PO MEDIACH Z ANGORĄ (41)
Dziennikarze RP | 25 maj 2024 21:24 | Brak komentarzy
Brzytwą po mediach
Rozpoczynamy nowy cykl „Brzytwą po mediach”. Nikt nie będzie oszczędzany. Nie będzie świętych krów ani tematów tabu. Będę pisał o absurdach w mediach, o prawdzie i dezinformacji, o etyce i jej naruszaniu, o manipulacji i propagandzie, czynach godnych i nikczemnych; o wszystkim, co może zainteresować Ciebie, Drogi Czytelniku. Czekam na Twoją reakcję, bo w praktyce dziennikarskiej nie ma nic ważniejszego niż opinia czytelnika, słuchacza czy widza.
Ktoś na antenie śmiał się do rozpuku z przemocy domowej, ktoś siarczyście zaklął w relacji na żywo, bo mu źle poszło, a inny podłożył mikrofon osobie plotącej niewyobrażalne głupstwa – to wszystko działo się w minione dni. „Gazeta Wyborcza” doniosła, że nowy szef TVP w Lublinie nie ma wyższego wykształcenia (nowe-stare standardy?!), a na swoich zastępców mianował propisowskich klakierów. W mediach nie ustają też plotki o starcie w wyborach prezydenckich dziennikarki Polsatu Doroty Gawryluk, a ona tej informacji (dezinformacji?) nie dementuje.
Ostatnia sprawa najbardziej mnie bulwersuje. Chodzi o to, że dziennikarka nie odcina się od tego pomysłu i swoją postawą podsyca zainteresowanie opinii publicznej, pośrednio wykorzystując promocję swojej osoby do promocji własnego programu i Polsatu. 20 lat temu Tomasz Lis (wówczas pracownik TVN) rozważał udział w wyborach prezydenckich, ale się w końcu zreflektował i spekulacje przeciął, choć miał większe szanse niż Gawryluk (chciało na niego głosować 17 proc. wyborców), a przy okazji z TVN go zwolniono. Mówi się, że Gawryluk mogliby wesprzeć prezydent Andrzej Duda i były premier Mateusz Morawiecki, który – jak wynika z mejli Dworczyka – kontaktował się z tajemniczą „Dorotą” z Polsatu, ale to tylko dywagacji ciąg dalszy. Dziennikarze Polsatu ponoć są bardzo niezadowoleni, bo nie chcą być uznawani za sztab wyborczy Gawryluk, a tak to zaczyna wyglądać.
Do wyborów wprawdzie jeszcze rok, ale kampanię można uznać za już rozpoczętą. Włączył się w nią również red. Mariusz Cieślik z „Rzeczpospolitej”, który trzy miesiące temu napisał, że zagłosuje albo na dziennikarza Krzysztofa Stanowskiego, albo na dziennikarkę Dorotę Gawryluk. Wolna wola, ale dla mnie dziennikarz deklarujący poparcie dla dziennikarzy i robiący im klakę to cyrk do kwadratu. Faktycznie, osobliwe podejście: czwarta władza, która kontroluje pierwszą, powinna zastąpić pierwszą, bo ta pierwsza się nie sprawdza… A politycy niech zastąpią wówczas dziennikarzy.
Żyjemy w wolnym kraju i dziennikarz też może zostać prezydentem, podobnie jak aktor, satyryk czy piosenkarz. Ale jest to złamanie dziennikarskich reguł, naruszenie zasad etycznych, bo wejście do polityki to po prostu nic innego jak pakt z władzą, którą ów dziennikarz powinien kontrolować. Siedzenie okrakiem na dwóch grzędach (dziennikarz-polityk, dziennikarz-rzecznik prasowy, dziennikarz-spin doktor etc.), nie jest ani nowym, ani rzadkim zjawiskiem w polskich mediach, ale pokazuje stopień ich zależności od polityki i świadczy o rozdwojeniu jaźni. Albo-albo. Tertium non datur. Albo jesteś dziennikarzem (dziennikarką), albo politykiem (polityczką). Nie możesz odpytywać w studiu polityków, jednocześnie aspirując, by stać się jednym z nich. To jest po prostu nieprzyzwoite, ale kto dziś przejmowałby się staroświecką etyką?! Róbmy politykę w mediach i poprzez media, wystawiajmy swoich w wyborach, zagarniajmy władzę, reklamujmy przy okazji własne programy i fundacje, bo nawet jeśli ostatecznie nasi nie wezmą udziału w wyborach, to przecież show wokół nich będzie się kręcił, a kasa pęczniała.
MAREK PALCZEWSKI
TELEWIZOR POD GRUSZĄ
W koalicyjnym klubie LEWICA – Nowa Lewica, PPS, Razem – karty rozdają i o wszystkim decydują wespół w zespół: Czarzasty, Biedroń i Zandberg. Ten swoisty triumwirat kieruje się zasadą: Na Lewicy nie przejdzie nic, co nie będzie podobało się któremukolwiek z naszej trójki! No i nie przechodzi! Partia przegrywa z kretesem wybory za wyborami, a tercet egzotyczny nie ma sobie nic do zarzucenia – tryska optymizmem i wyśmienitym humorem!
Złotouści przywódcy z uporem osła dardanelskiego roztaczają przed członkami Lewicy wizję świetlanej przyszłości. Potrafią na zawołanie nawijać makaron na uszy – składać obietnice bez pokrycia. Biedroń specjalizuje się w podtrzymywaniu rodaków na duchu i dawaniu ludziom nadziei: „Mam dobrą wiadomość dla Polek i Polaków! Lewica idzie do Parlamentu Europejskiego, żeby zrobić WIELE PRAKTYCZNYCH RZECZY! Jedna z nich będzie niezwykle praktyczna. Doprowadzi do tego, że życie państwa będzie lepsze, łatwiejsze i przyjemniejsze. KONIEC ze ZMIANĄ CZASU!”. Hura, radujmy się! Biedroń, siewca dobrych wiadomości, zajmie się w Brukseli robieniem praktycznych rzeczy! Ma zapał i odpowiedni do tego sprzęt – cyrkiel, ekierkę, kątomierz i kopiowy ołówek!
Do spełnienia obietnicy potrzebny mu jest jeszcze tylko mandat europosła! Ten wielki zapał Biedronia do ciężkiej roboty nie wziął się z niczego. Powstał z uważnego wsłuchiwania się w głos ludu pracującego miast i wsi. „To jest postulat Lewicy, który jest niezwykle praktyczny. Aż 70 proc. Polaków zgodnie z ubiegłorocznym badaniem IBRiS-u chce, żebyśmy nie zmieniali czasu dwa razy do roku, bo to jest dla ludzi niezwykle uciążliwe!”. Masz, chłopie, rację. Jest uciążliwe, ale nie aż tak wkurzające jak twoje wyssane z palca zapewnienia i obietnice. Człowieku, jesteś NIEWIARYGODNY!!! Wpuściłeś w kanał szanowną profesor Monikę Płatek i wyrolowałeś, wykorzystałeś dla własnej politycznej kariery ugrupowanie Wiosna! Sumując: najlepszą wiadomością ogłoszoną przez Biedronia będzie ta, że stuli gębę i przestanie przynosić Polakom dobre wiadomości!
ANTONI SZPAK
Komentarze
Pozostaw komentarz: