Czas maturzystów…

| 11 mar 2014  11:03 | Brak komentarzy

Dajcie mi człowieka, a znajdę na niego paragraf” – brzmiała ponoć przypisywana Andrejowi Wyszyńskiemu, prokuratorowi Rosji radzieckiej, stalinowska zasada wykańczania niewygodnych dla władzy ludzi.

Wydawało się, że po tym, co Polacy doświadczyli w ostatnich dziesięcioleciach naszej historii, szczególnie zaś w latach czterdziestych i pięćdziesiątych XX wieku, nigdy więcej nikt nie będzie już jej stosował. Okazuje się jednak, że relikty niechlubnej przeszłości w genach przetrwały. Oczywiście pod licznymi pozorami demokracji. I to nie tylko wśród młodych kapitalistów, którzy potrafią powiedzieć podwładnemu: „Od jutra już tu nie pracujesz!”, ale także w przedsiębiorstwach będących własnością skarbu państwa. Ba, w mediach publicznych!

Dowód? W Radiu Szczecin przeprowadzono ostatnio ocenę pracowników. Nie wszystkich, ale wybranej grupy publicystów, a więc osób o kierunkowym wykształceniu akademickim, o największym stażu, bogatym dorobku twórczym i ustalonej pozycji na antenie regionalnej, a nawet ogólnopolskiej. Co z tego, skoro ankieta oceniająca miała zupełnie inne kryteria. Ocena całokształtu pracy odnosiła się do: zaufania do pracownika, stosunku do przełożonych, pracowników, rozmówców i gości radia. Liczyły się też kwalifikacje faktyczne, a zatem: ocena autorskich audycji i ich liczby, choć zależy to wyłącznie od łaski i niełaski kierownictwa redakcji.

Brano też pod uwagę opinie słuchaczy, choć – ciekawe? – w jaki sposób je zbierano, skoro uwagi nagrywane przez ludzi dzwoniących do radia wyrażane są przez bardzo określoną grupę osób zainteresowanych lub nie tematem audycji lub samym prowadzącym. W Radiu Szczecin znane są przypadki stalkingu, kiedy to słuchacz tak „uwielbiał” prowadzącą nocne programy, że codziennie przynosił jej ogromne bukiety kwiatów, a nawet pobił jednego z dziennikarzy, który chciał nieco ostudzić jego zapędy uwielbienia. Są też głosy wyśmiewające określone osoby, także z kierownictwa programowego stacji, ale o tych się państwo nie dowiecie. Natychmiast są kasowane. Podobnie jak swego czasu niepochlebne opinie o prezesie na stronie internetowej Radia Szczecin.

Znamienne, że zarządzenie o przeprowadzeniu tej oceny opublikowano dopiero 20 stycznia 2014, podczas gdy „ocena zostanie wykonana na podstawie kwestionariuszy(…) przesłanych do wypełnienia kierownikom redakcji w dniu 12.12.2013 i złożonym zarządowi do 20.12.2013 r., a więc jest ono antydatowane. Tak się to załatwia…!

Z tego faktu wynika, że zasada „dajcie mi człowieka, a znajdę na niego paragraf”, polega na tym, że najpierw formułuje się ocenę, a dopiero potem dopisuje do niej kryteria. Łatwo to potwierdzić czytając drugą część ankiety, wypełnianą przez kierownictwo. Pierwszym kryterium jest zaufanie do pracownika. I tu zamiast oceny wynikającej z treści jego audycji, a więc czy jako autor jest odpowiedzialny, rzetelny, uczciwy wobec faktów i ludzi, prawdy itd. bierze się pod uwagę to, że: „wielokrotnie zwalnia się z pracy za powód podając wyjście do lekarza, ale nigdy nie przynosi zaświadczeń od lekarza. Nie potwierdza odbioru poczty mailowej tłumacząc się brakiem dostępu do komputera w domu. Jednak kilka razy otrzymałem zwrotne informacje mailowe po godzinie 20-tej”. Tak jakby oceniający nie wiedział, że są tacy ludzie, którzy nawet w naszych czasach, nie chcą mieć w domu komputera, internetu, telewizora czy nawet radia(!), bo cenią sobie spokój! A to, że odpowiadają na pocztę z obcego komputera świadczy tylko o ich kulturze osobistej. Bo muszą pójść do kawiarenki internetowej, albo biblioteki, aby to uczynić. Radzę kierownikowi wybrać się choć raz do biblioteki, nie po to, aby wypożyczył książkę, bo o to go nie podejrzewam, ale aby zobaczył tłumy ludzi korzystających tam z dostępu do internetu.

Kolejne kryterium to stosunek do przełożonych, właśnie!: O mnie mówi, że jestem osobą, która nie powinna zajmować kierowniczego stanowiska ze względu na wiek oraz małą wiedzę muzyczną. W ten sposób mówi również o Redaktorze Naczelnym i innych kierownikach. Ponadto niektórych z nich nazywa „maturzystami”.

No cóż, trudno kogoś tytułować „magistrem” skoro nie ma studiów wyższych zakończonych dyplomem magisterskim. I to w dziedzinie, którą zajmuje się redakcja. Nienormalną jest sytuacja kiedy np. magister wychowania technicznego kieruje redakcją muzyczną, w której pracują muzykolodzy. Może być discjockeyem, bo to prywatna sprawa właściciela dyskoteki, ale publiczna rozgłośnia odpowiada nie tylko za muzykę „do tańca i różańca”, lecz także kulturę muzyczną odbiorców w ogóle. A więc popularyzację muzyki poważnej, ludowej, etnicznej itp., o której z oczywistych względów taki didżej nie ma na ogół zielonego pojęcia. Sam słyszałem jak prowadząca audycję muzycznąj w Radiu Szczecin wyraziła się o zespole Pink Floyd, że to grupa uprawiająca jazz eksperymentalny! Przykłady niekompetencji prezenterów muzycznych można by mnożyć. A właśnie: p r e z e n t e r ó w, a nie dziennikarzy. W ten sposób otwarto przed laty furtkę, którą wprowadzono na antenę radiową ludzi bez wykształcenia muzycznego, dla nich, aby prezentowali muzykę, która lubią.

Tak pojawiła się na antenie muzyka elektroniczna, punkowa i wszystkie inne trendy istniejące na obrzeżach „oficjalnej” listy, jaką ma każda stacja radiowa. I to miało sens, bo przecież trzeba szanować i takich słuchaczy. Ale kiedy ci ludzie zaczęli przejmować ster oprawy muzycznej całego programu Radia Szczecin, szybko okazało się, że nie tędy droga i stacja traci słuchaczy. Teraz na szczęście wrócono do tzw. muzyki środka. Nie trzeba być wybitnym ekspertem, aby wiedzieć, że z badań naukowych wynika, iż dzisiaj wnukowie słuchają tej samej muzyki, co ich dziadkowie. Muzyka Beatlesów, Bee Gees, ABBY itd. jest wieczna. Przynajmniej dla naszej epoki.

Zgrozę budzi też polszczyzna tych „bój się Boga” prezenterów. Ostatnio jedna taka zapowiedziała swoją rozmowę z gościem „zacznijmy z tym wywiadem”. A kiedyś Polskie Radio Szczecin szczyciło się, że nauczyło powojennych osadników na tych ziemiach mówić poprawna polszczyzną.

Wróćmy do ankiety oceny publicystów Radia Szczecin: „Niektórych ze swoich rozmówców uważa za niedouczonych. Otrzymaliśmy informacje od jednej ze szczecińskich instytucji kultury, z prośbą o zmianę dziennikarza obsługującego wydarzenia w tej jednostce. (Jednostka kultury baczność! – sic!)

Nie wiadomo co tak wzburzyło przedstawiciela jednostki? Sam byłem świadkiem jak przedstawiciel pewnej unijnej instytucji z Warszawy odmówił młodym reporterkom dwóch stacji radiowych w Szczecinie wywiadu, ponieważ były do niego nie przygotowane. Z drugiej strony polscy politycy występujący w mediach biją rekordy niekompetencji, a wypowiadając się na wszystkie możliwe tematy wielokrotnie dają dowód swojego niedouczenia. Nie wiem dlaczego akurat pracownicy „jednostki” kultury mieliby być zawsze „douczeni”.

Ocena autorskich audycji, ich liczby, ocena słuchaczy budzi zdumienie!Kawiarenka muzyczna, którą prowadziła do końca 2011 miała bardzo niskie wyniki słuchalności (bliskie zeru)”. Kierownik redakcji powinien wiedzieć, ze słuchalność nie tyle zależy od atrakcyjności audycji, ile od jej umiejscowienia w ramówce. Jeśli jest emitowana w czasie kiedy słuchalność jest niska, a nawet bardzo niska, nie da się uzyskać wielkiej publiczności. Ot, taka socjologiczna prawidłowość! Ponieważ problematykę kultury muzycznej w Radiu Szczecin zepchnięto na margines czasu antenowego, nic dziwnego, że takie były wyniki. Czy jednak dlatego, że na koncerty Filharmonii, w blisko czterystutysięcznym Szczecinie, przychodzi średnio czterysta osób nie należało budować nowej filharmonii?! Dalej to już w ogóle nie rozumiem o co chodzi: „Tygodniowo przygotowuje cztery kilkuminutowe odcinki. Zawsze są one wcześniej nagrywane. Powód: zbyt długa przerwa w prowadzeniu programu „na żywo” spowodowała, że pojawiają się często błędy antenowe np. myli zespół Extreme z Inxs”. – Jeśli audycje są wcześniej nagrywane to pytam, co robi kierownik redakcji, który przecież bierze za to pieniądze i nie ingeruje! Nie każe poprawić, wyjaśnia, uczy, skoro się zna na tych zespołach, a nie donosi na swojego podwładnego, bo to donos także na siebie samego!

Kolejne kryterium to wszechstronność. I tu znowu kwiatek. „Specjalizuje się przede wszystkim w muzyce polskiej lat 70-tych i 80-tych oraz muzyce poważnej: „Nie podejmuje innych tematów dziennikarskich. Nie zna nowości muzycznych”. To że publicysta muzyczny publicznej rozgłośni radiowej nie zna nowości muzycznych to chyba normalne. Tak samo jak kierownik redakcji muzycznej nie zna muzyki poważnej, a ze względu na wiek, pewnie i polskiej muzyki lat 70-tych i 80-tych. I nie czynię mu z tego powodu zarzutu. Nikt nie jest doskonały! Dziś trudno się znać na wszystkim, chyba że na antenie korzysta się ze skarbnicy wiedzy jaką jest internet na zasadzie: otworzyć, odczytać jako własne, zapomnieć. Ostrzegam, jest to naruszenie prawa o własności intelektualnej! Przyjdzie czas za to zapłacić!

*

Dochodzimy wreszcie do końca tego kuriozalnego dokumentu i ostatniego kryterium: inicjatywa pracownika: „Często zgłasza propozycje programów, lecz w mojej ocenie, a także w ocenie Kolegium redakcyjnego (pisownia oryginalna), są nieoryginalne i powielają znane już formaty”. Wśród spisu form radiowych nie znalazłem takiej, którą nazywa się „formatem”. To określenie występuje jedynie w stosunku do muzyki stacji radiowej. Chyba się kierownikowi coś pokręciło. No, i jak to jest z tą inicjatywą? Publicystka często zgłasza, a więc jest aktywna tylko kierownictwo je odrzuca, nie proponując nic w zamian, czy też nie jest aktywna bo nie zgłasza żadnych?

W ten sposób mobbuje się w Radiu Szczecin publicystów! A ponieważ ani Rada Nadzorcza Radia Szczecin, ani Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nie reagują na tego rodzaju sygnały, jej kierownictwo, z prezesem na czele, robi co chce. Przegrywa kolejne procesy w sądzie pracy, ale kary płaci z budżetu stacji, więc co go to obchodzi! Z Radia Szczecin odeszło w ostatnich dwóch latach kilkadziesiąt osób w różny sposób zmuszonych do rezygnacji z pracy, a przede wszystkim z misji jaką w nim pełniło. Ci którzy pozostali zamienili misję na „miskę” i hojnie czerpią z publicznych pieniędzy, oferując program na poziomie dla „maturzystów”, choć nie chcę tym określeniem obrazić abiturientów renomowanych liceów, którzy z pewnością nie słuchają Radia Szczecin. Głosiciele sloganu: Dajcie mi człowieka… rechoczą zza grobu słysząc te „idee są wiecznie żywe”. I to w Polsce!

Kazimierz Warciński

*

 

Komentarze

Pozostaw komentarz:





  • Międzynarodowa Legitymacja Dziennikarska

    legitymacja Członkowie naszego stowarzyszenia mogą uzyskać legitymacje dziennikarskie (International Press Card) Międzynarodowej Federacji Dziennikarzy FIJ (IFJ), z siedzibą w Brukseli.
  • POLECAMY

    Dziennikarz Olsztyński
    4/2024
       
    BEZPIEKA WIECZNIE ŻYWA Trafiamy na książkę Jacka Snopkiewicza „Bezpieka zbrodnia i kara?”, wydaną wprawdzie przed trzema laty, ale świeżością tematu zawsze aktualna. „Bezpieka” jest panoramą powstania i upadku Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, urzędu uformowanego na wzór radziecki w czasach stalinizmu.

    Więcej...


    Wojciech Chądzyński: Wrocław, jakiego nie znacie Teksty drukowane tutaj ukazywały się najpierw w latach 80. ub. wieku we wrocławskim „Słowie Polskim”, nim zostały opublikowane po raz pierwszy w formie książkowej w 2005 roku.

    Więcej ...


    Magnat prasowy, który umarł w nędzy 17 grudnia 1910 roku ukazał się w Krakowie pierwszy numer Ilustrowanego Kuryera Codziennego – najważniejszego dziennika w historii polskiej prasy. Jego twórca – pochodzący z Mielca – Marian Dąbrowski w okresie międzywojennym stał się najpotężniejszym przedsiębiorcą branży medialnej w Europie środkowej.

    Więcej ...


    Olsztyńscy dziennikarze jako pisarze Niezwykle płodni literacko okazują się członkowie Olsztyńskiego Oddziału Stowarzyszenia. W mijającym roku ukazało się sześć nowych książek autorów z tego grona. Czym mogą się pochwalić?

    Więcej ...



    Wyścig do metali rzadkich Niedawno zainstalowany w Warszawie francuski wydawca Eric Meyer (wydawnictwo o dźwięcznej nazwie Kogut) wydał na przywitanie dwie ciekawe pozycje, z których pierwszą chcemy przedstawić dzisiaj. To Wojna o metale rzadkie francuskiego publicysty Guillaume Pitrona, jak głosi podtytuł Ukryte oblicze transformacji energetycznej i cyfrowej.

    Więcej...

     

  • RADA ETYKI MEDIÓW

  • ***

    witryna4
    To miejsce przeznaczamy na wspomnienia dziennikarzy. W ten sposób staramy się ocalić od zapomnienia to, co minęło...

    Przejdź do Witryny Dziennikarskich Wspomnień

    ***

  • PARTNERZY

    infor_logo


  • ***

  • FACEBOOK

  • ARCHIWUM

  • Fundusze UE

    Komitety Monitorujące Reprezentacja Stowarzyszenia Dziennikarzy Rzeczypospolitej Polskiej jest pełnoprawny, członkiem Komitetów Monitorujących programy krajowe i programy regionalne. Aby wypełnić wszystkie wymogi postawione przed Stowarzyszeniem Dziennikarzy podajemy skład poszczególnych Komitetów Monitorujących.

    Więcej...