NIE ODPUSZCZAJCIE

| 10 lis 2020  18:42 | Brak komentarzy

Kochani młodzi, jestem z Wami z całych sił.
Kraj jest nasz i trzeba wrzeszczeć
OLGA LIPIŃSKA


Dziewczyny, bardzo was podziwiam i szanuję za to, że domagacie się z takim uporem swojego. Brawo!!! Nie mogę iść z Wami, bo słabo chodzę (jestem po wypadku samochodowym), jednak krzyczę razem z Wami, chociaż mnie już nie słychać, ale swoje już wykrzyczałam.

Już w 1990 r., po wyborach, kiedy prymas wszedł butnie do polskiego Sejmu, śpiewając: „Boże, coś Polskę”, krzyczałam: „Uwaga, szykuje się państwo wyznaniowe!”. Potem religia w szkołach. Krzyczałam: „Jasna cholera, wskrzesza się dumnego narodowego kołtuna z głupim pustym czerepem i Matką Boską w klapach”.

Awanturowałam się w latach 90., że ten kłamliwy, chciwy, rozpasany Kościół jako obrońca wolności bezczelniej zaczynał zaglądać nam do sypialni, pouczać i grzebać w duszach i sumieniach. Kościół katolicki, ostoja, cholera jasna, moralności, duchowości, dobra i opieki, okradał do kości ten biedny, dorabiający się kraj. Chciwi wielebni coraz bezczelniej naciskali na władzę świecką, żądali ziemi, pieniędzy, władzy i praw. I wszystko to dostali od strachliwej władzy świeckiej, nie wyłączając rządzącej w swoim czasie lewicy.

Wielebni oprócz niewątpliwie najwyższej klasy moralności mieli także najcięższy młot na czarownice – papieża Polaka. Tylko tego było trzeba narodowi czołgającemu się cierpliwie ku Zachodowi. Bezmyślnych „prawdziwych Polaków” utwierdziło to w gigantycznej megalomanii. „To my, prawdziwi Polacy, wydaliśmy na świat papieża Polaka. I to my, prawdziwi Polacy, możemy teraz dać wpierdol pedałom, a nawet Ruskim!!!”, grozili z łomem w rękach przy łagodnie aprobujących takie stanowisko klechach. Za takie poglądy i opinie o Kościele na początku lat 90. musiałam pożegnać się z częścią moich przyjaciół i znajomych, dla których nowym salonem towarzyskim stał się kościół ks. Popiełuszki. Absolutnie, koniecznie trzeba było bywać na niedzielnej mszy o dziesiątej „u Popiełuszki”.

W tym czasie w 1991 r. puściłam w kabarecie piosenkę „Urzędnicy pana B.”. W piosence padły słowa: „Nie potrzebuję urzędników w moich rozmowach z panem B.”. Chodziło oczywiście o to, że modlić można się wszędzie, niekoniecznie w towarzystwie klechów. I klechy rozpętały piekło. Jeden z ważniejszych wtedy posłów na Sejm zgłosił postulat usunięcia mnie nie tylko z telewizji, ale i z Polski. Kościół oszalał. Księżulo z ambony ostrzegał komunijne dzieci, aby nie oglądały moich kabaretów, bo to grzech śmiertelny.

Od początku nie miałam żadnych złudzeń co do formacji, która przejęła rządy w 1989 r. Z czym przyszli? Z jaką ideą? Z jaką wolą przemiany duchowej, mentalnej? Przynieśli na tekturze hasła: „Wolność, wolne związki i dwa tysiące podwyżki dla każdego”. Słynne 21 postulatów. I co zostało nawet z tego? Hasło naczelne: „Bierzemy sprawy w swoje ręce!”. Jakie ręce? Chłopskie, robotnicze, brudne, spracowane. To już było. Z tym przyszli? Nie było mowy o tym, kim jesteśmy, w co mamy wierzyć i co zrobimy ze sobą w nowej rzeczywistości. Nikt nie wyartykułował, jaka ma być ta wolna Polska. Jak to jaka? Wolna! To znaczy, że co? No, że wszystko wolno, tak? Profesorowie Geremek, Król, Balcerowicz i inni nawet nie próbowali sformułować nośnego duchowego hasła.

Co proponowali? Powtarzali jak mantrę frazesy o braniu we własne ręce, o przedsiębiorczości i o wielkości Polaków. Dorabiajcie się, bo teraz wolno. Nareszcie wolność otwarcia własnego sklepiku. To były hasła bardzo zresztą nośne dla Polaków pragnących jak powietrza wszelkiego materialnego dobra. No i Polska wzięła w swoje ręce i pięknie się rozwijała. Jacy byliśmy dumni – forsa, forsa, forsa!!! Za wszelką cenę. Poszły w diabły wszystkie, nawet wyblakłe wartości, jak współczucie, wspieranie się w nieszczęściu, ochrona słabszych, godność ludzka. Została tylko pisana solidarycą na plakatach Solidarność – i obecny przewodniczący tej Solidarności wielmożny pan Duda. I jak ostrzegał Mickiewicz: „Wszystko przejdzie. Po huku, po szumie, po trudzie. Wezmą dziedzictwo cisi, ciemni, mali ludzie”.

No i tak powoli doszły do władzy ostatnie szeregi tamtych spod stoczni. Nieszczęśni, zakompleksieni nieudacznicy niezdolni nawet do układania bruku. Za to pełni nienawiści do tych, którzy coś w życiu zrobili i robią, że się zrealizowali nawet w trudnych czasach. Trzeba im przeszkodzić, opluć, zepsuć, obrzygać i skopać. Ale żeby tego dokonać, trzeba mieć władzę za wszelką cenę i na złość postawić głupią kuchtę na czele Trybunału Konstytucyjnego. Był już nawet wzorzec, już towarzysz Lenin głosił: „Nawet kucharka może sprawować władzę”.

I o co, do diabła, chodzi z tymi demonstracjami? Czego one chcą, te głupie baby, denerwuje się władza. Przecież do nich nie strzelamy, a moglibyśmy, bo władza jest od tego, by był porządek, ostrzega „Najważniejszy”. „Czego chcecie? Czego? Wyboru? Decyzji? To my decydujemy, a wy macie milczeć i rodzić więcej Polaków, bo rasa wyginie, ale wy, wredne, głupie, babskie mordy, wy blondyny pieprzone, nie macie o tym pojęcia!”. „Najważniejszy” karci kobiety i grozi: „Jazda mi z tych ulic, bo przestanę być, kurwa, grzeczny i będzie czego żałować, jak pójdzie jucha. No!”.

Kochani młodzi, zazdroszczę Wam, że możecie wrzeszczeć razem. Jestem z Wami z całych sił. Nie wyjeżdżajcie z tego kraju, nie dawajcie satysfakcji tym dupkom chwilowo przy władzy. Kraj jest nasz i trzeba wrzeszczeć, nie odpuszczać i wiedzieć, że źródłem wszelkiego zła od wieków jest w Polsce Kościół. I dokąd Kościół będzie miał w Polsce znaczenie, będziemy zadupiem świata. Nie odpuszczajcie. Brawo!

Przegląd nr 46

Komentarze

Pozostaw komentarz:





  • Międzynarodowa Legitymacja Dziennikarska

    legitymacja Członkowie naszego stowarzyszenia mogą uzyskać legitymacje dziennikarskie (International Press Card) Międzynarodowej Federacji Dziennikarzy FIJ (IFJ), z siedzibą w Brukseli.
  • POLECAMY

    Dziennikarz Olsztyński 4/2023  
    BEZPIEKA WIECZNIE ŻYWA Trafiamy na książkę Jacka Snopkiewicza „Bezpieka zbrodnia i kara?”, wydaną wprawdzie przed trzema laty, ale świeżością tematu zawsze aktualna. „Bezpieka” jest panoramą powstania i upadku Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, urzędu uformowanego na wzór radziecki w czasach stalinizmu.

    Więcej...


    Wojciech Chądzyński: Wrocław, jakiego nie znacie Teksty drukowane tutaj ukazywały się najpierw w latach 80. ub. wieku we wrocławskim „Słowie Polskim”, nim zostały opublikowane po raz pierwszy w formie książkowej w 2005 roku.

    Więcej ...


    Magnat prasowy, który umarł w nędzy 17 grudnia 1910 roku ukazał się w Krakowie pierwszy numer Ilustrowanego Kuryera Codziennego – najważniejszego dziennika w historii polskiej prasy. Jego twórca – pochodzący z Mielca – Marian Dąbrowski w okresie międzywojennym stał się najpotężniejszym przedsiębiorcą branży medialnej w Europie środkowej.

    Więcej ...


    Olsztyńscy dziennikarze jako pisarze Niezwykle płodni literacko okazują się członkowie Olsztyńskiego Oddziału Stowarzyszenia. W mijającym roku ukazało się sześć nowych książek autorów z tego grona. Czym mogą się pochwalić?

    Więcej ...



    Wyścig do metali rzadkich Niedawno zainstalowany w Warszawie francuski wydawca Eric Meyer (wydawnictwo o dźwięcznej nazwie Kogut) wydał na przywitanie dwie ciekawe pozycje, z których pierwszą chcemy przedstawić dzisiaj. To Wojna o metale rzadkie francuskiego publicysty Guillaume Pitrona, jak głosi podtytuł Ukryte oblicze transformacji energetycznej i cyfrowej.

    Więcej...

     

  • RADA ETYKI MEDIÓW

  • ***

    witryna4
    To miejsce przeznaczamy na wspomnienia dziennikarzy. W ten sposób staramy się ocalić od zapomnienia to, co minęło...

    Przejdź do Witryny Dziennikarskich Wspomnień

    ***

  • PARTNERZY

    infor_logo


  • ***

  • FACEBOOK

  • ARCHIWUM

  • Fundusze UE

    Komitety Monitorujące Reprezentacja Stowarzyszenia Dziennikarzy Rzeczypospolitej Polskiej jest pełnoprawny, członkiem Komitetów Monitorujących programy krajowe i programy regionalne. Aby wypełnić wszystkie wymogi postawione przed Stowarzyszeniem Dziennikarzy podajemy skład poszczególnych Komitetów Monitorujących.

    Więcej...