Debata: Biedne, ale narodowe

| 1 mar 2016  12:33 | Brak komentarzy

debata
Debata o sensie powołania mediów narodowych na bazie PAP, TVP i Polskiego Radia. Rozmowę publikujemy za miesięcznikiem PRESS.

Elżbieta Rutkowska, „Press”: Rozmawiamy, gdy ustawy jeszcze nie ma, ale z zapowiedzi wynika, że media narodowe mają dostać 1,5 miliarda złotych rocznie. Dwa razy więcej niż publiczne radio i telewizja otrzymały z abonamentu w 2015 roku. To chyba super?

Tadeusz Kowalski: To za mało. Z wyliczeń Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji wynika, że media publiczne potrzebują między 2,5 a 2,8 miliarda złotych rocznie. Tak żeby miały pełne finansowanie.

Elżbieta Rutkowska: Pełne, czyli bez reklam?

Tadeusz Kowalski: Praktycznie bez bądź z ograniczeniem reklam, bo taka projekcja została zrobiona do zaledwie 4 procent, czyli dość symbolicznego udziału reklam. Zastanawiam się zresztą, jak zostało wyliczone to 1,5 miliarda. Nie wiadomo, jakie będą zasady, czy firmy będą płaciły od każdego telewizora, czy być może tylko od pewnej liczby, czy jakiś ryczałt – to są kwestie niewyjaśnione. Natomiast mamy bardzo zgrubny szacunek, ile to mogłoby być.
Nawet podwojenie finansowania z abonamentu w przypadku Telewizji Polskiej nie daje jej komfortu finansowego. Dlatego że środki abonamentowe, które w tej chwili są…

Elżbieta Rutkowska: 400 milionów złotych…

Tadeusz Kowalski: …to, praktycznie rzecz biorąc, wystarcza tylko na finansowanie ośrodków regionalnych.

Elżbieta Rutkowska: A dwa razy tyle?

Tadeusz Kowalski: Dwa razy tyle wystarczy być może na finansowanie jednej dużej anteny. A jest jeszcze druga duża antena i kanały tematyczne.

Elżbieta Rutkowska: I zostaną reklamy.

Tadeusz Kowalski: To oczywiście jest wzrost, natomiast czy ta kwota będzie wystarczająca? Finansowanie powinno być na wyższym poziomie.

Stanisław Jędrzejewski: Poza tym nie jest jasne, czy jeżeli dla osób fizycznych to będzie gromadzone razem z PIT – to czy od osoby, czy od gospodarstwa? Jeżeli z prądem, to oczywiście od gospodarstwa. Ale ten problem napotkali już poprzednicy: nie wiadomo, czy zbierać od licznika, czy od adresu. Szczegóły są ważne.
W przypadku Polskiego Radia to by było około 300–350 milionów złotych (z abonamentu KRRiT prognozuje dla rozgłośni na 2016 rok 171 mln zł – przyp. red.). To mniej niż w przypadku telewizji, ale przy tym poziomie reklam to wystarczy, także na programy cyfrowe.

Tadeusz Kowalski: Tylko że te pieniądze tak naprawdę pojawią się dopiero w roku 2017. Przy czym nie wiemy, czy będzie to nowa pomoc publiczna, czy też kontynuacja abonamentu. Jeżeli nowa – to wymaga notyfikacji Komisji Europejskiej. Nie mówię, że to procedura nie do przezwyciężenia, natomiast trochę trwa. Można oczywiście wdrożyć pomoc przed zakończeniem tej procedury, ale należy sobie zdawać sprawę, że gdyby Komisja nie zaakceptowała takiego schematu pomocy publicznej, trzeba będzie te środki zwracać. Więc ryzyko jest zbyt duże.
Jeżeli zaś będzie to zbierane z podatku, czyli będzie to forma parapodatku, mógł on być wprowadzony do 30 listopada – zgodnie z ordynacją podatkową. Czyli nie może wejść wcześniej niż w roku 2017.

Stanisław Jędrzejewski: I ten rok jest pusty. Co gorsza, Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji przewiduje, że będzie mniej pieniędzy niż w 2015 roku.

Elżbieta Rutkowska: 660 milionów złotych.

Tadeusz Kowalski: Prognozy Krajowej Rady najczęściej się nie sprawdzają.

Elżbieta Rutkowska: Zazwyczaj jest więcej.

Tadeusz Kowalski: Efekt ściągania większych kwot abonamentu przez nakazy płatnicze już się skończył. Część ludzi wyrejestrowała odbiorniki, część nabyła uprawnienia zwalniające z opłat, natomiast nowych rejestracji nie przybywa. System abonamentowy zamiera.

Stanisław Jędrzejewski: W zeszłym roku było więcej niezarejestrowanych odbiorników niż zarejestrowanych – po raz pierwszy.

Elżbieta Rutkowska: Według nowego systemu trzeba będzie płacić niezależnie od posiadania odbiornika.

Stanisław Jędrzejewski: Ale nowy system zacznie działać najwcześniej w 2017 roku, o ile w ogóle.

Elżbieta Rutkowska: Czyli co, nie wierzymy w podwojenie funduszu dla mediów publicznych?

Tadeusz Kowalski: Te pieniądze wbrew pozorom są bardzo ważne. Bo jeżeli się mówi o zmianie narracji czy zmianie programowania, to trzeba powiedzieć, jaka jest ekonomiczna baza dla tej zmiany. Jeżeli tą bazą w przypadku Telewizji Polskiej pozostaną w 80 procentach przychody reklamowe, mam wątpliwości, czy reklamodawcy będą skłonni finansować formy, które może są słuszne z punktu widzenia nowej narracji, ale niekoniecznie przekładają się na odpowiednią oglądalność. Oni finansują, to oni decydują w jakimś stopniu. Jeżeli nie zmieniamy mechanizmu w roku 2016 – to znaczy, będzie prawnie zmieniony, ale wejdzie dopiero za rok – najbliższy rok może być bardzo trudny.

Elżbieta Rutkowska: Domy mediowe na razie negocjują z telewizją, jakby się nic nie działo, bez względu na media narodowe. To nikogo nie zniechęciło.

Tadeusz Kowalski: Moja wiedza na temat jest trochę inna. Jest pewna wstrzemięźliwość.

Elżbieta Rutkowska: Żaden z domów mediowych, z którymi rozmawiałam, się do tego nie przyznał.

Tadeusz Kowalski: Żaden się nie przyznał, bo sytuacja jest tego rodzaju, że oceniamy na podstawie bookingu na najbliższy okres – mówię o styczniu i pierwszym kwartale 2016 roku. Nie potwierdzam, że jest spokój na rynku i wszyscy uważają, że nic się nie stanie. Jest duża ostrożność przy zawieraniu dłuższych porozumień.

Elżbieta Rutkowska: To będzie problem, jeśli przychody reklamowe spadną. W przypadku Polskiej Agencji Prasowej będzie chyba łatwo podwoić finansowanie? Dotacja 5 milionów złotych zamiast 2,5 miliona.

Jerzy Domański: To by była rewolucja. Polska Agencja Prasowa jest najbardziej niedoinwestowaną instytucją z mediów publicznych. Od kilkunastu lat działa na takich zasadach, że będąc instytucją publiczną, dostaje od rządu co łaska: dwa miliony, trzy miliony. W ciągu tych kilkunastu lat zdekapitalizowaniu uległ majątek spółki, płace są na poziomie niższym od rynku, od paru lat nie ma prezesa, bo pani Lidia Sobańska jest p.o.

Elżbieta Rutkowska: Ale firma jakoś funkcjonuje.

Jerzy Domański: Jeśli położymy nacisk na słowo „jakoś”, to tak, PAP jakoś funkcjonuje. To instytucja, która spełnia cały szereg wymogów związanych z nazwą „publiczne medium”, natomiast od strony doposażenia, technologii, kadr, ilości kadr i tak dalej jest jak bosonogi wędrowiec z jakiegoś egzotycznego kraju, który ma zadania, jakby był nowojorczykiem. On sobie jakoś radzi, wydaje serwis codzienny. Ale z punktu widzenia pieniędzy to jest nędza, po prostu nędza.

Elżbieta Rutkowska: 2,5 miliona dotacji państwowej to jest 4 procent budżetu PAP.

Jerzy Domański: To nie pokrywa nawet niedużego procentu tego, co PAP musi zrobić, żeby zrealizować wymóg ustawowy, jakim jest obsługa Sejmu, Senatu, prezydenta i rządu. Tylko obejmując te cztery instytucje od rana do nocy…

Elżbieta Rutkowska: Ostatnio w nocy.

Jerzy Domański: Bardzo często komisje pracują do nocy. Wszędzie musi być ktoś w miarę kompetentny, czyli niezarabiający 1200 złotych brutto. To trzeba umieć przełożyć na język zrozumiały. Jak kiedyś liczyłem koszty, to Polska Agencja Prasowa jest od wielu lat sponsorem tych, którzy są właścicielami agencji. Tak nie można funkcjonować. Żeby rzetelnie, mądrze, na stałe, z jakąś wyobraźnią i skutecznie obsługiwać te instytucje plus parę ministerstw, agencja musiałaby dostawać powyżej 30 milionów złotych rocznie, żeby wyjść na zero.

Elżbieta Rutkowska: Plus te 60 milionów, które zarabia?

Jerzy Domański: Jeszcze brakuje, żeby rząd próbował sięgnąć do kieszeni i położyć rękę na zarobkach. Zarabianie, żeby dofinansować instytucje rządzące w Polsce, jest paranoiczne. To tak jakby TVN czy Polsat sponsorowały te instytucje.
Tak więc do tego, co panowie mówili, dorzuciłbym wątek inwestycyjny na dzień dobry. Bo bez butów bardzo trudno realizować jakąkolwiek misję, nawet jeśli to misja publiczna, gdzie wiadomo, że ten z publicznej powinien wyglądać biednie.

Elżbieta Rutkowska: Czyli wszystkie media publiczne mają ten sam problem, tylko w innej skali, bo telewizja publiczna ma budżet 1,5 miliarda złotych, radio poniżej 300 milionów, a PAP z budżetem 62,5 miliona to przy tym kropla w morzu.

Tadeusz Kowalski: To ciekawe, ponieważ w wielu krajach z agencją informacyjną o charakterze narodowym – świadomie używam tego słowa – zawiera się wieloletnie kontrakty, które z jednej strony opisują obowiązki tej agencji, a z drugiej zapewniają stały poziom finansowania, indeksowany o określone parametry. Dlaczego u nas nie wprowadzić takiego rozwiązania? To jest przecież oficjalna agencja, która działa w sposób niekomercyjny, to znaczy zamieszcza informacje, które nie mają szczególnej wartości rynkowej, bo nie są sensacyjne, nie nadają się na pierwsze strony tabloidów, natomiast są rzetelnym sprawozdaniem faktów dotyczących działalności publicznej organów państwa.

Elżbieta Rutkowska: Jaka będzie zmiana, gdy media ze spółek skarbu państwa staną się tymi państwowymi osobami prawnymi bądź instytucjami? Na pierwszej stronie ustawy jest napisane, że są to instytucje narodowej radiofonii i telewizji oraz Polska Agencja Prasowa.

Tadeusz Kowalski: Status prawny jest niezmiernie istotnym elementem. Jeżeli to będzie państwowa jednostka organizacyjna, będziemy się odwoływać do funkcjonowania przedsiębiorstw państwowych, czyli będą obowiązywały zasady sektora finansów publicznych. W praktyce oznacza to, że wiele parametrów będzie określanych przez ministra finansów – na przykład osobowy fundusz wynagrodzeń. Jeżeli rząd wyda decyzję o zamrożeniu płac w sferze budżetowej, będzie to dotyczyło i takiej jednostki. Chyba że powstanie lex specialis i nastąpi wyłączenie z sektora finansów publicznych. To będzie się jednak wiązało z szeregiem szczegółowych regulacji.

Elżbieta Rutkowska: Wtedy by się skończyły gwiazdorskie kontrakty?

Tadeusz Kowalski: Tego nie wiem. Zależy, jak to będzie uregulowane. Jeżeli jednak ktoś sobie wyobraża, że to będzie funkcjonowało jak normalne przedsiębiorstwo państwowe, wydaje mi się to wątpliwe. Rynek inaczej wycenia pracę, niż to jest przyjęte w sektorze państwowym. Może się to skończyć odpływem talentów – kanałów polskich jest dużo, rozwija się Internet.
Pytanie drugie: jak państwowa jednostka organizacyjna będzie mogła otrzymywać długookresową pomoc publiczną? Będzie działała, zarabiając na reklamach, i jednocześnie otrzymując taką pomoc. A jak wiemy, z taką pomocą zawsze jest kłopot – przykład LOT czy innych instytucji, które chciano dofinansować, jest jakimś wyzwaniem.
W tych różnych enuncjacjach pada, że spółka akcyjna jest dla zysku. To nieporozumienie. Forma prawna jest z punktu widzenia zysku obojętna. Spółka akcyjna może być zawiązana również dla celu niekomercyjnego. Natomiast gdyby nawet ten zysk się pojawiał, minister skarbu nim nie dysponuje, nie może go zabrać do budżetu.

Elżbieta Rutkowska: Nie pobiera dywidendy z mediów publicznych.

Tadeusz Kowalski: Zysk może być przeznaczony tylko na program lub na inwestycje. Wypracowanie zysku w każdej instytucji – czy to będzie PAP, czy Polskie Radio, czy Telewizja Polska – jest absolutnie konieczne. Choćby z tego powodu, że trzeba inwestować. Technika telewizyjna, radiowa zmienia się na naszych oczach bardzo szybko, trzeba inwestować w nowe technologie, w rozwój. A jak nie ma zysku, to z czego? Zysk wynika z pewnej konieczności, że się funkcjonuje na rynku, a nie w zamkniętej enklawie. Nie może być natomiast celem samym w sobie. Ale forma prawna z tego punktu widzenia jest obojętna.
Co by przemawiało za utrzymaniem spółek to, po pierwsze, tradycja prawna takiej formuły – Kodeks handlowy wywodzi się z czasów Kodeksu Napoleona. Jest ogromne orzecznictwo, do którego można się odwołać w sytuacji konfliktowej. W przypadku takich tworów niedookreślonych, nieopisanych wydaje mi się, że będzie mnóstwo problemów. To będzie obszar niejasny również dla kontrahentów. A kontrakty zawierane przez telewizję – na przykład licencyjne, zwłaszcza związane z prawami sportowymi – są wielodziesięciomilionowe. To nie są kontrakty złotówkowe. I tu pewność obrotu jest rzeczą fundamentalnie ważną.

Stanisław Jędrzejewski: Poza tym przy wszystkich niedogodnościach spółki skarbu państwa zalety jednak przeważają. Ta formuła prawna stwarzała możliwość samoregulacji poprzez wyłączenie – było sporo wyłączeń z Kodeksu handlowego.

Elżbieta Rutkowska: Ustawa o radiofonii i telewizji była nadrzędna.

Stanisław Jędrzejewski: I taka jest tendencja na świecie: dążenie do samoregulacji. A to, co słyszymy, wyklucza, a w każdym razie zawęża, samoregulację.

Elżbieta Rutkowska: Może ustawodawca się obawia, że samoregulacja wiodła media na manowce? Wielokrotnie w poprzednich latach podnoszono argument, że właściciel tych spółek nie ma na nie wpływu. Wtedy kiedy były dwa zarządy telewizji, minister skarbu był bezradny.

Tadeusz Kowalski: Tylko że zaradność ministerstwa sprowadza się wyłącznie do kwestii czysto personalnych: że Iksiński ma zastąpić Igrekowskiego. Nie ma znaczenia merytorycznego.
Ta niezależność od układu rządowego – w gruncie rzeczy układ rządowy nie miał większości w żadnej radzie nadzorczej, bo delegował jednego lub dwóch przedstawicieli – była przemyślaną konstrukcją, podstawą uznania, że medium ma charakter publiczny, nie jest częścią rządu. To gwarancja, że ta instytucja, jej kierownictwo nie podlega wpływom, które wynikają z aktualnej koniunktury politycznej.

Elżbieta Rutkowska: Ale wpływom politycznym podlega, bo każda z tych osób jest jakoś politycznie umocowana.

Tadeusz Kowalski: Te wpływy muszą się jednak wzajemnie równoważyć, te osoby muszą osiągnąć porozumienie. I często to porozumienie jest znacznie lepiej negocjowane i łatwiej osiągalne niż w parlamencie, gdzie jak się strony okopią, w ogóle nie chcą ze sobą rozmawiać.

Elżbieta Rutkowska: Układanie się różnych stron praktykujemy w mediach od lat i skutki nie są zachwycające. Może dlatego obecna większość parlamentarna postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce, z nikim się już nie układać?

Jerzy Domański: Nie są zachwycające, ale ten stan jest lepszy od tego, że ocena nowego przedsięwzięcia, które się rysuje, może spolaryzować opinię publiczną. I „niezadowalające” zmieni się na: „nie do przyjęcia”. Zgadzam się, że do dotychczasowej formy prawnej mediów można mieć ileś uwag krytycznych. Ale obserwując to w dłuższym czasie, widzę, jak się te działania ucierają, jak ubywa fundamentalnych sporów. I dzisiaj zamiast uczciwie sobie zadać pytanie, co uwiera, gdzie te buty są niedopasowane, i co należałoby poprawić w ramach systemu, to my robimy rewolucję i przechodzimy na system, którego nikt w Europie nie zna, nie ćwiczy, na dodatek wymyślony przez ludzi, co do których kompetencji nie ma przekonania. Moim zdaniem, jeżeli chcemy optować za mediami realnie publicznymi, musimy szukać rozwiązania, które uwolni media od doraźnego wpływu polityków.

Stanisław Jędrzejewski: To jeszcze o wyborze szefów: ma ich wybierać Rada Mediów Narodowych. Ostatnio pan Krzysztof Czabański powiedział, że mechanizm tego wyboru nie będzie określony w ustawie. To będzie pewna komplikacja. Nie ma tego mechanizmu określonego. Dopiero Rada Mediów Narodowych go określi, na przykład przez jakiś regulamin.

Elżbieta Rutkowska: Tak samo teraz Krajowa Rada określiła rozporządzeniem regulamin konkursu na członków rad nadzorczych i zarządów.

Stanisław Jędrzejewski: Ale to, że Krajowa Rada ma taki mechanizm wprowadzić, było wpisane w ustawę. A tutaj w ustawie tego prawdopodobnie nie będzie.

Tadeusz Kowalski: I owa Narodowa Rada powstanie wybierana przez Sejm, Senat i prezydenta, jest powieleniem mechanizmu Krajowej Rady.

Stanisław Jędrzejewski: Powstanie alternatywa, która będzie miała kompetencje nie tylko wyboru szefów, ale również podziału abonamentu, jak rozumiem, i kontroli mediów publicznych, które mają jej podlegać.

Tadeusz Kowalski: To pomysł godny Onufrego Zagłoby. Fortel. Powielanie instytucji, której nie da się zmienić, bo nie da się zmienić konstytucji przy tym układzie sił. Mamy organ, który istnieje dwadzieścia kilka lat, zgromadził ogromną wiedzę na temat mediów, możemy go oceniać lepiej lub gorzej, zmieniać – zresztą jego kadencja niedługo upływa.

Elżbieta Rutkowska: Ten organ pozostanie.

Stanisław Jędrzejewski: Będą dwa organy z dwoma biurami.

Elżbieta Rutkowska: Dzięki Radzie Mediów Narodowych zlikwidujemy wszystkie rady nadzorcze. Proszę zwrócić uwagę, jaka to jest oszczędność: zamiast kilkudziesięciu osób, będzie pięć.

Tadeusz Kowalski: Rady nadzorcze na swoje wynagrodzenie w większości przypadków zarabiają, podejmując decyzje, które sprawiają, że odpowiedzialność jest w jakimś stopniu rozłożona. W skali państwa to żadna oszczędność, natomiast powołanie nowego urzędu będzie niewątpliwie znacznie kosztowniejsze. Jeżeli zarząd będzie odpowiadał przed Narodową Radą, która będzie mogła go w każdej chwili odwołać, gdzie jest ta niezależność mediów publicznych? Zarządzanie nie polega na tym, że robi się to, czego oczekują aktualni mocodawcy, ale to, co ma społeczny sens.

Elżbieta Rutkowska: Dziś szefowie mediów publicznych też mogą być przez radę nadzorczą odwołani.

Tadeusz Kowalski: Ale tylko w trzech przypadkach. Ustawa to reguluje: zrzeczenie się…
Stanisław Jędrzejewski: …działanie na szkodę spółki…

Tadeusz Kowalski: …i skazanie prawomocnym wyrokiem.

Elżbieta Rutkowska: Tu zapewne też będą jakieś zasady.

Tadeusz Kowalski: Miejmy nadzieję.

Elżbieta Rutkowska: Seria zawieszeń członków zarządu telewizji pokazuje, że każdemu można udowodnić działanie na szkodę spółki, jeśli ma się większość w radzie nadzorczej.

Tadeusz Kowalski: To nie było wywołane działaniem na szkodę spółki, to były inne przesłanki. Nie jest tak, że zarząd jednoosobowy jest najlepszy na świecie. Zarządy większości mediów komercyjnych są wieloosobowe. Zarząd jednoosobowy, za którym się opowiadałem w Telewizji Polskiej, wynikał wyłącznie z tego, żeby ukrócić wpływy polityczne. Bo różne siły polityczne próbowały mieć swoich przedstawicieli na poziomie zarządu i powstawały takie silosy.

Elżbieta Rutkowska: To teraz będzie zarząd jednoosobowy.

Tadeusz Kowalski: Zarząd jednoosobowy, który może być odwołany, bo komuś się nie podoba kolor włosów albo oświetlenie jego twarzy w czasie wywiadu? – chyba nie o to chodzi.

Elżbieta Rutkowska: Odnoszę wrażenie, że Panowie nie wierzą w odpolitycznienie mediów narodowych. A to jest przecież ideą nowej ustawy.

Jerzy Domański: Jeżeli ktoś, przeprowadzając te zmiany, powie o odpolitycznieniu, to znaczy, że sobie bardzo żartuje. To jest upolitycznienie w takim stopniu, że trudno sobie wyobrazić większe. Nie tylko upolitycznienie – to upartyjnienie mediów publicznych i przekazanie władztwa nad nimi jednej partii. Bardzo wąskiej, oligarchicznej grupie – bo partia też się składa z wielu skrzydeł, które tak naprawdę na nic nie mają wpływu. W związku z tym właścicielami mediów publicznych, jeżeli by się ten nieszczęsny projekt zmaterializował, stanie się zarząd partii z Nowogrodzkiej. A dopowiadając: ojcem i matką mediów publicznych od tego dnia będzie Jarosław Kaczyński.

Stanisław Jędrzejewski: Może jedno miejsce dadzą Kukizowi, może tym dwóm koalicjantom, Ziobrze i Gowinowi. Tego nie wiemy. Ale raczej podzielam pogląd pana Jerzego.

Tadeusz Kowalski: Politycznie się nie wypowiem, natomiast chciałbym zwrócić uwagę na to, że istnieje wolność pilota. Zobaczymy, jak to będzie działało. Możemy sobie przekształcać, zmieniać emblematy, nazywać tę instytucję inaczej, wywoływać większy lub mniejszy chaos. Ciekawe, jak będzie reagować publiczność. Jeżeli w wyniku tej słusznej narracji okaże się, że akceptacja ze strony widzów zaczyna spadać, powstanie problem. Jeżeli telewizja publiczna – a dotyczy to też radia – zacznie być na wszystkich antenach akceptowana przez mniej niż 10 procent widowni, problem będzie kolosalny. Można robić słuszny program, tylko nikt go nie obejrzy.

Elżbieta Rutkowska: Na razie telewizja publiczna radzi sobie dobrze o tyle, że jako grupa, łącznie z kanałami…

Tadeusz Kowalski: Ma około 30 procent rynku.

Elżbieta Rutkowska: W grupie ogólnej. W komercyjnej ustępuje Polsatowi i przeważnie jest powyżej TVN. Pułap do startu jest wciąż bardzo dobry.

Tadeusz Kowalski: I chciałbym zwrócić uwagę, że Telewizja Polska osiągnęła zaufanie na poziomie 73 procent. Odnotujmy to jako punkt startowy dla nowego medium. Badania były robione na reprezentatywnej, dużej próbie. Próbuje nam się wmówić, że to jest telewizja w ruinie. Chciałem zapewnić, że nie jest.

Elżbieta Rutkowska: Czyli nie ma problemów?

Tadeusz Kowalski: Problemy są zawsze. Pieniądz nie jest neutralny dla mediów i jego pochodzenie nie jest obojętne. Pieniądz niekomercyjny, publiczny stwarza przesłanki do tego, żeby operować głównie jakością, iść w pogłębioną relację z widzem, oferować poważne formy, wysokiego gatunku program. Pieniądz komercyjny jest niestety o wiele bardziej doraźny, powoduje zasadę maksymalizacji audytorium, bo wtedy jest wydany efektywnie. W ciągu ostatnich ośmiu lat zdarzyło się nieszczęście zniszczenia finansowania mediów publicznych i niezdolność naprawy sytuacji.

Elżbieta Rutkowska: Wspomnieliśmy o sprawach, które uwierają. Co uwiera PAP?

Jerzy Domański: Niedoinwestowanie będące konsekwencją zarządzania spółką przez kolejnych ministrów skarbu. Jest aberracją, że skład rady nadzorczej PAP jest zdominowany przez urzędników ministerstwa skarbu pilnujących tabelek.

Elżbieta Rutkowska: Ten problem w mediach narodowych odpadnie, bo nie będzie rady nadzorczej.

Jerzy Domański: Ten problem się dopiero pojawi. Jestem za stary wróbel, żeby się dać nabrać na frazeologię. Jeżeli ktoś mówi „media narodowe”, to dla mnie znaczy, że jest jakaś grupa polityczna, która chce ośmieszyć kolejne piękne słowo. Jeżeli zobaczę skład nowego ciała, które będzie w istocie pluralistyczne i związane swoim dorobkiem z mediami, a nie tylko z polityką – odszczekam. Ale na to się nie zanosi.

Elżbieta Rutkowska: Założenie jest takie, że Rada Mediów Narodowych będzie się składała z ludzi kultury mających doświadczenie w mediach.

Jerzy Domański: Zgoda. Tylko że widzę od iluś tygodni, że są „nasi” ludzie kultury, „nasi” ludzie mediów – i „oni”. Jeżeli więc nasi ludzie kultury będą w tej nowej radzie, nie będzie reszty. I przeniesiemy wojnę z parlamentu na telewizję, na radio, na Polską Agencję Prasową. To jest droga donikąd.
A jeżeli chodzi o PAP. Jest instytucją, która ma 90 lat i udało jej się nie wejść na główny front pojedynków politycznych czy ideologicznych. Czyli ma potencjał, ma doświadczoną załogę, standardy, których się trzyma. Natomiast największym problemem PAP, poza tymi, o których już wspomniałem, jest okradanie tej instytucji. Powszechne w mediach stało się branie z PAP informacji i niepłacenie za to. PAP jest za biedny, żeby wchodzić w spory prawne, bo to wymaga bardzo dobrych kancelarii, a biuro prawne w PAP składa się z dwóch osób.

Elżbieta Rutkowska: Teraz jako część ogromnych mediów narodowych PAP będzie mógł dochodzić swoich praw.

Jerzy Domański: PAP jest dzisiaj w marnej kondycji i ma kłopoty, ale w momencie, gdy wejdzie do tego konglomeratu, dzisiejsze problemy agencji będzie można uważać za czas szczęśliwości, ładu i porządku.

Elżbieta Rutkowska: Co uwiera telewizję?

Tadeusz Kowalski: Telewizja to przede wszystkim zajęcie twórcze. Jeżeli w takiej instytucji nie ma ducha twórczości, jeżeli się nie zgromadzi ludzi z talentem, z pomysłem, chęcią do pracy, to nic z tego nie będzie.

Elżbieta Rutkowska: Jeśli chodzi o twórców, telewizja ma duży grzech na sumieniu: wyprowadziła ich ponad 400.

Tadeusz Kowalski: W tej sprawie opinie są mocno podzielone. Cały szereg działań artystycznych czy twórczych wykonuje się nie na zasadzie zatrudnienia etatowego, ale na zasadzie kooperacji, kontraktów zawieranych na pewien czas. Każdy, kto zna telewizję, wie, że choć mogły się zdarzyć indywidualne pomyłki, co do zasady było to posunięcie roztropne i słuszne – nie tylko z powodów finansowych. To otwiera furtkę dla odnowienia zestawu talentów i umiejętności.

Jerzy Domański: Ja bym polemizował. Tym się różni medium publiczne od prywatnego, że nie układa relacji z pracownikiem według formuły rynku i konkurentów prywatnych, prowadzących krwiożerczą politykę personalną. To powinno nas wyróżniać. To jest dziennikarstwu w Polsce szalenie potrzebne, bo dzisiaj na dobrą sprawę reguł nie przestrzega nikt.

Elżbieta Rutkowska: Powiedzmy jeszcze o kłopotach radia – i jakiej ustawy potrzebują media publiczne, żeby pomogła ich problemy rozwiązać.

Stanisław Jędrzejewski: W 2003 roku opracowana została strategia rozwoju Polskiego Radia i w 2005 wszedł system producencki. Ale przyszedł pan Czabański z panem Targalskim i ten system zlikwidowali. A wiązał się on z tym, żeby dziennikarze produkowali tę samą treść w różnych wariantach dla różnych platform, łącznie z mobilnymi. Po 2011 roku to się zaczęło odbudowywać. I teraz boję się, że znów nastąpi cofnięcie i wylądujemy w takiej sytuacji, jaka była w 2006, co spowolni rozwój radia.
Druga sprawa to cyfryzacja, która wymaga ustawy – takiej, jaka była uchwalona dla telewizji – i przynajmniej określenia warunków, kiedy cały rynek radiowy będzie schodzić z technologii analogowej.

Elżbieta Rutkowska: O ile będzie, bo tutaj nie ma prostej analogii z telewizją.

Stanisław Jędrzejewski: Dlatego należy określić nie datę, ale warunki. A drugi kierunek to zintegrowanie radia z telewizją. Uważam, że to jest nieuchronne.

Elżbieta Rutkowska: Jako media narodowe będziecie teraz bliżej.

Stanisław Jędrzejewski: Znamy tę pierwszą stronę ustawy, która mówi o tym, że wprawdzie media są narodowe, ale składają się z radia, telewizji i rozgłośni regionalnych. I PAP.

Elżbieta Rutkowska: Dla PAP to może i dobrze, bo telewizja jest chyba największym klientem PAP?

Jerzy Domański: Jednym z ważniejszych. Nie widzę zagrożeń, jeżeli będzie większa wspólnota. Natomiast brakuje informacji odnośnie do zarządzania, celu, kierunku, na ile Ustawa o Polskiej Agencji Prasowej z 1997 roku będzie aktualna.
Moim zdaniem jest czytelne dla każdego, że pierwszym, drugim i piątym powodem, dla których zmiany w mediach publicznych są przeprowadzane, jest przejęcie kadrowe tych instytucji. A reszta to tylko obudowa, papierek dla tego cukierka, który chce się schrupać. Ja się na nazwę „narodowe” nie dam nabrać. I myślę, że duża część mediów, póki jeszcze będą się ukazywać, wejdzie w spór z obecną władzą co do prawdziwych intencji, jakie towarzyszą tym zmianom.

Elżbieta Rutkowska: Czy to jest taka rewolucja? Przecież po każdych wyborach w ten czy inny sposób mamy zmiany kierownictwa telewizji i radia. Czasem jest to też ustawa, jak za poprzedniego PiS, czasem miękkie zmiany jak przy Platformie.

Jerzy Domański: Między miękkimi, stopniowymi zmianami a gilotyną jest różnica. Lud nie woła o zmianę w mediach publicznych.

Tadeusz Kowalski: Przyznam, że tego pośpiechu nie rozumiem. Możliwości zawarte w dzisiejszych rozwiązaniach ustawowych nie zostały wyczerpane. Kończy się kadencja Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Jeżeli się komuś bardzo spieszy, można ją ograniczyć do marca, szybko rozpatrując sprawozdanie. Jedyne, co jest naprawdę potrzebne, to ustawa regulująca kwestię finansowania. Bez tego żadne pomysły nie będą zrealizowane.

 

Dziękujemy Akademii Dziennikarstwa i Realizacji Dźwięku za udostępnienie studia i pomoc w produkcji

Źródło: PRESS

Komentarze

Pozostaw komentarz:





  • Międzynarodowa Legitymacja Dziennikarska

    legitymacja Członkowie naszego stowarzyszenia mogą uzyskać legitymacje dziennikarskie (International Press Card) Międzynarodowej Federacji Dziennikarzy FIJ (IFJ), z siedzibą w Brukseli.
  • POLECAMY

    Dziennikarz Olsztyński
    4/2024
       
    BEZPIEKA WIECZNIE ŻYWA Trafiamy na książkę Jacka Snopkiewicza „Bezpieka zbrodnia i kara?”, wydaną wprawdzie przed trzema laty, ale świeżością tematu zawsze aktualna. „Bezpieka” jest panoramą powstania i upadku Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, urzędu uformowanego na wzór radziecki w czasach stalinizmu.

    Więcej...


    Wojciech Chądzyński: Wrocław, jakiego nie znacie Teksty drukowane tutaj ukazywały się najpierw w latach 80. ub. wieku we wrocławskim „Słowie Polskim”, nim zostały opublikowane po raz pierwszy w formie książkowej w 2005 roku.

    Więcej ...


    Magnat prasowy, który umarł w nędzy 17 grudnia 1910 roku ukazał się w Krakowie pierwszy numer Ilustrowanego Kuryera Codziennego – najważniejszego dziennika w historii polskiej prasy. Jego twórca – pochodzący z Mielca – Marian Dąbrowski w okresie międzywojennym stał się najpotężniejszym przedsiębiorcą branży medialnej w Europie środkowej.

    Więcej ...


    Olsztyńscy dziennikarze jako pisarze Niezwykle płodni literacko okazują się członkowie Olsztyńskiego Oddziału Stowarzyszenia. W mijającym roku ukazało się sześć nowych książek autorów z tego grona. Czym mogą się pochwalić?

    Więcej ...



    Wyścig do metali rzadkich Niedawno zainstalowany w Warszawie francuski wydawca Eric Meyer (wydawnictwo o dźwięcznej nazwie Kogut) wydał na przywitanie dwie ciekawe pozycje, z których pierwszą chcemy przedstawić dzisiaj. To Wojna o metale rzadkie francuskiego publicysty Guillaume Pitrona, jak głosi podtytuł Ukryte oblicze transformacji energetycznej i cyfrowej.

    Więcej...

     

  • RADA ETYKI MEDIÓW

  • ***

    witryna4
    To miejsce przeznaczamy na wspomnienia dziennikarzy. W ten sposób staramy się ocalić od zapomnienia to, co minęło...

    Przejdź do Witryny Dziennikarskich Wspomnień

    ***

  • PARTNERZY

    infor_logo


  • ***

  • FACEBOOK

  • ARCHIWUM

  • Fundusze UE

    Komitety Monitorujące Reprezentacja Stowarzyszenia Dziennikarzy Rzeczypospolitej Polskiej jest pełnoprawny, członkiem Komitetów Monitorujących programy krajowe i programy regionalne. Aby wypełnić wszystkie wymogi postawione przed Stowarzyszeniem Dziennikarzy podajemy skład poszczególnych Komitetów Monitorujących.

    Więcej...