PO MEDIACH Z ANGORĄ (42)
Dziennikarze RP | 2 cze 2024 11:16 | Brak komentarzy
Brzytwą po mediach
„Znaczyło słowo to niemało, kanaliom krzyżowało szyki, aż wzięło i wyparowało z kultury, nauki, polityki” – taka była diagnoza Wojciecha Młynarskiego, a chodziło o słowo „przyzwoitość”. Niedawno w Warszawie odbyła się debata medioznawcza na temat przyzwoitości w mediach, ale jak to zwykle bywa, debata się odbyła, a problem pozostał.
Mamy różne kodeksy etyki dziennikarskiej, ale żaden z nich nie definiuje, czym jest przyzwoitość w mediach ani nie podaje wprost przykładów zachowań przyzwoitych czy nieprzyzwoitych. Można tylko się dowiedzieć, że niektóre z nich są aprobowane, a inne piętnowane. Jest jeszcze Rada Etyki Mediów, która teoretycznie mogłaby rozstrzygać sprawy dotyczące przyzwoitości, ale jej rola jest coraz bardziej umniejszana przez same środowiska dziennikarskie (piszę w liczbie mnogiej, bo taki twór jak „środowisko dziennikarskie” zwyczajnie nie istnieje).
Jak zatem oceniać zachowania takich dziennikarzy, jak Dorota Gawryluk (opisywane przeze mnie w ubiegłym tygodniu) czy Tomasza Lisa? Są przyzwoite, poprawne czy nieprzyzwoite, naganne? Czy zwykłą rolą redaktora naczelnego jest całowanie pracownic pomimo ich protestów czy wkładanie palców w dziury spodni dziennikarki je noszącej? Może to uchodzi, może to tylko taka kultura korporacyjna, a może redaktorska dociekliwość, co też ta dziennikarka pod spodniami ukrywa?
Przypadek Tomasza Lisa jest szczególny, bo właśnie on był oskarżony o molestowanie i mobbing w „Newsweeku”, ale sprawę umorzyła pani prokurator, która stwierdziła, że Lis był „szefem, którego styl zarządzania zatrzymał się w latach 90”. Czyli można było straszyć pracowników utratą pracy, przyciskać do ściany, opowiadać seksistowskie kawały, bo taki był styl lat 90. jeszcze przez dwie dekady XXI wieku? Lis po tym orzeczeniu triumfował i napisał na platformie X, że nie było „żadnego molestowania, żadnego mobbingu” i ogłosił, że jest „absolutnie niewinny”! Naprawdę?! Gdyby choć to przemilczał, to być może ktoś uwierzyłby, że rzeczywiście tak było, ale umorzenie nie oznacza unieważnienia zarzutów i dowodu niewinności, o czym powinien pamiętać. Zeznań kobiet, które były jego ofiarami, nikt nie spreparował. Tomasz Lis miał szansę się nie odzywać, ale z tej szansy nie skorzystał.
Dawno, dawno temu Lis był idolem studentów dziennikarstwa. To czasy już minione. Tomasz Lis mógł zostać politykiem, ale nie zdecydował się na ten radykalny krok, być może czując jego nieodwoływalność. Inaczej niż Szymon Hołownia czy Joanna Lichocka, a wcześniej Jacek Kurski. Teraz przed taką decyzją stoi Dorota Gawryluk, zachęcana przez niektórych polityków i dziennikarzy do startu w wyborach prezydenckich. Niektórzy myślą, że można stać w rozkroku po obu stronach barykady lub przechodzić swobodnie wte i wewte. Nie, to jest droga w jedną stronę – skoro zostałeś politykiem, to już nie jesteś dziennikarzem. Dla odbiorcy polityk strugający niezależnego felietonistę nie jest wiarygodny. To samo obowiązuje w drugą stronę: niezależny dziennikarz nie może być politykiem. A Dorota Gawryluk zdaje się tego nie rozumieć i nie dementuje rzekomych plotek na temat swojego udziału w wyborach: „Ja nie chcę dywagować, spekulować […]. Zostawmy to na dzisiaj”.
Publicysta Piotr Semka w tygodniku „Do Rzeczy” wydaje się sprzyjać jej zamiarom, inaczej niż Wojciech Maziarski z „Gazety Wyborczej”, który te przymiarki nazywa „operacją Gawryluk”, w której biorą udział politycy i „jeden z czołowych polskich biznesmenów” (chodzi o Zygmunta Solorza-Żaka – założyciela Grupy Polsat Plus). Jednak żaden z nich nie skupia się na etycznym aspekcie zachowania dziennikarki, lecz obaj analizują polityczne konsekwencje tych działań. Dla mnie sprawa jest oczywista: Dorota Gawryluk, która prowadzi program „Lepsza Polska”, puszcza oko zarówno do polityków, jak i do telewidzów, pozbawiając się w ich oczach wiarygodności. Jak śpiewał Młynarski, słowo przyzwoitość „wyparowało z nauki, kultury i polityki”. A ja dodam: z dziennikarstwa też.
MAREK PALCZEWSKI
TELEWIZOR POD GRUSZĄ
Prezes Jarosław Kaczyński – według badań i ustaleń doktora Jarosława Kaczyńskiego – jest jednym z dziesięciu NAJMĄDRZEJSZYCH ludzi na świecie, ale zbytnio się z tym nie obnosi! Nie stawia sobie pomników za życia, a mógłby, gdyby tylko miał takie życzenie! Dlatego my, jego rodacy, powinniśmy obchodzić się z Kaczyńskim delikatnie, jak z jajkiem. Powinniśmy być z niego dumni i obrzucać go wyrazami uwielbienia od rana do wieczora! Już z samego tylko faktu, że Jarosław jest jednym z najbardziej cenionych intelektualistów na świecie, NALEŻY MU SIĘ od Polek i Polaków dozgonny szacunek, poważanie, tudzież wikt i opierunek, a nie osiem gwiazdek i miejsce w więzieniu, jak twierdzą zawistni, wraży mu politycy! Ale cóż można na to poradzić – zazdrość i podłość ludzka nie znają granic.
Na szczęście ten skromny, mały WIELKI człowiek, dobroduszny, życzliwy rodakom mieszkaniec Żoliborza, nie zwraca na tych nikczemników uwagi! Robi swoje! Ba, Kaczyński, nie bacząc na podeszły wiek i dokuczającą mu peselozę, SŁUŻY ojczyźnie, narodowi polskiemu myślą, mową i uczynkiem! Jest chodzącym o własnych siłach wzorem do naśladowania dla dzieci i młodzieży! Jarosław nie przestaje służyć Polsce nawet wtedy, gdy głaszcze kota i ogląda rodeo!
Mając świadomość tego, że jest wizjonerem, strategiem tysiąclecia, ostatnią nadzieją białych genetycznych patriotów na skuteczne przeprowadzenie w świętojebliwej, nadwiślańskiej krainie POLEXITU, znalazł czas i stanął po raz drugi przed sejmową komisją śledczą Jońskiego, żeby pouczyć na miejscu jej członków. Uzmysłowić im, jak się mają zachowywać wobec niego, kto i jakie może zadawać mu pytania, tudzież kiedy ma nastąpić przerwa i koniec przesłuchania. To bardzo miło z jego strony, że zechciał bezinteresownie usprawnić pracę owej komisji! Kaczyński w dobroci swej nie szczędził pereł, które co rusz rzucał przed Jońskiego komisarzami, a oni ich nie łapali! Zgroza! Pożartowałem sobie trochę, a teraz jedno zdanie na serio: W Domu Wariatów, Polsce, nie dziwi NIC!
ANTONI SZPAK
Komentarze
Pozostaw komentarz: