PRAWA AUTORSKIE DLA DZIENNIKARZY
Dziennikarze RP | 30 lip 2024 19:47 | Brak komentarzy
Ustawa o prawach autorskich i prawach pokrewnych została uchwalona w Sejmie. Dochodzenie do tego rozstrzygnięcia śledził na bieżąco nasz kolega Andrzej Rogiński.
Swoimi uwagami i spostrzeżeniami postanowił podzielić się na naszym portalu, przesyłając dwa komentarze, które publikował na łamach tygodnia PASSA. Ponadto dołączył teksty ustawy zwracając uwagę na art. 997, którego zapisy dotyczą dziennikarzy, ale także Repropolu, który będzie zmuszony do zmodyfikowania swych wcześniejszych ustaleń podziału odszkodowań z tytułu materiałów wykorzystywanych np.w Internecie.
Jaki interes mają politycy, by niszczyć wolne media?
Co się stanie, gdy zniknie PASSA, HaloUrsynów.pl, Polityka, Rzeczpospolita, Gazeta Wyborcza i inne. Wówczas nie będzie miał kto i gdzie publikować informacji ani patrzeć politykom na ich działania.
Afery
Przypominam, że aferę Watergate ujawnił Washington Post, propozycję zmian w ustawie za łapówkę pokazała Gazeta Wyborcza, co potocznie określane było jako afera Rywina. To dziennikarze ujawnili lotnicze podróże marszałka Kuchcińskiego, wskazali, jak z łatwością można było wynieść z magazynu karty do głosowania pozbawione pieczęci i znaków wodnych, podsłuchiwanie konkurencji politycznej przy pomocy programu Pegasus, farmę trolli w Ministerstwie Sprawiedliwości, przyznawanie milionów swoim organizacjom pozarządowym co poznaliśmy jako Willa Plus.
Niektóre decyzje podejmowane w różnych kadencjach przez urzędującego Burmistrza Dzielnicy Ursynów bądź uchwały Rady Dzielnicy spotykały się ze sprzeciwem. Gdyby nie było prasy, o niczym byśmy nie wiedzieli. Powszechne potępienie danej decyzji potrafi doprowadzić do jej wycofania.
Decyzje podejmują ludzie. Ci z nich, którzy pełnią władzę mogą określoną decyzją przysporzyć komuś korzyści. Przykładowo wydanie pozwolenia na budowę niezgodnego z miejscowym planem napełni kieszenie dewelopera. Nawet miejscowy plan można uchwalić w sposób wadliwy, by później oprzeć decyzję na błędzie. Możliwe jest dyskryminowanie spółdzielni mieszkaniowej poprzez zwlekanie z decyzją w procesie przekształcenia dzierżawy w użytkowanie wieczyste. Organizowanie lipnej konsultacji społecznej wbrew mieszkańcom to też sytuacja, którą może opisać dziennikarz a jego tekst opublikować wydawca.
Jeśli chcemy, by ludzie byli równi wobec prawa, musimy dbać o demokrację. Zapewnienie ładu demokratycznego to nie tylko równowaga władzy wykonawczej, stanowiącej prawo i sądowniczej. Bez wolnych mediów to się nie uda.
Kamień milowy
17 kwietnia 2019 r. została przyjęta Dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2019/790 w sprawie prawa autorskiego i praw pokrewnych na jednolitym rynku cyfrowym oraz zmiany dyrektyw 96/9/WE i 2001/29/WE. Celem tej regulacji jest wprowadzenie systemu rekompensat dla wydawców i dziennikarzy za wykorzystywanie materiałów prasowych przez światowe koncerny technologiczne. Obowiązkiem wszystkich państw członkowskich Unii Europejskiej jest jej implementacja, czyli wprowadzenie do krajowego porządku prawnego. To jeden ze 115 warunków, zwanych kamieniami milowymi, wypłaty środków finansowych w ramach Krajowego Planu Odbudowy.
Polska jest jedynym państwem w UE, które nie przyjęło ustawy chroniącej interesu wydawców i dziennikarzy, o czym mówi wspomniana Dyrektywa. A termin minął trzy lata temu. Rząd postanowił nadrobić to spóźnienie i przygotował projekt ustawy o zmianie ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz niektórych innych ustaw (druk nr 406). Projekt wpłynął do Sejmu 16 maja 2024. Dwukrotnie był omawiany przez Komisję Kultury i Środków Przekazu by 28 czerwca doszło do jej uchwalenia.
Poprzedniego dnia poseł sprawozdawca przedstawił sprawozdanie Komisji. Przedstawił posłom treść poprawek, wskazując, która przyjąć a którą odrzucić.
Poniżej odrzucona treść:
- Wydawcy i usługodawcy negocjują, na wniosek jednej ze stron, warunki korzystania z prawa, o którym mowa w art. 997 ust. 2, oraz należne wynagrodzenie.
- Jeżeli w ciągu trzech miesięcy od złożenia wniosku o rozpoczęcie negocjacji, o którym mowa w ust. 1, nie zostanie osiągnięte porozumienie, każda ze stron może wystąpić do Prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów o przeprowadzenie mediacji.
- Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów uzgadnia ze stronami warunki, zasady i harmonogram mediacji.
- Obsługę techniczno-organizacyjną mediacji zapewnia Urząd Ochrony Konkurencji i
Konsumentów. - W razie nieosiągnięcia porozumienia w terminie 3 miesięcy od dnia rozpoczęcia mediacji każda ze stron może wystąpić do Prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów z wnioskiem o ustalenie, w drodze decyzji, warunków i wynagrodzenia, o których mowa w ust. 1.
[…]
Poprawkę zgłosiła posłanka Daria Gosek-Popiołek z Nowej Lewicy z Okręgu Wyborczego Kraków. Przygotowała instrument zapewniający równoprawność negocjacji pomiędzy polskimi wydawcami a tzw. big-techami. Poprawka przepadła. Ustawa została przesłana do Senatu.
Apel
Marszałek Sejmu, Szymon Hołownia, który, zanim został politykiem, był dziennikarzem, znał zdanie Walnego Zgromadzenia Członków Izby Wydawców Prasy podjęte 20 czerwca. Natomiast 25 czerwca Zwyczajne Walne Zebranie Członków Stowarzyszenia Dziennikarzy i Wydawców Repropol, który jest organizacją zbiorowego zarządzania, skierowało identycznej treści apel do
Marszałka Sejmu i wszystkich jego zastępców oraz do Prezydium Senatu. Nadawcy radiowo-telewizyjni, producenci muzyki, filmów, gier i programów komputerowych od kilkudziesięciu lat korzystają z praw, które nie przysługują wydawcom prasy. Projekt ustawy nie zawiera rozwiązania, w którym zostałyby określone warunki w przypadku sytuacji patowych w rozmowach z big-techami bądź nadmiernie przedłużanych. W przypadku istnienia możliwości interwencji organu państwa w razie fiaska negocjacji, jak to wynika z doświadczeń innych krajów, negocjacje kończą się porozumieniami, co oznacza wypłacanie należnych rekompensat dziennikarzom i wydawcom.
Dwie trzecie przychodów reklamowych z polskiego internetu trafia do big-techów. Większość tych środków trafia za granicę. Zrezygnowano z możliwości uzyskiwania rekompensat dla dziennikarzy i wydawców od dostawców usług treści online takich jak Facebook, YouTube, Vimeo, TikTok, X, WhatsApp. Wbrew zapisom Dyrektywy ograniczono ochronę praw wydawców. Prawem pokrewnym ma być zwielokrotnianie publikacji prasowych oraz ich udostępnianie w internecie. Jednak Sejm uzależnił tę ochronę od kryterium celowego. Ma być „chronione tylko takie kopiowanie, które ma służyć rozpowszechnianiu treści w sieci”.
Zdaniem autorów apelu taki zapis sprzyjać może obchodzeniu prawa, ograniczyć zakres ochrony praw wydawców i dziennikarzy.
Andrzej Rogiński
KOMENTARZ
Big-techy korzystają z treści gratis, a zysk z ich wyświetlania nie trafia do twórców tych treści. Po wpisaniu hasła w wyszukiwarce od razu pojawia się szukana treść. Czytelnik jednak nie trafia na stronę wydawcy, który nie generuje ruchu na swym portalu. Mniejszy ruch oznacza mniejsze przychody. Sejm przyjmuje zasadę dzielenia się pieniędzmi przez redakcje i platformy streamingowe, ale wysokość wynagrodzenia mają ustalać redakcje i platformy w ramach negocjacji. Bez określenia zasad negocjacji polscy wydawcy będą w gorszej sytuacji negocjacyjnej.
Skoro big-techy wykorzystują treści wytworzone przez media, to powinny za nie godziwie zapłacić. Poprawka zgłoszona przez posłankę pomogłaby wydawcom, szczególnie prasy lokalnej w egzekwowaniu pieniędzy od światowych korporacji.
Apele wydawców i dziennikarzy „Nie zabijajcie polskich mediów” jest niczym innym jak oczekiwaniem na wyrównanie szans w negocjacjach. Gdzie troska państwa o wolną prasę, której istnienie sprzyja istnieniu demokracji? Dlaczego przytłaczająca większość zysków z reklam ma wyciekać poza Polskę?
Przyszłość polskich tytułów prasowych nie zapowiada się różowo.
Andrzej Rogiński
Załączone dokumenty:
Komentarze
Pozostaw komentarz: