DZIENNIKARSTWO ZA ODRĄ
Dziennikarze RP | 10 cze 2016 08:00 | Brak komentarzy
Tegoroczne Polsko Niemieckie Dni Mediów (11 -12 maja) odbywały się w Lipsku. Około 200 dziennikarzy i polityków z obu krajów dyskutowało pod hasłem „Europa na rozstajach – integracja czy odrzucenie”. Podczas pierwszej debaty plenarnej z udziałem wszystkich uczestników szukano odpowiedzi na pytanie POLSKA: Czy rozumiemy sąsiada? Organizatorom chodziło głównie o zrozumienie tego, co dzieje się w polskich mediach publicznych gdyż we wprowadzeniu do tematu napisali:
Kontrowersyjna reforma mediów publicznych zaproponowana przez narodowo-konserwatywny rząd i uchwalona przez polski parlament pod koniec ubiegłego roku, wywołała wielkie oburzenie. Zarówno w międzynarodowych środowiskach politycznych jak i w europejskich organizacjach mediów podniosły się głosy przeciwne tej decyzji. Po raz pierwszy też Unia Europejska rozpoczęła z początkiem roku nową procedurę mającą na celu obronę praworządności w ramach której zbadana zostanie także ta reforma. Polski rząd broni jednak nowej ustawy medialnej argumentując, że nie narusza ona obowiązujących standardów unijnych, lecz służy jedynie reformie systemu.
Podczas dyskusji ważne zadanie miała przedstawicielka TVP. Z ogromną determinacją usiłowała przekonać zebranych, że dopiero ta ustawa i wprowadzone przez nią zmiany wprowadziły do Telewizji Polskiej normalność, pluralizm i wolność tworzenia. W sali zrobiło się wesoło a każde kolejne zdanie wypowiadane przez panią z TVP zebrani kwitowali wybuchem śmiechu. Ta reakcja była później wątkiem wielu rozmów o kondycji dziennikarstwa, nie tylko polskiego. Przecież po wydarzeniach w Kolonii i innych miastach podczas nocy sylwestrowej i bardzo opóźnionej reakcji niemieckich mediów, w całych Niemczech stało się powszechne określenie „Lügenpresse” (odpowiednik naszego „prasa kłamie”) a zaufanie Niemców do swoich mediów zostało poważnie nadszarpnięte.
– Jak u was jest chroniona niezależność dziennikarzy? – zapytałem podczas porannej kawy Hannelore Steer , dziennikarkę radiową, pełniącą ważną rolę przy przekształcaniu radia i telewizji NRD w nową, publiczną radiofonię i telewizję Brandenburgii (RBB) a następnie przez kilkanaście lat wiceszefową tej instytucji.
Niezależność tę chroni artykuł 5 Konstytucji Niemiec: Każdy ma prawo wyrażać swoją opinię ustnie, na piśmie i w formie obrazu oraz ma prawo tę opinię rozpowszechniać oraz każdy ma prawo do nieograniczonego czerpania informacji z ogólnie dostępnych źródeł. Gwarantuje się wolność prasy i wolność przekazywania informacji przez radiofonię i film. Cenzura nie istnieje.
– I to wszystko? Jeden artykuł w Konstytucji?
Konstytucja to potężny oręż w rękach Niemieckiego Związku Dziennikarzy (DJV), organizacji o ogromnym autorytecie. Politycy niemieccy wiedzą, że jakikolwiek gest godzący w niezależność dziennikarza spotka się ze zdecydowaną reakcją DJV a następnie społeczeństwa.
– To dlaczego dziennikarze tak długo milczeli po wydarzeniach nocy sylwestrowej w Kolonii? Kto kazał im milczeć?
W trakcie badania tej sprawy okazało się, że nikt nie kazał im milczeć. To była ich decyzja spowodowana z jednej strony zupełnie niewiarygodnym, nieznanym w Niemczech zachowaniem sprawców a z drugiej obawą, że wskazanie imigrantów jako gwałcicieli może wywołać tragiczną w skutkach reakcję na zasadzie odpowiedzialności zbiorowej. A przecież nie każdy imigrant jest gwałcicielem.
– Panuje powszechne przekonanie, zresztą nie bezpodstawne, że dla dziennikarza ważne jest tylko to, żeby jak najszybciej poznać fakty i natychmiast przekazać je do publicznej wiadomości. Dziennikarz nie odpowiada za skutki prawdziwej wiadomości.
Ogólnie tak ale przecież dziennikarz powinien też myśleć i jednak analizować, czy jego informacja, chociaż prawdziwa nie sprowadzi na ludzi nieszczęścia. W obecnej sytuacji w Niemczech rozpalanie nastrojów nacjonalistycznych, ksenofobi i wrogości wobec obcych prowadziłoby do skrzywdzenia wielu ludzi
– Nie jestem Niemcem ani nie mieszkam w Twoim kraju więc nie chcę się w tej sprawie wymądrzać. Powiedz, jak w Niemczech zostaje się dziennikarzem?
Trzeba mieć ukończone pełne studia, najlepiej z prawa lub ekonomii, zarządzania albo nauk politycznych. To nie wystarcza. Kandydat na dziennikarza musi ukończyć jeszcze dodatkowo, już niekoniecznie pełne, wystarczy podyplomowo, studia dziennikarskie. Tak przygotowany szuka redakcji która zatrudni go jako wolontariusza. W mediach elektronicznych kandydat na dziennikarza może liczyć głównie na media publiczne. Wolontariat trwa minimum 1 rok, przeważnie jednak od półtora do dwóch lat. Wolontariusz otrzymuje tylko honoraria, oczywiście za utwory wyemitowane. Jednak głównym jego celem jest nabycie doświadczenia i zapracowanie na jak najlepszą opinię. Bywa tak, że najlepsi zostają zatrudnieni w redakcji w której pracowali jako wolontariusze.
– Mam rozumieć, że kandydat na dziennikarza czy na szefa redakcji nie musi mieć rekomendacji np. partii rządzącej?
W twoim pytaniu pobrzmiewa, mam nadzieję że ironiczne echo obecnej sytuacji w Polsce. Oczywiście nie dam głowy, że gdzieś w zaciszu jakiegoś gabinetu, w ścisłej tajemnicy odbywają się uzgodnienia czy układanki ale ogólnie zasada jest jedna: gdyby wyszło na jaw, że jakaś partia wspiera zatrudnienie czy karierę dziennikarza, dla niego skończyłoby się to katastrofą zawodową.
– Uczestnicząc w życiu dziennikarzy polskich widzę, że często postawy oportunistyczne są efektem strachu przed utratą pracy. Dziennikarze niemieccy nie obawiają się bezrobocia?
Biorą pod uwagę taką sytuację jednak zwolnienie z redakcji nie oznacza zrujnowania życia. Bezrobotny dziennikarz otrzymuje tak jak wszyscy zasiłek a poza tym istnieje specjalna kasa ubezpieczeniowa której udziałowcami są organizacje reprezentujące dziennikarzy, twórców, artystów itd. Przystąpienie do ubezpieczenia jest dobrowolne ale korzysta z niego i opłaca składki wielu dziennikarzy. W razie utraty pracy otrzymują dodatkową pomoc finansową. No i jest jeszcze DJV (Niemiecki Związek Dziennikarzy) który organizuje pomoc prawną, pomaga znaleźć pracę, prowadzi szkolenia i kursy na których można zdobyć dodatkowe kwalifikacje itp.
– Z tego co mówisz, DJV jest bardzo uniwersalną organizacją
Jest kombinacją związku zawodowego i organizacji twórczej i bodaj największą organizacją dziennikarską w Europie. Obecnie należy do związku ponad 35 tysięcy członków. DJV negocjuje warunki pracy i wynagrodzenia, ma udział w tworzeniu programów kształcenia zawodowego dziennikarzy, angażuje się w dyskusje polityczne jako strażnik wolności prasy i słowa. O pomocy prawnej i szkoleniach już wspomniałam. W Niemczech nikt nie odważy się zlekceważyć DJV. A jak to jest w Polsce?
– W Polsce jest niestety zupełnie inaczej.
Z red. Hannelore Steer rozmawiał Tadeusz Krupa
Komentarze
Pozostaw komentarz: