Odszedł od nas Bronisław Cieślak (1943-2021)
Dziennikarze RP | 2 maj 2021 13:40 | Brak komentarzy
2 maja 2021 roku dotarła do mnie wiadomość o śmierci Bronisława Cieślaka. Choć w ostatnich miesiącach co jakiś czas dociera do mnie informacja o śmierci jakiegoś dobrego znajomego (dr Stanisława Dziedzica, czy prof. Mirosława Handke), to jednak śmierć Sławka bardzo mnie poruszyła, tym bardziej że jeszcze przed świętami wielkanocnymi gadaliśmy przez telefon prawie godzinę i umawialiśmy się na spotkanie w jego Marcyporębie, jak popuści trochę pandemia.
Znałem go od roku 1962, studiowaliśmy po sąsiedzku (on etnografię, ja historię a potem socjologię), no i oczywiście spotykaliśmy się raz w tygodniu „na wojsku”. Przed końcem studiów wylądowaliśmy na poligonie w Lidzbarku Warmińskim, nasza podchorążacka kompania była bardzo kolorowa, byłem w tym samym plutonie co Sławek, Adaś Zagajewski, Zbyszek Nęcki, czy (Maestro) Antek Wit z PWSM. Dwóch pierwszych spośród wymienionych nie ma już z nami.
Sławek miał dobry głos, żyłkę dziennikarską, nie zdziwiłem się więc, kiedy dowiedziałem się, że wylądował w Polskim Radiu Kraków. Tam zaprzyjaźnił się z mistrzem reportażu Jackiem Stworą. Potem zaczął pracę na Krzemionkach. Tam dostrzegł go Roman Załuski, który zaproponował mu udział w serialu „Znaki szczególne” (1976 r.). Kilka lat potem Krzysztof Szmagier, który chciał nakręcić polski serial kryminalny z dzielnym oficerem-detektywem, dostrzegł w Sławku odtwórcę głównej roli i tak narodził się porucznik Sławomir Borewicz (Sławek – zdrobnienie od Bronisław – tak mówili do Niego najbliżsi – rodzina i przyjaciele), gwiazda serialu „07 zgłoś się”.
Popularność tego serialu i oczywiście Sławka, jako głównego bohatera, była olbrzymia. Pamiętam jechałem z nim z Warszawy do Krakowa jego pierwszym samochodem – dużym Fiatem (125 p), w kolorze yellow-bahama, to było chyba wszystko, co kupił sobie za nędzne honorarium w tym serialu (a jeszcze na Fiata dostać musiał talon!). Jedziemy tym autem i w okolicach Radomia zatrzymuje nas „lotna”. Młody milicjant wsadził głowę do auta, rozpoznał Cieślaka i zakrzyknął: panie poruczniku, jak byśmy wiedzieli, że pan będzie jechał przez Radom, bo byśmy Pana na sygnale… I prawie na sygnale wyprowadził nas ten milicyjny samochód za Radom.
Parę razy obserwowałem, jak lubili go milicjanci w Krakowie. A incydent z wjechaniem pod prąd w ul. Paderewskiego przy Starym Kleparzu. To temat odrębny, w którym prawdziwe jest to, że jakieś pół roku wcześniej ten kierunek wjazdu w ulicę był dostępny, oraz, że młody służbista-milicjant autentycznie nie rozpoznał aktora grającego rolę detektywa-milicjanta, a starszy kolega patrzył na to ze złośliwą satysfakcją.
Potem przyszły inne czasy i Sławek został pozbawiony pracy w telewizji. Prowadzili nawet z Anią mały kiosk w Domu Turysty, ale gapiów było sporo, a zysk niewielki. Zatrudniłem go jako Prezes Oddziału SD RP na półetacie sekretarza Oddziału. Miał biurko, telefon, potem pojawiły się propozycje, jednej czynnie sekundowałem, było to Telewizyjne Biuro Śledcze. Zaczęto pokazywać powtórki „07 zgłoś się”, koledzy z SLD się obudzili i Sławek wystartował w wyborach do Sejmu (był w nim dwie kolejne kadencje).
Przez jakiś czas mieszkaliśmy obok siebie, w sąsiednich blokach na ul. Słomianej. Codziennie spacerował po osiedlu ze swoim psem Stepem, więc okazji do pogaduszek było sporo. Brał także udział w różnych dziennikarskich imprezach w Klubie Pod Gruszką, aktywnie włączając się w prace Stowarzyszenia. Jury przy znało mu Honorową Złotą Gruszkę w 2018 roku. Kilka lat temu prowadził mój benefis w Klubie.
Jak pisałem na początku – umawialiśmy się na spotkanie. Ale niestety, dojdzie do niego, zapewne w zaświatach. W imieniu Koleżanek i Kolegów żegnam Cię Sławku. Byłeś naszym wypróbowanym Przyjacielem. Będzie nam Ciebie bardzo brakowało.
Zbigniew Bajka
Honorowy Przewodniczący
Stowarzyszenie Dziennikarzy
Rzeczypospolitej Polskiej
Żegnam Bronka
Z Bronkiem Cieślakiem przyjaźniłem się od lat, choć różniły nas dwie rzeczy – nigdy nie byłem, tak jak on, ministrantem i nie należałem do PZPR, bo starałem się przez całe życie zachowywać dystans wobec tych dwóch instytucji. Cieślak urodził się 8 października 1943 r. i mieszkał na Kazimierzu, która to dzielnica po wojnie była centrum życia miejskiego lumpenproletariatu, złodziei i prostytutek.
Aby go uchronić od tego towarzystwa, matka zapisała go do kółka ministranckiego przy kościele Bożego Ciała. Wtedy to opiekun ministrantów ks. Rudolf Droździewicz zaproponował wystawienie napisanej przez siebie jednoaktówki o męczeństwie św. Tarsycjusza, który wolał zginąć ukamienowany przez pogan, niż oddać im niesiony pod płaszczem Najświętszy Sakrament i powierzył Bronkowi zagranie postaci tego świętego. Wcielił się więc w wolę Tarsycjusza i na schodach jednego z bocznych ołtarzy ginął pod gradem papierowych kul.
Potem Bronek, młodszy ode mnie o dwa lata, studiował etnografię na UJ a ja polonistykę. On rozpoczął pracę w krakowskiej rozgłośni Polskiego Radia, a ja w „Dzienniku Polskim”. Wkrótce Cieślak przeszedł do TVP Kraków i w 1985 roku został powołany na stanowisko zastępcy redaktora naczelnego TVP do spraw artystycznych.
Z wielkim sentymentem wspominam jego pracę na tym stanowisku. Teatr krakowskiej telewizji realizował bardzo ambitne przedstawienia, reżyserami byli Jerzy Jarocki, Andrzej Wajda i oczywiście Kazimierz Kutz, którego Cieślak ściągnął do krakowskiej telewizji. I wtedy nagle, w 1991 roku nastąpiło coś, co Bronek mi krótko kiedyś streścił „Dup i nie ma człowieka”. Z dnia na dzień kazano mu spakować manatki i wynosić się z telewizji, bo należał do PZPR i był „nomenklaturą partyjną”.
Bezrobotnemu Bronisławowi Cieślakowi koledzy z lewicy zaproponowali start w wyborach do Sejmu w 1991 roku, ale nie udało mu się zdobyć wystarczającej liczby głosów. Otworzył kiosk w holu krakowskiego Domu Turysty przy ul. Westerplatte, gdzie go czasem odwiedzałem. Sprzedawał czekolady, gumy do żucia, zegarki.
W 1997 roku krakowska lewica przypomniała sobie o Cieślaku, bo znowu zaczęto w telewizji pokazywać zrealizowany w latach 1976-1989 głośny serial „07 zgłoś się”, w którym grał rolę porucznika Sławomira Borewicza, wystartował w wyborach i był posłem przez dwie kadencje. Prace w parlamencie traktował poważnie i starał się sumiennie wypełniać swoje obowiązki, ale jak mi kiedyś powiedział, w 1997 roku lewica szukała „małpy”, czyli kogoś atrakcyjnego, kto przyciągnie wyborców, piłkarza, piosenkarza, aktora. Wstawiono go na wszelki wypadek na piątym miejscu, a tu okazało się, że „małpa” weszła do parlamentu. Nie mogłem mu tylko wybaczyć jazdy samochodem w 2001 roku pod prąd w centrum Krakowa w stanie lekkiego zamroczenia i po zatrzymaniu przez policję tłumaczenia się, że chroni go immunitet.
A ostatnie lata życia Bronka Cieślaka to współpraca z telewizją Polsat i rola Bronisława Malanowskiego w serialu „Malanowski i partnerzy”. Ten Malanowski to jakby dalsza część przygód Borewicza, milicjanta z okresu PRL, który po odejściu ze służby postanawia wykorzystać swoje doświadczenie i zakłada biuro detektywistyczne. A Borewicz to mu towarzyszył do końca życia, nawet na ulicy mówiono, że to idzie 07. Dlatego też na pytania o Borewicza odpowiadał, że z porucznikiem żyje w związkach partnerskich.
Żegnam Cię w imieniu swoim i całego krakowskiego środowiska dziennikarskiego.
Leszek Konarski
Laureat Złotej Gruszki
Pogrzeb Bronisława Cieślaka odbędzie się w dniu 10 maja 2021 roku na Cmentarzu Podgórskim w Krakowie o godzinie 13:00. Prosimy pamiętać o zachowaniu dystansu i wszelkich wymogach epidemiczno sanitarnych w czasie uroczystości.
Komentarze
Pozostaw komentarz: