Po świąteczno-noworocznym spotkaniu…
Dziennikarze RP | 17 gru 2014 20:01 | Jeden komentarz
W dziennikarskim świecie słychać głosy, że tegoroczne spotkanie przed Gwiazdką i Nowym Rokiem w SD RP udało się. Było miło, spotkało się po dłuższych przerwach grono starych przyjaciół, przyjaciółek… Padały głosy, może by tak częściej organizować spotkania – nie tylko z okazji świąt. Zresztą wspomniał o tym w swym wystąpieniu i prezes warszawskiego oddziału, że może by tak w przyszłym roku, na powitanie wiosny… Miejmy więc nadzieję.
A i po zakończeniu spotkania, gdy jeszcze kilku z nas pozostało w tej znanej nam od młodości sali, wspominaliśmy jak jeszcze podczas studiów dziennikarskich bywaliśmy tu na sylwestrach i balach karnawałowych. Studenci, jak sobie przypominam, mieli nawet jakąś zniżkę, słowem było nas na takie rzeczy stać. Wspominaliśmy także jak to kiedyś, dom na Foksal był często dla wielu z nas drugim, po rodzinnym, domem. Tu się przychodziło by ciągnąć dyskusje niedokończone w redakcjach, tu można było zjeść obiad, po umiarkowanych cenach, napić się piwa, wina w sympatycznym gronie. Szkoda, że po tzw. transformacji już nic z tego nie pozostało. Czy to znaczy, że zmieniły się czasy i wszędzie tak musi być? I jakże milo się rozczarowałem.
*
Dawno, dawno temu w początkach naszej telewizji niektóre programy ogólnopolskie robiliśmy, przy pomocy i życzliwości miejscowych przyjaciół w Krakowie. Zwykle, po udanych i bezawaryjnych emisjach, bo i takie się wówczas zdarzały, wieczory kończyliśmy w jednym z tamtejszych klubów. W Piwnicy pod Baranami, Pod Jaszczurami, U Krzysztoforów itp. Słowem, do Krakowa ciągnęło mnie zawsze, ale już dawno nie miałem okazji go odwiedzić. Toteż ucieszyłem się, gdy mój przyjaciel od lat dziecinnych przyjechawszy z zagranicy do Krakowa, gdzie po swych teściach ma tu mieszkanie, zadzwonił do mnie: – Przyjedź, mam dobre wino, powspominamy.
Stary Kraków też się zmienia i to jak. Wysiadam z pociągu. Nowy krokowski Dworzec Główny to wielki funkcjonalny obiekt z galeriami, setkami okazałych sklepów, restauracji, barów i kawiarni. I dobra informacja jak poruszać się w tej przestrzeni publicznej. Zatem można go porównać do podobnych dworców w europejskich metropoliach, czego nie śmiałbym czynić z warszawskim Centralnym, nawet niedawno odrestaurowanym.
Idę Floriańską, wspominam jak z kolegą emitowaliśmy z Instytutu Zootechnicznego w Balicach pierwszy program z Krakowa na antenę ogólnopolską. A nazajutrz koleżanka Irena Dziedzic robiła swe Teleecho z Jamy Michalika na Floriańskiej, również na żywo, bo nie było wtedy żadnej rejestracji, nawet magnetycznej. I zaraz po emisji, w tym historycznym wnętrzu, w kawiarni artystycznej, gdzie w roku 1905 powstał legendarny kabaret Zielony Balonik, był skromny bankiet i oficjalne wprowadzenie krakowskiej telewizji regionalnej na „ogólnopolskie salony telewizyjne„. O czym nazajutrz donosiły dumnie miejscowe gazety i rozgłośnia radiowa. A później, ileż to znakomitych spektakli w poniedziałkowym Teatrze Telewizji, programów rozrywkowych i Maćka Szumowskiego reportaży pt. Polska za Miedzą szło z krakowskiego Ośrodka TV.
*
Wieczorem w kamienicy na rogu Sławkowskiej i Szczepańskiej jesteśmy w krakowskim klubie dziennikarzy Pod Gruszką. Przypominam przyjacielowi, że przy tym samym stoliku z widokiem na Rynek i Sukiennice siedzieliśmy bodajże przed ponad pół wieku. Spotkaliśmy się wtedy po dłuższej przerwie, od czasu gdy wyjechaliśmy z rodzinnego miasteczka po maturze. Długo wtedy biesiadowaliśmy, skończyła się nasza kawalerka, przyjaciel ożenił się z krakowianką i tu zamieszkał. Wiec było co wspominać. Dziś siedzimy w tym samym kąciku przy oknie z widokiem na Rynek roziskrzony teraz nowymi technikami oświetlania fasad i zabytków. Ale mebelki przy oknie te same, one się jakby nie starzeją. W drewnianym blacie stolika tkwią jak dawniej holenderskie kafelki. I te same zdjęcia na ścianach. Gdy wzruszony zwierzam się z tego barmance, ta wyjmuje klucze i prowadzi mnie do sąsiedniej, znanej mi z młodości sali z pięknym renesansowym stropem, by pokazać, że i tu nic się nie zmieniło. Tylko to, że lokal stał się teraz już ogólnodostępny. Kiedyś portier, gdy kogoś nie znał, sprawdzał legitymacje dziennikarskie bądź innych stowarzyszeń twórczych. Tak jak na Foksal robił to nasz nieoceniony w różnych potrzebach Pan Leon. Zapewne wszyscy, którzy byli na naszym gwiazdkowym spotkaniu pamiętają Go dobrze.
*
W Krakowie na Sławkowskiej w dziennikarskim klubie Pod Gruszką, także na Rynku, istnieją ze swymi tradycyjnymi nazwami bodajże wszystkie znane z dawnych lat kluby. Oczywiście w ich wnętrzach już nie ta atmosfera, bo i nie ma ludzi tworzących ówczesny nastrój. Teraz przypominają raczej eleganckie restauracje, ale co w nich było pozostawiono. Widać troskę, by wraz z postępem, przy koniecznych przeróbkach i modernizacjach zachować ile tylko można z charakteru i wystroju tego dawnego. Kraków to lubi. Moim zdaniem, w Warszawie tego nie widać. No, może są wyjątki. Toteż, gdy przyjedzie do mnie, do Warszawy, przyjaciel posiedzimy w Alejach Ujazdowskich w klubie „U Aktorów”, dawny SPATIF. Kiedyś zawsze biesiadowaliśmy u nas, na Foksal…
Ale dziś, dawnego wnętrza z naszej młodości prawie nic nie przypomina i byłoby nam smutno. A przed Gwiazdką i Nowym Rokiem trzeba sobie poprawić nastrój. Czego wszystkim przyjaciołom życzę. Trzymajmy się!
Cezariusz.Papiernik
Komentarze
Jeden komentarz do “Po świąteczno-noworocznym spotkaniu…”
Pozostaw komentarz:
czwartek, 29 - sty - 2015, godz. 09:36
Do StowarzysZenia wprowadził nas studentów II roku Studium Dziennikarskiego UW nasz wykładowca (nazwiska nie pamiętam – może Andrzej Leszczyński ?) zimą 1964 roku. Było to dla mnie wielkie przeżycie. Jako studenci jeszcze nie mogliśmy być członkami SDP ale otrzymaliśmy wówczas karty umożliwiające nam wchodzenie do lokalu SDP.
Byłem dumny,że Dom Dziennikarza stał się dla mnie również MOIM domem.