji, rozgłośni radiowych, tytułów prasowych, że o komputerach nie wspomnę – to skąd ta niewielka liczba uprawiających ten zawód i dlaczego on jest zawodem elitarnym?
Nadejście transformacji na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych w naszym zawodzie wywołało pospolite ruszenie. Nadzieja na bez przymiotnikową wolność słowa, całkowity brak jakichkolwiek regulacji zawodowych, a właściwie nie zwracanie na nie uwagi, sprawiło, iż nowy zaciąg był młody, ambitny, liczny i bezrefleksyjny. Oto otwarły się bramy raju. Pod starym prawem prasowym, jedynie „dogładzanym” do nowych czasów, prasa pisana nie miała żadnych regulacji i nie ma zresztą do dziś. Skutkiem ich braku jest bałagan, brak reguł, niechęć nowych właścicieli do dziennikarzy, a zwłaszcza do ich ewentualnej ochoty do doskonalenia zawodowego. -Masz być do dyspozycji młody człowieku i nic nie gadać. Jesteś do dyspozycji bez ograniczeń czasowych, ostro rywalizując między sobą, podejmując często zadania dziennikarskie bez refleksji jakościowej, bez rzetelności, bez fair play, bez etyki. Czytelnictwo, słuchalność, oglądalność, liczba odsłon stały się bożkami transformacji. Jeśli tak, to poza wąską grupą tygodników opinii, kilku dzienników reszta bardzo szybko sterowana była i coraz bardziej jest ku pozyskiwaniu mamony. Jakim sposobem? Jakim kosztem? Przede wszystkim kosztem jakości wykonywanej pracy dziennikarskiej, jej poziomu. Kolorowa szata, duże zdjęcia, możliwie najmniej byle jakiego tekstu i…reklama, reklama, jeszcze raz reklama – oto wizerunek dzisiejszej prasy.
Głupie programy w ciągu dnia, reklama, reklama, reklama – to wizerunek dzisiejszego radia i telewizji i śmieszne filmiki w sieci, to obraz – uproszczony rzecz jasna mediów elektronicznych. Głównie prywatnych, choć publiczne pozbawione uregulowanego ustawowo dopływu środków finansowych także pędzą w kierunku komercjalizacji i tabloidyzacji.
Każdego roku wyższe uczelnie, przede wszystkim prywatne, dostarczają na rynek medialny około tysiąca absolwentów wydziałów dziennikarstwa i masowego komunikowania. Jednak licencjaci, magistrowie a coraz częściej doktorzy nie trafiają do zawodu, bo nie ma dla nich miejsca. Redakcje obsadzane są przez menedżment, którego zadaniem może nie jedynym, ale podstawowym jest zdobywanie maksymalnej ilości pieniędzy. Wielkie redakcje jakoś sobie z tym radzą, choć coraz trudniej. Małe media; prasa, radio i telewizja – ona rzadziej w takiej formule występuje – do dziennikarzy mają stosunek hm… praktyczny. – Jedź, zrób materiał ze zdjęciem, ale wróć też z reklamową ramką, artykułem sponsorowanym lub filmikiem do sprzedania. No i tak się kręci karuzela zawodowego upadku. Jeśli młody dziennikarz przymuszany jest do zdobywania reklamy, to jak on może się krytycznie odnieść do lokalnego samorządu, biznesu, spraw społecznych? Niestety, wielu z tych młodych ludzi uznaje, że tak jest po prostu, tak musi być. Wypalają się, marnują zdrowie, zarabiają naprawdę marne pieniądze i w poczuciu beznadziei się starzeją, coraz częściej pytają co dalej, co będzie jak zachoruję? Jak utrzymam rodzinę, czy ktoś mi może w tym wszystkim pomóc?
Pytań i pytających jest coraz więcej. Odpowiadających coraz mniej. Starzy dziennikarze, których w nowych czasach nie chce się za mistrzów, odchodzą również w poczuciu krzywdy, braku spełnienia, gorzkiej i biednej starości. Młodzi „pompowani” przez swoich menedżerów coraz częściej pytają na czym polega atrakcyjność naszego zawodu. No i dlaczego jest on elitarny. Wszak elitarność to nie tylko ilość uprawiających ten piękny zawód, ale też, a może przede wszystkim jego jakość. A ona już była.
Ryszard Sławiński
Komentarze
Pozostaw komentarz: