“Bułgarska wiosna” zaczęła się wcześniej…

| 22 lut 2013  17:50 | Brak komentarzy

IMGP8255

Foto: Bojan Stanisławski

Korespondencja Bojana Stanisławskiego z Sofii

Największe od 15. lat demonstracje wstrząsnęły Bułgarią. 17 lutego na ulice wyległy setki tysięcy ludzi w blisko 40. miastach tego najbiedniejszego kraju Unii Europejskiej. Populistyczny prawicowy rząd Bojko Borisowa podał się do dymisji. Mimo tego kryzys polityczny trwa. Nie rozwiążą go zapewne również przedterminowe wybory parlamentarne.

Protesty mają charkter oddolny, przygotowywne i koordynowane są przez spontanicznie utworzone komitety obywatelskie. Nie widać na nich polityków, ani gwiazd mediów czy estrady. Osoby, które próbują się przyłączyć z jakimiś partyjnymi czy ogólnopolitycznymi symbolami są systematycznie przeganiane, widać tylko bułgarskie flagi.

Bułgarzy ewidentnie odrobili lekcje z Arabskiej Wiosny. Najlepszym źródłem informacji, jak i platformą organizacyjną dla protestujących, jest portal społecznościowy FaceBook.com. Profile wszystkich partii i organizacji pozarządowych, jak i alternatywnych ruchów społeczenych typu Occupy Bulgaria czy Syprotiwa (Sprzeciw) pełne są apeli, wezwań, fotografii, podsumowań, amatorskich i bardziej profesjonalnych nagrań video i audio, które naruszają doniedawna medialną ciszę. Ostatecznie przełamały ją dopiero uliczne walki z policją.

Wszystko zaczęło się jeszcze w zeszłym roku. W grudniu 2012 roku bułgarski regulator rynku energetycznego zdecydował o dopuszczeniu kolejnej fali podwyżek cen energii elektrycznej. Jeszcze na początku stycznia br. wydawało się, że zmęczone i bezradne społeczeństwo przełknie tę kolejną czarę goryczy. Okazało się jednak, że wysokość należności wskazana na noworocznych fakturach przekroczyła wszelkie oczekiwania i spowodowała falę wściekłości i sprzeciwu. Ludzie wylegli na główne place i ulice.

Władza i media początkowo ignorowały protesty licząc, że wszystko “rozejdzie się po kościach” po ogłoszeniu, iż “wszystkie zażalenia zostaną rozpatrzone z największą starannością, a winni ewentualnym naruszeniom i nieprawidłowym wyliczeniom zostaną ukrani”. Dokladnie tymi słowy lud uspokajał i premier Bojko Borisow, i minister gospodarki, energetyki i turystyki Deljan Dobrew oraz przedstawiciele koncernów.

To jednak nie wystarczyło. Zaskoczona władza i partie opozycyjne z rosnącym niezrozumieniem obserowowały codzienne niemal spontaniczne wiece, mityngi i demonstracje. Do “terapii uspokajającej” zaprzęgnięto także władze loklane i niektóre media związane z grupami kapitałowymi, mającymi udział także w rynku energetycznym. Policji nakazano spokojnie obserwować buntujących się obywateli i interweniować jedynie w skrajnych przypadkach ewentualnego narażenia czyjegoś życia czy groźby masowych zniszczeń. Warto wspomnieć, iż większość zgromadzeń nie była zwoływana i rejestrowana zgodnie z prawem.

Tymczasem w mediach obywatelskich — na blogach i w portalach społecznościowych — wrzało. W Warnie – gdzie demonstracje były na początku najbardziej masowe – utworzono pierwszy półoficjalny komitet obywatelski. Z – jak mówią Bułgarzy – “morskiej stolicy” przykład wzięły inne społeczności lokalne; wszystko dyskutowane i domawiane było w internecie. W końcu sprawy zaczęły przybierać bardziej zorganizowany obrót. FaceBook wypełnił się “eventami”, udział w których, co znamienne, deklarowała podobna ilość osób jaka de facto uczestniczyła w demonstracjach. Szczególne przygotowania czyniono do demonstracji 17 lutego. Naczelnym hasłem było “Koniec apatii!”.

Już sam ten slogan świadczył o tym, iż społeczeństwo przygotowuje się do protestu nie tyle przeciw cenom prądu, ile przeciw całemu “dorobkowi” bułgarskiej transformacji – wszechwładzy mafii i powszechnej biedy. Zdziwiona biegiem wydarzeń władza, pogrążona w nieustającym samozadowoleniu z powodu wybudowania drugiej linii metra i kilkuset kilometrów autostrad nie zauważayła, że protest przybrał bardziej ogólny charakter i jest wyrazem totalnego rozczarowania i gniewu wywołanych ostatnimi 23 latami.
*
Według niektórych mediów na ulicach Sofii w ubiegłą niedzielę demonostrowało ponad 40 tysięcy osób, o 10 tys. mniej w Warnie, podobna była frekwencja we wszystkich większych miastach. Domagano się dymisji rządu, nacjonalizacji przedsiębiorstw zajmujacych się dystrybucją energii elektycznej i natychmiastowego odbioru licencji do dalszego prowadzenia działalności na terenie Bułgarii.

Media nie mogły dłużej ignorować fali społecznego niezadowolenia. Komentarze są jednoznaczne. – 23 lata nieustającej, drastycznej pauperyzacji wyprowadziły ludzi na ulice, to się musiało tak skończyć — mówi Plamen Dimitrow, szef Bułgarskiej Konfederacji Związków Zawodowych, największej organizacji pracowniczej w Bułgarii.

– Sytuacja jest jasna. Nie chodzi o same ceny prądu, czy o nominalną wysokość rachunków, lecz o to, że standard codziennej egzystencji jest tak niski, że ludzie nie są w stanie pozwolić sobie nawet na ogrzewanie czy oświetlanie własnych mieszkań” – komentuje socjolog Żiwko Georgiew i dodaje: w społeczeństwie nie ma już zaufania do żadnej partii, polityka czy stronnictwa, kredyt, ułomnego zresztą, zaufania został absolutnie wyczerpany.

Na ulicach widać było wszystkie grupy wiekowe – od nastolatków po emerytów, demonstrowały całe rodziny z dziećmi. Znakomita większość z nich – co było ewidentne — uczestniczyla w masowej demonstracji pierwszy raz w życiu. Ludzie zadawali przed kamerami proste pytania, na które wciąż brak odpowiedzi: “w jaki sposób mam żyć z emerytury w wysokości 160 lewów (ok. 350 zł. — przyp. Aut.), skoro mój bieżacy rachunek za prąd to 114 lewów?”,.“Jak długo jeszcze będziemy znosili to jarzmo społecznej nędzy i mafijnych fortun?”.

Premier Bojko Borisow od początku ubiegłego tygodnia zaklinał rzeczywistość i chwalił się metrem, autostradami i dyscypliną finansową; zdymisjonował niepopularnego ministra finansów. Bieg wydarzeń narzucił jednak bardziej radaykalne decyzje. Po pierwszych poważnych starciach z policją 18 lutego rząd zorganizował specjalną konferencję prasową, na którą zapraszono dwie przedstawicielki komitetów obywatelskich, osoby, które złożyły pytycje w siedzibie Rady Ministrów w Sofii. Borisow zadeklarował spełnienie większości żądań. M.in. zmniejszenie cen prądu o osiem procent począwszy od kwietnia, odebranie licencji na wykonywanie usług dystrybuowania energii elektrycznej czeskiemu gigantowi ČEZ, odtajnienie umów zawartych z koncernami przesyłającymi prąd; stanowczo opowiada się jedynie przeciw renacjonalizacji infrastruktury przesyłowej.

Krok ten dał mu jednak tylko chwilę oddechu. Tego samego wieczora dochodzi na ulicach bułgarskiej stolicy do masowych starć z policją i aktów wandalizmu. Podpalane są służbowe samochody oznaczone logiem energetycznych monopoli, niszczone są radiowozy. Niektóre główne ulice Sofii obrócone zostają w ruinę – podpalone kosze i kontenery na śmieci, zniszczone witryny sklepowe, wyrwany bruk. Policja w pewnym momencie nie spogląda już na osoby uczestniczące w protestach. Bici są wszyscy — dziennikarze, niedołężni emeryci, nastolatki.

Policyjna przemoc — ze względu na swą sensacyjność — gości na ekranach telewizorów i w radioodbiornikach niemal cały dzień. W nocy sytuacja jeszcze bardziej się zaostrza — z balkonu mieszkalnego budynku w centrum Sofii ktoś oddaje strzał z broni gazowej w kierunku patrolujących najmniejsze nawet uliczki uzbrojonych policjantów. Mężczyzna o nieustalonej tożsamości dokonuje samopodpalenia przed urzędem miasta w Warnie.

W nocy z 19 na 20 lutego Bojko Borisow podejmuje decyzje o dymisji rządu, pomimo iż bieżący mandat parlamentu kończy się w lipcu. W pełnym patosu i superlatyw pod swoim własnym adresem przemówieniu wygłoszonym w Zgromadzeniu Narodowym 20 lutego, na porannej sesji parlamentu, informuje o dymisji argumentując, iż “nie może patrzeć na parlament otoczony metalowymi barierkami”, “otrzymał władzę z woli narodu i z woli narodu gotów jest ją oddać” itp.

Próbę zażegnania kryzysu politycznego podjął także prezydent Bułgarii – Rosen Plewneliew – który 22 lutego zwołał specjalne posiedzenie przedstawicieli wszystkich stronnictw parlamentarnych. Przedstawiciele związków zawodowych i organizacji pracodawców zaproponowały zwołanie posiedzenia komisji trójstronnej w poszerzonym o przedstawicieli komitetów inicjatywnych składzie. Nikt nie spodziewa się jednak wiele po tych inicjatywach, a co przyniosą następne dni niełatwo przewidzieć.

Liderzy obecnych w parlamencie partii odmówili uczestnictwa w ewentualnym tworzeniu nowego rządu. Konstytucyjna procedura przewiduje w takim przypadku powołanie przez prezydenta tymczasowego premiera, którego gabinet zajmie się przygotowaniem nowych wyborów. Będzie to trzeci, od 1989 roku, rząd tymczasowy w Bułgarii.

Protestujący zapowiedzieli, iż z ulic się nie wycofają, podobnie jak nie ustaną w swych wysiłkach dalszej społecznej mobilizacji. – Te demonstracje to wyraz ogólnospołecznego niezadowolenia, które przecież nie ustało wraz z dymisją rządu. Ludzie chcą widocznej, jasnej i natychmiastowej zmiany. W innym wypadku o spokoju i porządku nie może być mowy — mówi Angel Slawczew, przedstawiciel jednego z komitetów obywatelskich.

Najbardziej precyzyjnej informacji dotyczącej dalszych wydarzeń dostarczy nam z pewnością FaceBook. Pewne jest w tej chwili jedno – bułgarska wiosna zaczęła się w tym roku wcześniej.

22 lutego 2013
  Sofia
  Bojan Stanisławski

 

IMGP8141

IMGP8357

IMGP8463

IMGP8464

IMGP8467

 

IMGP8474

 

Komentarze

Pozostaw komentarz:





  • Międzynarodowa Legitymacja Dziennikarska

    legitymacja Członkowie naszego stowarzyszenia mogą uzyskać legitymacje dziennikarskie (International Press Card) Międzynarodowej Federacji Dziennikarzy FIJ (IFJ), z siedzibą w Brukseli.
  • POLECAMY

    Dziennikarz Olsztyński 4/2023  
    BEZPIEKA WIECZNIE ŻYWA Trafiamy na książkę Jacka Snopkiewicza „Bezpieka zbrodnia i kara?”, wydaną wprawdzie przed trzema laty, ale świeżością tematu zawsze aktualna. „Bezpieka” jest panoramą powstania i upadku Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, urzędu uformowanego na wzór radziecki w czasach stalinizmu.

    Więcej...


    Wojciech Chądzyński: Wrocław, jakiego nie znacie Teksty drukowane tutaj ukazywały się najpierw w latach 80. ub. wieku we wrocławskim „Słowie Polskim”, nim zostały opublikowane po raz pierwszy w formie książkowej w 2005 roku.

    Więcej ...


    Magnat prasowy, który umarł w nędzy 17 grudnia 1910 roku ukazał się w Krakowie pierwszy numer Ilustrowanego Kuryera Codziennego – najważniejszego dziennika w historii polskiej prasy. Jego twórca – pochodzący z Mielca – Marian Dąbrowski w okresie międzywojennym stał się najpotężniejszym przedsiębiorcą branży medialnej w Europie środkowej.

    Więcej ...


    Olsztyńscy dziennikarze jako pisarze Niezwykle płodni literacko okazują się członkowie Olsztyńskiego Oddziału Stowarzyszenia. W mijającym roku ukazało się sześć nowych książek autorów z tego grona. Czym mogą się pochwalić?

    Więcej ...



    Wyścig do metali rzadkich Niedawno zainstalowany w Warszawie francuski wydawca Eric Meyer (wydawnictwo o dźwięcznej nazwie Kogut) wydał na przywitanie dwie ciekawe pozycje, z których pierwszą chcemy przedstawić dzisiaj. To Wojna o metale rzadkie francuskiego publicysty Guillaume Pitrona, jak głosi podtytuł Ukryte oblicze transformacji energetycznej i cyfrowej.

    Więcej...

     

  • RADA ETYKI MEDIÓW

  • ***

    witryna4
    To miejsce przeznaczamy na wspomnienia dziennikarzy. W ten sposób staramy się ocalić od zapomnienia to, co minęło...

    Przejdź do Witryny Dziennikarskich Wspomnień

    ***

  • PARTNERZY

    infor_logo


  • ***

  • FACEBOOK

  • ARCHIWUM

  • Fundusze UE

    Komitety Monitorujące Reprezentacja Stowarzyszenia Dziennikarzy Rzeczypospolitej Polskiej jest pełnoprawny, członkiem Komitetów Monitorujących programy krajowe i programy regionalne. Aby wypełnić wszystkie wymogi postawione przed Stowarzyszeniem Dziennikarzy podajemy skład poszczególnych Komitetów Monitorujących.

    Więcej...