WYWIAD RZEKA

| 23 kwi 2017  13:01 | Brak komentarzy

Na 480 stronach toczy się rozmowa Olgierda Łukaszewicza z Tomaszem Miłkowskim. O takich wywiadach zwykło się mawiać : wywiad rzeka. Rozmowa z wybitnym aktorem to po prostu wielka rzeka, pełna szalenie interesujących wiadomości z życia Olgierda Łukaszewicza, twórcy setek znakomitych ról teatralnych i filmowych, jak Albercik w Seksmisji, Stanisław w Brzezinie, powstaniec w Wiernej rzece, kochanek w Dziejach grzechu, czy tragiczny i wielki generał Nil i prawdziwy nad wyraz Ślązak w Soli ziemi czarnej i Perle w koronie. Takiego Olgierda Łukaszewicza znamy skoro zapamiętaliśmy kilkanaście filmów albo było nam dane oglądać artystę w spektaklach Jerzego Grzegorzewskiego i Jerzego Jarockiego.

> Czytaj dalej >>>

Teraz też „Nie wszystko jest jasne”

| 14 mar 2017  20:17 | Brak komentarzy

„Reportaże z Ziem Zachodnich” Klemensa Krzyżagórskiego miały ukazać się za życia autora – napisał nawet przedmowę. Wydania nie doczekał, a zbiór opublikowano dzięki staraniom Stowarzyszenia Dziennikarzy RP w 2017 roku.

„Zebrałem w tej książce nieco reportaży przydrożnych, pisanych w latach pięćdziesiątych, sześćdziesiątych. (…) Zarejestrowane w nich fakty zetlały już i adiustując teraz książkę dla wydawcy, mam wrażenie, że gmeram piórem w popiele. Ale fakty są zawsze przestarzałe, bo pisujemy za późno. (…) Nawiasem mówiąc – chodziła mi kiedyś po głowie idea, by tym dawnym reportażom dopisać dzisiejsze dalsze ciągi” – czytamy w przedmowie Krzyżagórskiego.

Dopisać nie zdążył, ale lektura tej książki pokazuje dobitnie, jak te teksty są aktualne! Znakomitym przykładem jest tytułowy reportaż ze Złotoryi „Nie wszystko jest jasne”, którego lekturę polecam (w załączniku). To dzisiejsza Polska, choć nie ma już sekretarzy komitetów powiatowych, milicję zastąpiła policja. W tamtych czasach jego publikację wstrzymał osobiście sekretarz KC PZPR Artur Starewicz. A obecnie? Warto zapamiętać zakończenie tego reportażu – i czytać je przed … wyborami samorządowymi. „W małym miasteczku liczy się wszystko, każdy gest i każde słowo, władza stoi tam naprawdę na świeczniku, na świeczniku wszystko widać. Może trudniej rządzić jedenastoma tysiącami ludzi, niż trzydziestoma milionami?”.

O twórczości reportażowej autora „z uznaniem wypowiadali się koledzy po piórze i krytycy, zgodnie zaliczając Krzyżagórskiego do ekstraklasy powojennego reportażu polskiego” – napisał Andrzej Maślankiewicz w „Od wydawcy”. Czytając opublikowany zbiór reportaży – wraz z jego autorem „zanurzyliśmy się we wrzącym – społecznym, politycznym, demograficznym, ekonomicznym etc. – tyglu pierwszych powojennych dziesięcioleci na terenach, które przez pewien czas nazywaliśmy Ziemiami Odzyskanymi. (…) To dawne, ale o zadziwiającej świeżości teksty”.
Nic nie trzeba pisać więcej. Trzeba przeczytać tę książkę.

Barbara Janiszewska

„Braterska pomoc 1968” Jana J. Akielaszka

| 27 lut 2017  19:11 | Jeden komentarz

Może w twierdzeniu, że Jan Janusz Akielaszek zarówno tworzył historię, jak i po latach potrafił jej fałszowane oblicze oczyścić, jest odrobina przesady, to jednak po zapoznaniu się z zawartością biograficzno-historycznej pozycji, jaką niewątpliwie jest ostatnio wydana „Braterska pomoc 1968” Jana J. Akielaszka, śmiem twierdzić, że jest w tej refleksji zdrowe jądro prawdy.

W moim życiorysie – i chyba całej mojej generacji – przypominam sobie tylko dwa podobne momenty, gdy doznawało się aż tak potężnego moralnego wstrząsu: to był rok 1956, gdy radzieccy weszli do Budapesztu i właśnie rok 1968, gdy Układ Warszawski przy udziale wojsk polskich, wtargnął do Czechosłowacji.

Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj: 21 sierpień 1968 roku. Byłem wtedy już wieloletnim nauczycielem języka polskiego i wychowania muzycznego w XVI Liceum im. Tadeusza Kościuszki w Warszawie – Rembertowie. Szkoła za patrona miała sąsiadującą z nią Akademię Sztabu Generalnego, co było naturalną konsekwencją faktu, iż do liceum uczęszczały w przeważającej części dzieci kadry dydaktycznej Akademii. Wczesnym rankiem 21 sierpnia przywołało mnie do okna mego żoliborskiego mieszkania głośne nawoływanie: „panie profesorze, panie profesorze!” Zaintrygowany podszedłem do okna i zobaczyłem ucznia z mojej klasy, syna jednego z oficerów wykładających w ASG. Nie zdążyłem spytać, co się stało, że w wakacje, z Rembertowa tak rano przyjechał aż na Żoliborz, bo następne wykrzyczane przez niego słowa wyjaśniły wszystko: „wojna, wojna!”.

Jan Janusz Akielaszek

Tak właśnie ten początek inwazji, „braterską pomoc” państw Układu Warszawskiego dla rzekomo zagrożonej kontrewolucją Czechosłowacji, zapamiętałem na zawsze. I oto po latach leży przede mną skromna objętościowo (80 stron) bogata za to w treści książka mego znakomitego Kolegi po piórze, byłego dziennikarza prasy wojskowej, Jana Janusza Akielaszka pt. „Braterska pomoc 1968. Smutny chichot historii”.

Lektura tej książki zmusza czytelnika do refleksji. W zależności od wieku i doświadczenia życiowego, będzie to zapewne różna refleksja, jest jednak niezaprzeczalną zaletą książki, że do takiej refleksji prowokuje. Jan J. Akielaszek pisze o „smutnym chichocie historii”. Bo tak, ze swojego punktu widzenia, człowieka, który brał bezpośredni udział w agresji na zaprzyjaźnione sąsiednie państwo – choć nie z bronią w ręku, a długopisem i dziennikarskim notatnikiem – ocenia po latach owe historyczne już wydarzenia i ich następstwa.

„Braterska pomoc” ujęta jest przez autora dodatkowo w cudzysłów, choć przed pół wiekiem, nikt z piszących nie ośmieliłby się tak przygotować do druku informacji o wojskowej interwencji. Należało chwalić zdecydowanie „miłujące pokój” państwa Układu Warszawskiego na czele ze Związkiem Radzieckim, które nie zostawiły bratniej Czechosłowacji w potrzebie i w porę zbrojnie zareagowały w obronie zdobyczy socjalizmu i integralności socjalistycznej wspólnoty. Jak jeszcze chętnie dodawano, zagrożonej przez zachodnich imperialistów (czytaj: USA i RFN).

Po latach już można sobie na ten cudzysłów pozwolić. Że trochę późno? Cóż, historia bywa nierychliwa, ale sprawiedliwa. A tę prawdę odkrywa i głosi człowiek, nie zapominajmy, który w pewnym sensie w tworzeniu historii uczestniczył. Dzięki przeobrażeniom, jakie dokonały się w ostatnich dziesięcioleciach na naszym kontynencie, ta książka mogła powstać. Można „pomoc” nazwać zgodnie z prawdą „agresją”, „kontrewolucję” – walką o wolność i niezależność od imperialnego państwa. Po latach zwyciężyła prawda, którą też Jan J. Akielaszek powoli odkrywa przed czytelnikiem na kartach swej książki, podpierając się dostępnymi dokumentami, własnymi spostrzeżeniami poczynionymi w trakcie pobytu na sąsiedniej, słowiańskiej ziemi i przemyśleniami. To wszystko doprowadziło go do takiego wewnętrznego przeobrażenia, że jak pisze, w trakcie powrotu dywizji do Kłodzka „był już innym człowiekiem”.

To bardzo osobista, choć jednocześnie i historyczna książka. Pozwolę sobie zacytować fragment mej opinii powstałej na żywo po lekturze maszynopisu „Braterskiej pomocy1968”. Znalazła się ona na obwolucie książki i stanowi chyba najlepszą zachętę do lektury.

„Polecam tę książkę jako lekturę obowiązkową młodym, którzy końca lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku i tego, co działo się wtedy w Polsce, nie pamiętają. Polecam dojrzałej generacji, która co prawda wie, co pod koniec owej dekady zdarzyło się w Czechosłowacji, ze zrozumiałych jednak względów nie miała możliwości konfrontowania faktów z propagandowymi mitami tworzonymi przez politycznych mocodawców z Kremla i jego satelitów, na użytek podległych im „demoludów”. I polecam też nam wszystkim, należącym do tej samej generacji, co ówczesny plutonowy – dziennikarz LWP Jan Janusz Akielaszek, a to dla przypomnienia, ile historycznych zakrętów udało nam się już przeżyć Przeżyjmy to jeszcze raz, dzięki wspomnieniom, napisanym przystępnym, komunikatywnym językiem, do tego barwnym i niepozbawionym elementów autoironii.”

Jan Janusz Akielaszek, od lat czterdziestu mój kolega po piórze i przyjaciel, dokonał tą książką rzeczy niezwykłej – publicznej spowiedzi przed czytelnikiem z rozterek i wątpliwości, które towarzyszyły mu na żołnierskim szlaku. Brawo Jasiu!

Wojciech W. Zaborowski

Teatr wspomnień Tomasza Miłkowskiego

| 5 gru 2016  10:11 | Brak komentarzy

166mono_okladka_front
Małe, ale pojemne wydawnictwo, przygotowane w serii Czarna Książeczka z Hamletem (Wrocław 2016). Autor, Tomasz Miłkowski prezentuje „166 monodramów”, z ponad tysiąca spektakli teatru jednego aktora.

> Czytaj dalej >>>

Teatr w PRL

| 17 lis 2016  14:20 | Brak komentarzy

okladka_teatr
Teatr w Polsce, zwłaszcza po zakończeniu II wojny światowej, był obecny „na scenie polityki”. Tak jest do dzisiaj.

Teatr na scenie polityki 1944 – 1969” to cenne wydawnictwo, książka znakomicie dokumentująca dorobek twórców i teatrów w tych latach. Ogromna w tym zasługa autora, Mieczysława Wojtczaka (członka Stowarzyszenia Dziennikarzy RP).

Czasy, o których czytamy obejmują niełatwą epokę Polski Ludowej. Autor opisuje w książce „ludzi teatru, duże sceny stolicy, Krakowa i Łodzi i te nie tak wielkie, działające w mniejszych ośrodkach”. Przedstawia „wybitne inscenizacje i te mniej udane”. A wszystko w otoczce „polityki pozostającej w porozumieniu ze środowiskiem teatralnym lub będącej w rozbracie z nim” i „władzy politycznej tego czasu, która z jednej strony cenzurowała i ingerowała, często brutalnie, w przedstawienia teatralne oraz w codzienną działalność poszczególnych scen”. Z drugiej zaś strony była to władza, która „sprawowała mecenat nad polską kulturą rozsądnie i skutecznie”.

Mieczysław Wojtczak wykorzystał w swoim monumentalnym opracowaniu wiedzę, którą zdobył będąc przez lata wśród tych, którzy kształtowali politykę kulturalną i kierowali instytucjami kultury. Właśnie dlatego ta książka ma tak olbrzymi walor poznawczy.

Opisane 25 lat teatru powojennego spina klamra polityczna. „W lipcu 1944 roku, kiedy na wyzwolonych skrawkach ziemi odbywały się pierwsze występy teatrów polskich – w Białymstoku i Lublinie – główną polityczną rolę odgrywał Władysław Gomułka, jako sekretarz generalny PPR. W końcu 1970 roku, kiedy zamykaliśmy uroczyście VI Warszawskie Spotkania Teatralne, Władysław Gomułka kończył karierę polityczną”- pisał Wojtczak. W tym czasie, kiedy zdjęto z afisza „Dziady” Kazimierza Dejmka „polityka kulturalna, wbrew głoszonym oskarżeniom w okresie wydarzeń 1968 roku, nie zmieniła się”. A w sezonie 1969/70 w polskich teatrach odbyło się 370 premier – 8o razy sięgnięto po polską klasykę, prawie 100 razy po klasykę obcą. Na deski sceniczne przeniesiono wiele tekstów współczesnej dramaturgii (polskiej ok. 80, światowej ponad 70).

Jestem przekonana, że do lektury „Teatru na scenie polityki 1944 – 1969” najlepiej zachęcą tytuły rozdziałów: „Spełnione marzenia Stefana Jaracza”, „Rok 1944 – od podstaw”, „Zapowiedź politycznego przełomu w teatrze”, „Rozprawa z Schillerem”, „Zaostrzenie walki o nowe oblicze demokracji”, „Czy tylko w służbie ideologii”, „Nowy rozdział w historii dramatu polskiego”, „Napór artystów i kolejne konflikty”, „Wielka zmiana na polskiej scenie teatralnej”, „Przełom dekady”, „Dziady w Polsce Ludowej”, „Sztuka teatralna w końcu dekady”, „Polityka ta sama, ale klimat już nie”.

We wszystkich rozdziałach aż „kipi” od emocji, awantur politycznych i wykluwania się nowych trendów, czasami wbrew obowiązującym normom.

Tak było z rewolucją, a potem ewolucją Kazimierza Dejmka, coraz mocniejszą pozycją Erwina Axera, który z Łodzi przywędrował do stolicy, by pokierować założonym Teatrem Współczesnym. Obok tuzów, gigantów sceny – Zelwerowicza, Szyfmana, Schillera byli Skuszanka i Krasowski w Nowej Hucie, był młody Warmiński. W połowie lat 50. zaczęły powstawać teatry eksperymentalne, prowadzone nawet w prywatnych mieszkaniach oraz szybko zdobywające popularność teatry studenckie, na czele z STS-em.

Na osobną książkę wystarczy długa lista indywidualności tego ćwierćwiecza – Zygmunt Huebner, Adam Hanuszkiewicz, Jerzy Grotowski, Henryk Tomaszewski, Jerzy Jarocki, Andrzej Wajda, Lidia Zamkow, Maciej Prus, Jerzy Grzegorzewski. „Różnorodność i indywidualności reżyserskie stanowiły niewątpliwą wartość, która miała wpływ na pozycję polskiego teatru, także na świecie”. Po 1956 roku „zaczęła kwitnąć awangarda i nowatorstwo teatralne, której ton nadawali tacy wybitni twórcy, jak Kantor, Szajna, Grotowski, Tomaszewski”.

9 maja 1945 roku funkcjonowało w Polsce zaledwie i 16 scen zawodowych. W epoce Gierka było 70 teatrów państwowych. A dodać do tego trzeba setki nowatorskich teatrów studenckich i objazdowych, jednego aktora, kabaretów.

Spełnione zostały nadzieje Stefana Jaracza, scena teatralna stała się szkołą”- , napisał autor w ostatnim rozdziale. Dlaczego? Przeczytać można w pierwszym rozdziale. „Optymizm i realizm Jaracza w sytuacji jeszcze wojennej – głodu i niedostatku, zniszczeń i niepokojów oraz rozpoczynających się walk bratobójczych, skłonił go do patrzenia daleko i z wiarą, że powstanie w Polsce teatr, oparty na wspaniałych wartościach i przeznaczony dla wszystkich, a nie tylko wybranych grup społecznych”. Mamy taki teatr w Polsce, a Jaracz swoje credo opublikował w tekście „O Teatrze Narodowym” w 1944 roku („Odrodzenie, 22 X 1944).

Polecam „Teatr na scenie polityki 1944 – 1969” wszystkim, nie tylko tym, którzy interesują się kulturą. Nie warto zapominać o tych czasach i dorobku polskich scen.

Wydawnictwo Studio Emka (2016, str. 493, cena 44,90)

Barbara Janiszewska

 

 

ŻYD W ZIELONYM KAPELUSZU

| 19 lip 2016  21:53 | komentarze 2

planty_okladka_1

70 rocznica pogromu Żydów w Kielcach minęła kilka tygodni temu w atmosferze różnych poglądów wygłaszanych na temat tej strasznej zbrodni. Niektóre wypowiedzi były skandaliczne, miedzy innymi ministra edukacji. A przecież pogrom w Kielcach został zbadany, wydano na ten temat ponad 150 książek, powstało kilkanaście opracowań naukowych i wydawać się może, iż sięgając do ogólnie dostępnych publikacji nie powinno się mieć wątpliwości, kto był sprawcą okrutnego mordu Żydów w Kielcach. Mimo to niektórzy uważają , że ten okrutny los zgotowali Żydom 4 lipca 1946 roku w Kielcach nie sąsiedzi Polacy ale jacyś dotychczas nie odkryci sprawcy.

Książka Jerzego Daniela pod tytułem „Żyd w zielonym kapeluszu” wznowiona po 20 latach , wzbogacona opiniami, ukazała się przed 70 rocznicą pogromu Żydów w Kielcach , jakby na przekór temu wszystkiemu co wokół tego makabrycznego zdarzenia się ciągle dzieje , aby powiedzieć wszem i wobec – panowie i panie ( minister jest kobietą) prawda o pogromie jest jedna i znajdziecie ją w książce Jerzego Daniela, który temat pogromu drąży od wielu lat.

 

planty_okladka_4
Rafael Blumenfeld , ranny w pogromie , ocalał i po dwóch latach wyjechał do Izraela, na konferencji , która odbyła się w Kielcach powiedział:

Jerzy Daniel, który napisał książkę Żyd w zielonym kapeluszu”, był pierwszy, który opisał pogrom tak rzetelnie. Ja gromadzę wszystko o pogromie ,ciągle się tym interesuję, mam całą bibliotekę na ten temat , chyba ze 150 książek i innych publikacji. I dlatego, kiedy przeczytałem co napisał Jerzy Daniel, to nie mogłem się powstrzymać i wysłałem do niego bardzo gorący list. I powiedziałem mu: po raz pierwszy kielecki żurnalista i pisarz dał tak obiektywne nakreślenie tamtych wydarzeń, Bardzo mu podziękowałem, głęboko podziękowałem.

I my dziękujemy Jerzemu Danielowi za ten ogromny trud i mozolną pracę, którą wykonał przeprowadzając dziesiątki rozmów ze świadkami, a także ocalałymi ofiarami tamtych odległych wydarzeń, gromadząc setki dokumentów, docierając do najbardziej odległych i mrocznych zakamarków prawdy o pogromie. Bez tego , bez reporterskiego zacięcia , Jerzego Daniela nie powstała by ta cenna książka, obowiązkowa lektura dla wszystkich, którzy jeszcze nie dotarli do prawdy o pogromie Żydów w Kielcach. Polecamy tę lekturę przede wszystkim pani, która zarządza w naszych szkołach edukacją.

Jerzy Daniel jest dziennikarzem , pisarzem, wydawcą, kielczaninem. Autorem m.in. ostatnio opublikowanych książek „ W gwiazdach zapisane”( tom reportażowych opowieści o losach kielczan oraz „Wierni sobie” ( o kolegach szkolnych Stefana Żeromskiego). Jako działacz odznaczony „Zasłużony Kulturze – Gloria Artis”. Jest wiceprzewodniczącym Oddziału Stowarzyszenia Dziennikarzy Rzeczypospolitej Polskiej w Kielcach.

(am)

TEKŚCIARZ, czyli…

| 13 cze 2016  21:26 | Brak komentarzy

teksciarz

… Krzysztof Dzikowski. Jego piosenki śpiewa kilka pokoleń. „Nie wiem, czy to warto”, „Mały książę”, „Był taki ktoś”, „Anna Maria”, „Gondolierzy znad Wisły”. Śpiewali je Ludwik Sempoliński, Mieczysław Fogg, Anna German, Czesław Niemen, Katarzyna Sobczyk, Czerwone Gitary, Irena Jarocka, Maryla Rodowicz, Danuta Błażejczyk. Jaki naprawdę jest Krzysztof Dzikowski? Warto spotkać się z Nim na kartach książki „Tekściarz”.

W rozdziale zatytułowanym „Do starszego pana mi daleko” czytamy, że Krzysztof Dzikowski, jako autor tekstów przebojów jest postrzegany zwykle jako „zadumany, zamyślony, jakby nieobecny duchem poeta”. Kiedy spotkał się po raz pierwszy z Urszulą Sipińską, ta nie mogła uwierzyć, że to On.„Twoje teksty są takie uduchowione i poetyckie”. W gronie prywatnym jest człowiekiem „lekko nieobliczalnym”. Trudno się dziwić, że Marek Majewski dedykował Mu, podczas spotkania w Domu Literatury (24 maja 2016) piosenkę „Że tobie się jeszcze chce”.

Bohater książki prowadzi „Życie na pograniczu słowa i muzyki” (to początek „Tekściarza”). Według Krzysztofa Dzikowskiego: „Słowo uskrzydlone muzyką jest na ustach tysięcy ludzi”. Do dzisiaj pozostał wierny swoim słowom. „Nie lubiłem prosić się o wywiady, zabiegać w radiu o emisje piosenek. Nie zależało mi też na pojawianiu się w okienku telewizora. Zostawiłem to innym. Uważałem – i nadal uważam – że teksty mają mówić same za siebie”.

Na dodatek Krzysztof Dzikowski jest poetą. Może to pozwala Mu tak dobrze pisać dla… kobiet? Irena Jarocka była o tym przekonana, kiedy mówiła, że „potrafię pisać piosenki dla kobiet, o kobietach, gdyż bardzo dobrze rozumiem ich psychikę, jakbym był jedną z nich”.

Trudno w to uwierzyć czytając takie wyznanie: „Mam wrażenie, że szkołę udało mi się skończyć tylko dlatego, że nauczyciele chcieli się mnie jak najszybciej pozbyć”. „Urwis i straszny charakter” edukację odebrał na warszawskiej Pradze, lubił fizykę i matematyką, a najlepiej czuł się w …gangu „Siniores” ! Ale dzieciństwo nie było do końca takie szczęśliwe – lata okupacji spędził na Kielecczyźnie i Lubelszczyźnie. „Wychowany z dala od rodziców, najpierw u obcych ludzi, potem u wujostwa, szukałem swojego miejsca na ziemi. Szukałem swojej planety”. Przebój „Mały książę” (z muzyką Ryszarda Poznakowskiego) jest odbiciem tego dzieciństwa.

„Tekściarz” nie jest jednak typową biografią – jest za to pasjonującą lekturą dla wszystkich! Autor i bohater odsłaniają kulisy, układy i układziki, jakie rządziły światem rozrywki w minionych latach. A ponadto pokonywanie życiowych przeszkód, do których niewątpliwie należał choćby zakup maszyny do pisania ERIKA. Niedostępny z powodu ceny enerdowski produkt nabył Dzikowski … jako radio na raty.

Nieobce były „Tekściarzowi” również pomyłki, kiedy piosenki przypisywano innym autorom. Skromnie mówi, że „przykro mi”. Wspomina miażdżącą recenzję Romana Waschki o piosence „W moich myślach Consuelo”, do której tekst napisał po lekturze książek autora „Małego księcia” (Antoine de Saint-Exupery, francuski pilot, pisarz i poeta). Ale zareagował na nią Seweryn Krajewski w wywiadzie radiowym: „Czasem trzeba , panie redaktorze Waschko, czytać książki, zanim napisze się żałosną recenzję”. Do tych „smaczków” , które znajdziemy w „Tekściarzu” dodam, że Dzikowski jest autorem piosenki uznanej za hymn Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej i jako niepokorny miewał spore kłopoty z władzą. Nie tylko z powodu tekstów do piosenek, ale także programów kabaretowych Stodoły i Hybryd.

Nie dziwi więc, że poza twórczością na co dzień „walczy” o uznanie (także materialne) i szacunek dla polskich twórców, przewodnicząc Związkowi Zawodowemu Twórców Kultury.

Barbara Janiszewska

 

 

KŁAMSTWA, PRZEMILCZENIA…

| 19 gru 2015  16:47 | Brak komentarzy

Sarmaci_Katolicy_zwyciescy

Prezentujemy książkę red. Andrzeja Zielińskiego zatytułowaną SARMACI, KATOLICY, ZWYCIĘZCY (Kłamstwa, przemilczenia i półprawdy w historii Polski). Polecamy tę interesującą lekturę, momentami szokującą, jak wiele innych pozycji tego autora, który ma w swoim dorobku13 książek dotyczących przemilczanych lub mało znanych wydarzeń z historii Polski i Europy.

W przedmowie do prezentowanej książki autor pisze:
„Historia Polski, nie tylko zresztą ta najdawniejsza, ginąca gdzieś w pomroce wieków, lecz także współczesna pełna jest mitów, półprawd, przemilczeń i niedomówień. Wymusiły to różne wydarzenia z naszych dziejów… Ale mity, w odróżnieniu od legend, mają również to do siebie, że żyją niezależnie od jakiejkolwiek prawdy historycznej… Z reguły są przecież tworzone po to, aby spełnić bardzo konkretne oczekiwania , lub wręcz powstają na zamówienie określonej religii, konkretnego władcy, liczącej się grupy społecznej lub narodowościowej…Można zatem powiedzieć, że każde państwo, każde społeczeństwo ma takie mity, jakie samo sobie stworzyło lub ciągle tworzy… Do tworzenia mitów przystąpiono w państwie polskim bardzo późno – dopiero w początkach XII wieku, przy okazji powstania naszej pierwszej kroniki. Trzeba było przecież wtedy znaleźć lub stworzyć jakiś w miarę wiarygodny , a zarazem efektowny rodowód dla panującej dynastii piastowskiej…Mity powstają przecież dlatego, że ludzie chcą, aby powstawały. Co z tego, że w samym założeniu mity są zwykle kłamstwem, w najlepszym zaś wypadku bzdurą? Chciałbym wyraźnie w tym miejscu podkreślić, że SARMACI, KATOLICY, ZWYCIĘZCY nie jest kolejnym podręcznikiem historii Polski dla uczniów czy studentów. To tylko zbiór historycznych esejów, które – mam taką nadzieję – pobudzą każdego, kto sięgnie po tę książkę, do zastanowienia nie tylko nad naszymi dziejami, lecz stale doskonalonymi przez stulecia mechanizmami manipulowania, w zależności od bieżących potrzeb, polskim społeczeństwem, a przede wszystkim polską historią, zarówno tą najstarszą, jak i tą najnowszą…”

Polecając tę książkę, czynimy to z satysfakcją, ponieważ autor doktor Andrzej Zieliński jest członkiem naszego Stowarzyszenia. Pracę w zawodzie dziennikarskim , po studiach na Wydziale Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego, rozpoczynał w redakcji „Sztandar Młodych”, następnie redagował „Walkę Młodych”, był komentatorem ekonomicznym w „Rzeczpospolitej”, redaktorem naczelnym „Rynków Zagranicznych”, współpracował z „Kulturą” „Perspektywami”, „Gazetą Krakowską”, „Polityką” i chociaż jest specjalistą od problematyki ekonomicznej i gospodarczej, zainteresowania , które wymienia to : zakony rycerskie, tajne organizacje i stowarzyszenia.

„Sarmaci, katolicy, zwycięzcy” ukazała się nakładem wydawnictwa Prószyński Media 2015.

O KOLEGACH ŻEROMSKIEGO

| 10 gru 2015  08:38 | Brak komentarzy

wierni sobie

Jerzy Daniel, kielecki dziennikarz jest autorem książki pt. „Wierni sobie”. Wydanie tej książki w roku 2015 zbiegło się z jubileuszem 290 – lecia Liceum Ogólnokształcącego im. Stefana Żeromskiego w Kielcach i 150 rocznicą urodzin i 90 rocznicą śmierci jej patrona.

> Czytaj dalej >>>

„IGLOOPOL” TO BYŁ SUKCES

| 30 paź 2015  11:06 | Brak komentarzy

igloopol

Założyciel, pomysłodawca, twórca i prezes „Igloopolu” Edwarda Brzostowski, po latach stwierdza, że „Igloopol” to był sukces, jedyna w bloku socjalistycznym spółka akcyjna z udziałem pracowników.
> Czytaj dalej >>>

« Wyświetl poprzednieWyświetl więcej »
  • Międzynarodowa Legitymacja Dziennikarska

    legitymacja Członkowie naszego stowarzyszenia mogą uzyskać legitymacje dziennikarskie (International Press Card) Międzynarodowej Federacji Dziennikarzy FIJ (IFJ), z siedzibą w Brukseli.
  • POLECAMY

    Dziennikarz Olsztyński 4/2023  
    BEZPIEKA WIECZNIE ŻYWA Trafiamy na książkę Jacka Snopkiewicza „Bezpieka zbrodnia i kara?”, wydaną wprawdzie przed trzema laty, ale świeżością tematu zawsze aktualna. „Bezpieka” jest panoramą powstania i upadku Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, urzędu uformowanego na wzór radziecki w czasach stalinizmu.

    Więcej...


    Wojciech Chądzyński: Wrocław, jakiego nie znacie Teksty drukowane tutaj ukazywały się najpierw w latach 80. ub. wieku we wrocławskim „Słowie Polskim”, nim zostały opublikowane po raz pierwszy w formie książkowej w 2005 roku.

    Więcej ...


    Magnat prasowy, który umarł w nędzy 17 grudnia 1910 roku ukazał się w Krakowie pierwszy numer Ilustrowanego Kuryera Codziennego – najważniejszego dziennika w historii polskiej prasy. Jego twórca – pochodzący z Mielca – Marian Dąbrowski w okresie międzywojennym stał się najpotężniejszym przedsiębiorcą branży medialnej w Europie środkowej.

    Więcej ...


    Olsztyńscy dziennikarze jako pisarze Niezwykle płodni literacko okazują się członkowie Olsztyńskiego Oddziału Stowarzyszenia. W mijającym roku ukazało się sześć nowych książek autorów z tego grona. Czym mogą się pochwalić?

    Więcej ...



    Wyścig do metali rzadkich Niedawno zainstalowany w Warszawie francuski wydawca Eric Meyer (wydawnictwo o dźwięcznej nazwie Kogut) wydał na przywitanie dwie ciekawe pozycje, z których pierwszą chcemy przedstawić dzisiaj. To Wojna o metale rzadkie francuskiego publicysty Guillaume Pitrona, jak głosi podtytuł Ukryte oblicze transformacji energetycznej i cyfrowej.

    Więcej...

     

  • RADA ETYKI MEDIÓW

  • ***

    witryna4
    To miejsce przeznaczamy na wspomnienia dziennikarzy. W ten sposób staramy się ocalić od zapomnienia to, co minęło...

    Przejdź do Witryny Dziennikarskich Wspomnień

    ***

  • PARTNERZY

    infor_logo


  • ***

  • FACEBOOK

  • ARCHIWUM