Pożegnaliśmy Zosię Piwowar – legendę podkarpackiego środowiska dziennikarskiego
Dziennikarze RP | 15 lis 2021 18:19 | Brak komentarzy
Zofia Piwowar nie była dziennikarką, ale za życia stała się legendą rzeszowskich i podkarpackich redakcji oraz wydawnictw. Przez pół wieku była czołową korektorką m.in. „Nowin” i miejscowego oddziału Krajowej Agencji Wydawniczej, ostatnie 25 lat – od początku istnienia gazety – kierowała działem korekty w „Super Nowościach”. Spod jej ręki wychodziły do druku ostateczne wersje tysięcy tekstów i setki książek.
Zosia odeszła niemal w przeddzień swych 76 urodzin – 8 listopada 2021 roku. Nagle, po cichu, w ulubionym fotelu, gdzie dniami i nocami czytała dostarczane jej „szczotki”. Tak trudno w to uwierzyć, bo przecież „wszędzie było jej pełno”, do końca, mimo, że dawno już nabyła prawa emerytalne, była aktywna zawodowo. Trudno znaleźć na Podkarpaciu wydawnictwo – mniejsze czy większe – które nie korzystałoby z jej pomocy.
Korektorką byłą wyśmienitą. Niezwykle oczytana, z ogromną wiedzą, znała nazwiska wszystkich lokalnych (i nie tylko) polityków, samorządowców, ludzi kultury, sportu. Wszystkich, kto chociaż przewinął się w czytanych przez nią tekstach. Biedny był dziennikarz czy redaktor, który błędnie napisał imię sołtysa jakiejś zapadłej dziury czy pomylił obrońcę z bramkarzem B-klasowej drużyny na rubieżach Podkarpacia.
Zosia, mimo, że z branżą dziennikarską związana byłą „od zawsze”, nie pchała się pod flesze aparatów, z trudem udało się po śmierci znaleźć jedno Jej ujęcie przy pracy. Fotografia nie odzwierciedla zresztą osobowości tej Wielkiej Damy podkarpackiego dziennikarstwa. Przez łzy smutku żartujemy w środowisku, że publikując zdjęcie, powinniśmy w tle dodawać fonię z Jej głosem. Bo Jej tubalny głos właśnie dźwięczy nam w uszach, gdy Ją wspominamy. Z drugiego końca niemal stumetrowego korytarza w rzeszowskich „Super Nowościach” jej gromki okrzyk stawiał na baczność niejednego delikwenta, któremu zdarzyło się w tekście walnąć jakiś błąd: „Ty małpo w zielonym zaczniesz wreszcie czytać po sobie?”, „Coś tu nabazgrolił tłuku jeden?”.
Szczególnym przeżyciem musiałoby to być dla młodych, początkujących dziennikarzy, którzy z duszą na ramieniu podążali do maleńkiego pokoiku korekty w „Super Nowościach”, gdzie królowała niepodzielnie Zofia. Na miejscu ostry „opeer” szybko jednak zamieniał się w spokojne, rzeczowe wyjaśnienie istoty błędu. „Słuchaj koteńku, to nie może być tak, to trzeba zmienić” – pouczany był wezwany przez Zosię, gdy przeszedł jej pierwszy „nerw”, na odchodne słysząc co najwyżej, że następnym razem za powtórzenie głupstwa będzie mu wyrwane wiadomo co, z wiadomo czego. Zresztą respekt przed Zosią czuli wszyscy, nie tylko nieopierzeni adepci zawodu, ale i stare dziennikarskie wygi, doświadczeni redaktorzy, a nawet właściciele gazety. Potrafiła huknąć na każdego, gdy uznała, że inaczej „do łba nie przemówi”.
Pozostały po Niej liczne wspomnienia i anegdoty, które przeszły do historii. Jedną z na Facebooku wspominała koleżanka Zofii po fachu Anna Szydło: – „W 1975 roku była duża nowelizacja Konstytucji PRL, co było szeroko komentowane w Nowinach Rzeszowskich. Zosia, która pracowała w korekcie, puściła literówkę, i tak na pierwszej stronie poszło, że zmiany konstytucji DOBIJAJĄ zmiany zachodzące w życiu! Miało być, oczywiście, odbijają. Zosia długo się tłumaczyła odpowiednim służbom, a z nią naczelny Nowin, z tej literówki. Jednak zdecydowanie więcej osób chciało jej postawić wódkę!”
Nie raz zdarzały się ostre polemiki między dziennikarzem a korektorką, co później zawsze wspominane było ze śmiechem, zwłaszcza, że sama Zosia potrafiła się przyznać do własnych wpadek lub też nadgorliwości. Do rozpuku się wielokrotnie śmialiśmy z sytuacji, gdy, robiąc wkładkę o iluś tam leciu „Solidarności”, usłyszałem huk od strony korekty i kategoryczny rozkaz natychmiastowego stawienia się przed obliczem Zosi i jej podwładnych. Na miejscu zobaczyłem „szczotkę” pogryzmoloną z góry do dołu. Dziewczyny uznały, że tekst, który przyniosłem, jest napisany nie po polsku i trzeba pisać od nowa. Sęk w tym, że był to oryginalny tekst… 21 postulatów sierpniowych.
Zosia, wbrew swej potężnej posturze i szorstkiemu, groźnemu głosowi, była osobą niezwykle ciepłą. Chyba nikt tak jak ona nie zna codziennych bolączek współpracowników. Wielu u niej szukało porady w życiowych sprawach, Jej się zwierzano z problemów, niezależne od ich skali. Obojętne czy był to konflikt z przełożonym, czy zdrowotne niedomagania czy rozwód. Na Jej słowa otuchy zawsze można było liczyć.
Wychowała dziesiątki, jeżeli nie setki korektorek i korektorów, dzisiaj pracujących w różnych redakcjach i dla różnych wydawnictw. Pocieszamy się, że nie ma ludzi niezastąpionych. W przypadku Zosi Piwowar trudno jednak wyobrazić sobie, żeby ktokolwiek mógł Jej dorównać charyzmą i fachowością. To strata bolesna. Zosia pozostawiła po sobie przejmującą pustkę.
Z Zofią Piwowar przepracowałem w jednej redakcji 14 lat. Mimo, że 9 lat temu nasze drogi zawodowe się rozeszły, to byliśmy w stałym kontakcie, co parę dni ucinaliśmy sobie kilkudziesięciominutową pogawędkę telefoniczną, kilkakrotnie zanosiłem jej do korekty własne książki lub wydawane przez moje wydawnictwo. Ostatniego zlecenia nie zdążyła już ukończyć…
Zosi Piwowar w ostatniej drodze – 15 listopada – towarzyszyły tłumy znajomych i przyjaciół z rzeszowskich redakcji. Spoczęła na rzeszowskim cmentarzu Zwięczyca. Część Jej pamięci!
Szymon Jakubowski
Komentarze
Pozostaw komentarz: