Kto nie lubi fortepianów?
Andrzej Maślankiewicz | 22 paź 2013 20:29 | Brak komentarzy
Od 47. lat nieprzerwanie, co roku we wrześniu, odbywa się w Słupsku Festiwal Pianistyki Polskiej. Na estradzie Filharmonii i Teatru królują fortepiany i pianiści. Melomani wypełniający teatralną widownię udowodniają, że jest to wydarzenie kulturalne dużej miary, bez przesady, święto pianistyki polskiej. Wybitni pianiści dają znakomite koncerty i recitale, młodzież przyjeżdża po naukę na tak zwanych warsztatach pianistycznych i uczestniczy w konkursach.
Czas nie stoi w miejscu – napisał we wstępie do programu 47. Festiwalu– dyrektor artystyczny FPP, Jan Popis, a tu patrzeć jak niebawem będziemy mieli w Słupsku Złoty Jubileusz Festiwalu.
W 2016 roku przypadnie 50–lecie Festiwalu pod wieloma względami wyjątkowego. Dlaczego wyjątkowego? Ponieważ tak poważna impreza muzyczna odbywa się z dala od centrów kulturalnych, od stolicy i mimo wielu przeciwności w ostatnich latach, nikłego wsparcia ze strony tych, którzy powinni pomagać, borykając się z kłopotami finansowymi – Festiwal trwa i rozwija się z roku na rok.
W roku 1967 kiedy po raz pierwszy władze Słupska i działacze Słupskiego Towarzystwa Społeczno – Kulturalnego pod kierownictwem nieodżałowanego Jerzego Bytnerowicza, zorganizowali I Festiwal Pianistyki Polskiej, inauguracyjne koncerty i recitale uświetnili najwybitniejsi z wybitnych: Halina Czerny – Stefańska, Lidia Grychtołówna, Barbara Hesse – Bukowska, Ryszard Bakst , Jerzy Godziszewski i Władysław Kędra. Każdy kolejny festiwal nawiedzała plejada gwiazd pianistyki. Na słupskiej estradzie, z orkiestrą „Symfonia Baltica”, koncertowali m.in. Józef Kański, Marek Drewnowski, Adam Harasiewicz, Witold Małcużyński, Janusz Olejniczak, Ewa Osińska, Leszek Możdżer, Krystian Zimerman, Rafał Blechacz. Niektórzy wielokrotnie. Wszystkich wyliczyć nie sposób. Wykonawców było ponad 300. Wybitni pianiści nadają rangę Festiwalowi, ich udział świadczy o niesłabnącym zainteresowaniu. Niestety zainteresowanie to jest jednostronne, występuje wśród muzyków i melomanów. Natomiast gdy się prześledzi relacje medialne, udział dziennikarzy , recenzentów , policzy liczbę nagrań w radio i telewizji , bezpośrednich relacji z koncertów, to okaże się , że z roku na rok popularyzacja Festiwalu maleje, żeby nie powiedzieć zanika. Organizatorzy martwią się tym bardzo.
Za czasów Jerzego Waldorffa – wielkiego orędownika i propagatora Festiwalu, w ogólnopolskich programach radia i telewizji nie brakowało relacji i retransmisji z wydarzeń festiwalowych. Były reportaże, wywiady i recenzje. Jerzy Waldorff osobiście zabiegał o medialny rozgłos. Podkreślał wielokrotnie, że słupski Festiwal, jako ewenement w tej kategorii na skalę europejską, może światową, zasługuje na popularyzację. Niewyobrażalne w tamtych latach było, aby na inauguracyjnym koncercie, zabrakło ministra kultury. Dziś gdy pojawia się urzędnik ministerialny z najniższego szczebla, słupszczanie uznają to prawie za święto. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego wprawdzie wspiera finansowo Festiwal, ale to wsparcie jest co roku skromniejsze. Kryzys, o którym wspomina się w kontekście dotacji, nie może usprawiedliwiać malejącego zainteresowania poważnym Festiwalem, jego kulturotwórczymi walorami, upowszechnianiem muzyki poważnej na najwyższym poziomie czy dokształcaniem młodych pianistów. Festiwal Pianistyki Polskiej w Słupsku nie może być traktowany jak jeden z wielu. W sposób zasadniczy poziomem i rangą wyróżnia się on na tle innych imprez muzycznych, ale niestety musi konkurować w dostępie do mediów i środków finansowych z innymi imprezami spod znaku mocnego uderzenia.
Społeczeństwo żyjące bez muzyki poważnej, karmione wyłącznie rockiem, czy metalem staje się społeczeństwem kulturalnie ubogim. Czy to znaczy, że nie lubimy fortepianów? Frekwencja w salach koncertowych przeczy tej tezie. Na koncerty symfoniczne czasem trudno zdobyć bilety. Muzyki poważnej słuchają dorośli i coraz liczniej młodzież. Kto więc nie lubi fortepianów? Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że po pierwsze fortepianów nie lubią w resorcie kultury, po drugie w mediach. Publiczne środki przekazu, redakcje ogólnopolskie radia i telewizji, powinny mieć zdecydowanie więcej miejsca na propagowanie muzyki poważnej.
Wszystkie wróble w Słupsku ćwierkają, że redakcji muzycznej II Programu PR nie jest po drodze z dyrektorem artystycznym FPP Janem Popisem. Ale czy to wystarczający powód by Festiwal Pianistyki Polskiej traktować po macoszemu? Dlaczego TVP, poświęcająca całe bloki programowe wątpliwej jakości kabaretom, nie przejawia większego zainteresowania słupskim Festiwalem? Dlaczego PAP nawet nie zauważa w swoich serwisach tego ważnego wydarzenia kulturalnego?
*
Festiwal Pianistyki Polskiej wymaga wsparcia. Wielcy giełdowi sponsorzy niech wreszcie dostrzegą, że miliony przeznaczane na sponsoring piłki nożnej są pieniędzmi wyrzucanymi w błoto. Znikoma część tych kwot skierowana na wsparcie takiej imprezy jak Festiwal w Słupsku, na sponsorowanie relacji radiowych i telewizyjnych z koncertów, zaowocuje pogłębieniem wiedzy muzycznej w narodzie, a to może przynieść znacznie więcej pożytku niż przegrany mecz piłki nożnej z Ukrainą czy remis z Mołdawią lub Czarnogórą.
Andrzej Maślankiewicz
Zdjęcie: www.slupsk.pl
Komentarze
Pozostaw komentarz: