Idzie nowe czy będzie stare?
Dziennikarze RP | 12 maj 2015 17:12 | Brak komentarzy
W 17 Rozgłośniach Radiowych w Polsce rozpoczął się wyścig o władzę – wybory na prezesów. Dziennikarze niewiele mają do powiedzenia w tym wyścigu. Tu decyzja zależy od układów politycznych, łagodniej mówiąc „przyzwolenia politycznego”. Członkowie rad nadzorczych zagłosują zgodnie z wytycznymi swoich mocodawców.
Radio od dawna odczuwa brak fachowców nie tylko kochających radio, ale rozumiejących ich specyfikę, a nie tanie miraże słupków słuchalności.
Przyglądając się przez ostatnie lata sposobowi zarządzania i konstruowania ramówek programowych w Rozgłośniach Regionalnych, można bez trudu wyciągnąć wniosek, że zatrudniani prezesi, ich zastępcy i pracownicy kolejnych szczebli są nie dostatecznie dobrze do tej pracy przygotowani i predysponowani. Przykładem niech będzie Polskie Radio Szczecin (o poczynaniach zarządu tej rozgłośni nieraz pisaliśmy).
Komercja w radiu publicznym to już rzecz powszechna, choć zgody i przyzwolenia na to nie ma.
Dlaczego więc Polskie Radio w większości nie podołało zmianom związanym z transformacją systemu i słuchaczy? Odpowiedz sama ciśnie się na usta – przespało moment otwarcia rynku radiowego w Polsce. Siłą rozgłośni komercyjnych stała się słabość radia publicznego, które za wszelką cenę chce być komercyjne inaczej. Czy ktoś to rozumie? Bo ja nie. Powtórka z historii przyda się każdemu z nas, zachęcam do przeczytania artykułu Oksany Hałatyn-Burda, który ukazał się rok temu na łamach gazety „Fakty i mity”.
Kazimierz Warciński
***
źródło: oksana@faktyimity.pl OKSANA HAŁATYN-BURDA
FAKTY i mity Nr 23(744) 6–12 czerwca 2014 r. POD PARAGRAFEM (str.9)
Co leci w radiu
Czy z publicznego radia można sobie uczynić prywatny folwark? Rozsądek podpowiada, że nie. A życie?
Rodacy niechętnie płacą abonament RTV. Jedni wolą wydać na chleb, inni twierdzą, że oferowana przez publiczne media oferta im nie odpowiada.
W 2012 roku wpływy z abonamentu osiągnęły 550 mln złotych (mało w porównaniu z 905 mln zł w roku 2003), i to był pierwszy wzrost od lat podyktowany wyłącznie poprawą ściągalności. W kolejnym roku też było lepiej – na konto publicznych mediów wpłynęło od abonentów 630 mln zł.
Do obdzielenia – Telewizja Polska, Polskie Radio, w tym 17 rozgłośni regionalnych. Jan Dworak, przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, uważa, że stabilne finansowanie mediów publicznych to priorytet:
– Krajowej Radzie, jako rzecznikowi widza, słuchacza i rynku, zależy na rozwoju mediów publicznych na bardzo wielu płaszczyznach: oferty programowej, rozwoju cywilizacyjnego, wdrażania nowoczesnych technologii, ale najważniejsze, jak wypełniają one rolę społeczną i obywatelską – deklaruje. Z kolei Krzysztof Luft, członek KRRiT, stoi na stanowisku, że media publiczne powinny być alternatywą dla komercyjnych ze względu na „misję” oraz sposób finansowania. Panowie z centrali skupili się na cyfrach i zdają się nie dostrzegać spraw znacznie bardziej istotnych, bo dotyczących żywej materii.
***
Adam Rudawski został przewodniczącym Rady Nadzorczej Polskiego Radia Szczecin z początkiem 2011 r., a następnie zawiesił swoją działalność po to, by w konkursie dać się wybrać na prezesa spółki. Zarząd jest jednoosobowy, więc prezes Rudawski – jako jedyny uprawniony do głosowania – jednogłośnie przyjmuje wszystkie proponowane przez siebie uchwały. Pracownicy śmiali się nawet, że gdy idzie do toalety, to udaje się na posiedzenie zarządu spółki.
Śmiech szybko jednak zamarł im na ustach, kiedy okazało się, że redakcję czekają zmiany. Prezes określił je mianem „działań optymalizacyjnych”. Są one bolesne. Z ramówki wyleciały programy niemal wszystkich znanych i cenionych autorów audycji misyjnych, laureatów wielu prestiżowych nagród. Dziennikarze czuli się dyskryminowani, tym bardziej że równolegle z ich wymiataniem stanowiska kierownicze zajmowały osoby o mniejszych kompetencjach, doświadczeniu i wykształceniu, co stanowiło pogwałcenie funkcjonującego jeszcze wówczas w rozgłośni Układu Zbiorowego Pracy. „Decyzje prezesa są nieludzkie, ponieważ skazują wybraną grupę bardzo sprawnych pracowników na wegetację, a w przyszłości – głodowe emerytury. W tym samym czasie przyjmowane są do pracy w Radiu nowe osoby” – napisali dziennikarze w liście do KRRiT. Szukali wsparcia w związkach zawodowych, a w końcu – u samego przewodniczącego Jana Dworaka. Ten ostatni zadowolił się informacją prezesa zarządu, że spółka ledwo zipie.
Tymczasem prezes Rudawski zwalniał w sposób taktyczny. Wprowadził program dobrowolnych odejść. Rozłożony na trzy tury – w każdej miało się zgłosić dziewięć osób chętnych do odejścia. Jeśli to zrobią – zapewniał prezes związkowców – uratują radio. Na tej samej kobyle wyjechał z radia Układ Zbiorowy Pracy (wypowiedziany w maju 2012 r.), w ślad za tym nastąpiła zmiana warunków pracy i wynagradzania. A wreszcie zdegradowano pracowników i publicystów z ponad 30-letnim stażem w rozgłośni – doświadczonych i wykwalifikowanych, z ogromnym dorobkiem. Wśród nich Dorotę Zamolską, wybitną dziennikarkę muzyczną, laureatkę dziesiątek nagród, która na radiu zęby zjadła, a szczecińską rozgłośnię tworzyła od zarania. Od nowego szefa dostała 0,25 etatu za 500 zł brutto i żadnej autorskiej audycji. Żyć czy umierać? Wybrała życie.
Poszła do sądu. W listopadzie 2013 r. wygrała proces o przywrócenie poprzednich warunków pracy i płacy. Sąd uznał między innymi, że prezes nie udowodnił w wystarczającym stopniu, iż sytuacja finansowa spółki uprawniała go do wypowiedzenia publicystce warunków dotychczasowej umowy. Nie określił też kryteriów doboru, jakimi się przy tej decyzji kierował. Co istotne dla dalszego biegu zdarzeń – sąd zauważył, że w rozpatrywanej sytuacji pracownika można legalnie zwolnić, ale tylko porównując go w jego grupie zawodowej. Wyrok uprawomocnił się w styczniu 2014 roku. Wcześniej Państwowa Inspekcja Pracy po kontroli stwierdziła, że „decyzja pracodawcy (…) była niedopuszczalna i stanowiła rażące naruszenie przepisów prawa pracy”.
Na cały etat Zamolska wróciła, ale… na kilka tygodni. Wkrótce została zwolniona (sprawa tak jak poprzednia trafiła do sądu, zaś za dziennikarką ujmują się największe nazwiska ze świata polskiej muzyki) z uwagi na to, że źle wypadła w… ocenie pracy. O tym, że była oceniania, nie miała pojęcia.
Nie było na ten temat słowa w wewnętrznym systemie informacyjnym.
Skąd zatem wzięła się ocena, od której nie było możliwości odwołania?
– 12 grudnia 2013 r. wręczyłem kierownikom redakcji kwestionariusze „Ocena całokształtu pracy” z prośbą o ich wypełnienie dla wszystkich zatrudnionych publicystów. Kierownicy mieli dokonać oceny w formie opisowej. Następnie 31 grudnia 2013 r., czyli już po dokonaniu oceny opisowej, wydałem Zarządzenie nr 51/VI K/2013, w którym poszczególnym kryteriom oceny przypisano określone punkty. Wydanie zarządzenia miało na celu przełożenie oceny opisowej na punktową. Termin wydania zarządzenia ustalono tak, aby ocena punktowa nie rzutowała na opisową ocenę merytoryczną.
Taka kolejność działań miała na celu jak najbardziej obiektywną ocenę – wyjaśnia „FiM” prezes Rudawski, staraniem o bezstronność tłumacząc antydatowanie dokumentu.
Bo zarządzenie weszło w życie, kiedy już dawno było po wypełnianiu kwestionariuszy (pracownikom nie tłumaczono, czemu one służą). Innymi słowy – zostało wydane później niż zalecenia zawarte w jego treści. Ocenę tego typu praktyk pozostawiamy wymiarowi sprawiedliwości.
W tych ankietach Zamolska dobrze wypaść nie mogła, bo – jak wiadomo – poprzedni rok spędziła na sądzeniu się z prezesem za to, że odsunął ją od prowadzenia autorskich audycji. Skomlenie o znalezienie czasu na antenie publicznego radia na transmisję wydarzeń tej rangi co na przykład festiwal z udziałem Krzysztofa Pendereckiego pozostało bez echa.
– W 2012 roku w Radiu Szczecin nastąpiły redukcje zatrudnienia z powodu zapowiedzi pogarszającej się sytuacji w płatnościach abonamentu. Wtedy przeprowadzono „optymalizację zatrudnienia”, przy której odeszło z rozgłośni 16 osób (z tego 11 w ramach programu dobrowolnych odejść).
W czerwcu 2011 roku w Radiu Szczecin zawartych było 78 umów o pracę, a obecnie jest ich 62, czyli liczba pracowników spółki zmniejszyła się w ciągu dwóch lat o 16 osób –tłumaczy „FiM” prezes Rudawski, słowem nie wspominając o dodatkowych środkach tytułem wyrównania różnicy pomiędzy prognozowanymi a rzeczywistymi wpływami z abonamentu. Ale pracownicy radia to nie tylko etatowcy.
W PR Szczecin mówią, że przez ostatnie dwa lata z około 100-osobowej załogi pozbyto się około 40 osób. Prezes nie chwali się i tym, że na ich miejsce przyjmowani są nowi pracownicy, współpracownicy i producenci. W siatce etatów pracowników zajmujących podobne stanowiska jest mniej, ale ile osób świadczy usługi w różnych formach zatrudnienia, w sumie trudno się doliczyć. Wciąż przyjmowane są nowe osoby – słyszę.
***
Wyrok sądu, który uznał, że Dorocie Zamolskiej wypowiedziano warunki umowy zmniejszające wymiar czasu pracy niezgodnie z prawem, daje światło w tunelu tym, którzy z radia rzekomo dobrowolnie odeszli, wierząc w to, że tym samym ratują rozgłośnię przed finansową katastrofą. Czy zatem szefa publicznej placówki czekają kolejne pozwy? I ile za te „audycje misyjne” zapłacą abonenci?
OKSANA HAŁATYN-BURDA
Źródło: oksana@faktyimity.pl
FAKTY i Mity Nr 23(744) 6–12 czerwca 2014 r. POD PARAGRAFEM (str.9)
Komentarze
Pozostaw komentarz: