Jan Widacki. Ach, co to był za ślub!
Dziennikarze RP | 30 lip 2020 20:38 | Brak komentarzy
Takiego jeszcze nie było! Sobota, 18 lipca 2020 r. Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach. Wśród gości sam Jarosław Kaczyński. I cała elita PiS! W tym powszechnie znani z cnotliwego życia w związkach sakramentalnych wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki (podobno nawet czytał lekcję!), prezes NBP Adam Glapiński (w jego orszaku zabrakło tym razem dwóch dobrze wynagradzanych blond doradczyń), minister Mariusz Błaszczak, europosłanka Beata Mazurek, słynący z wyjątkowej kultury osobistej i wytwornych manier Dominik Tarczyński.
No i para młoda! Nieformalny minister propagandy Jacek Kurski i jego wybranka Joanna Klimek. Ach, co to był za ślub! Nie byłem tam, któż by mnie zaprosił, a gdybym był przypadkiem, przed uroczystością wyprosiłyby mnie siostry zakonne, więc na własne oczy nie widziałem.
Ale mogę sobie wyobrazić, wyobraźnię wspomagając zdjęciami. Oto Jacek Kurski składający nabożnie rączki, jak niewinne dziecię przed pierwszą komunią. Oto Terlecki o anielskim obliczu odczytujący lekcję… I sam Jarosław Kaczyński pochrapujący w pierwszym rzędzie… Ach, co to był za ślub!
Nie ulega wątpliwości, że gdy państwo młodzi powiedzieli sobie przed ołtarzem sakramentalne „tak”, mieli to już dobrze przemyślane, że nie była to decyzja pochopna. Wszak nie byli nowicjuszami. To nie był ich pierwszy ślub kościelny. Pan Jacek już raz ślub w kościele brał, przeżył w małżeństwie 20 lat, spłodził troje dzieci. Trudno się domyślić, kiedy się spostrzegł, że to małżeństwo było nieważne od samego początku, czyli że go po prostu nie było.
Trafność jego spostrzeżenia potwierdził jednak sąd kościelny wyrokiem. A wyroki kościelne wydawane są „w imię Trójcy Przenajświętszej”, więc wątpliwości nie można mieć żadnych. Dla panny młodej też nie był to pierwszy ślub kościelny. Młoda para, zanim pofatygowała się do Łagiewnik, żyła również w cywilnym związku już dwa lata. W tym wypadku jakoś to Kościołowi nie przeszkadzało.
Przed blisko 100 laty Tadeusz Boy-Żeleński przypomniał słowa Moliera: „Z Niebem zawsze poradzić sobie jakoś można”. I pisał: „Walka o władzę tłumaczy »podwójną buchalterię« konsystorzy wobec tłumu a wobec uprzywilejowanych: tłum trzymać siłą, a możnych tego świata ustępliwością. Stąd pobłażliwość dla jednych, nieprzejednanie dla drugich; stąd armia konsystorskich adwokatów, która się stała zorganizowaną instytucją fałszu i świętokradztwa. Stąd wynalazek nad wynalazki: »konsystorskie dziewice«. Ale metody te oddziaływują pośrednio na całe nasze życie”.
Obłuda, bezczelność tego aktu oburzyła nawet niektórych publicystów katolickich i niektórych przedstawicieli prawicy. Oburzona była małopolska kurator Barbara Nowak, Bartosz Brzyski – działacz prawicowego Klubu Jagiellońskiego, ultrakatolicki publicysta Tomasz Terlikowski. A ks. Isakowicz-Zaleski, odwołując się do 40 lat swojego kapłaństwa, stwierdził, że nie spotkał się z podobnym przypadkiem uznania za nieważne od początku 20-letniego małżeństwa, z którego urodziło się troje dzieci. Czy w swoim zadufaniu, swojej chciwości i dążeniu do władzy Kościół nie widzi, że PiS traktuje go instrumentalnie? Nie widzi, że wnętrza kościołów, bogate szaty liturgiczne duchownych są potrzebne PiS tylko jako tło, jako scenografia przemawiająca do wyobraźni prostaczków? Czy nie widzi, że sieje zgorszenie?
Ach, co to był za ślub! [para dudi ratira dudidam]
Ach, co to był za ślub! [bara bara pararara]
Dęta orkiestra grała ile tchu, mówię wam
Trąby tu, trąby tam, ach, szkoda słów…
No, szkoda słów! Dla dopełnienia tej groteski młoda para radzieckim zwycza- jem (moskiewscy nowożeńcy szli do Mauzoleum Lenina) udała się na Wawel, by złożyć kwiaty na sarkofagu Lecha Kaczyńskiego.
Jan Widacki
Felieton pochodzi z tygodnika „Przegląd” nr 31 (1073) 27.07-2.08.2020
Komentarze
Pozostaw komentarz: