75 lat Zrzeszenia Studentów Polskich. WARTO BYŁO
Dziennikarze RP | 15 kwi 2025 18:23 | Jeden komentarz
17 kwietnia 2025 r. uroczystości odbyły się w Auli Głównej Politechniki Warszawskiej. Do licznie zebranych przemówił m.in. prezydent Aleksander Kwaśniewski.
Praca, rozwój, kompetencje, kompromis. To był kod kulturowy ludzi ZSP, który tak bardzo pomógł im w karierach w latach III RP
Robert Walenciak
Aby zrozumieć fenomen ZSP, trzeba przejść na drugą stronę rzeki. Odrzucić solidarnościowe opowieści o Polsce Ludowej, ipeenowskie czytanki, tę propagandę, która niczym mgła zasłania Polskę lat 60. i 70. Trzeba też pewnego wysiłku intelektualnego – Polska sprzed Solidarności, tej pierwszej, to inna Polska niż po tym okresie. Inna, jeśli chodzi o społeczeństwo, jego aspiracje, sposób funkcjonowania. Inna również, jeśli chodzi o środowisko studenckie. Dopiero wtedy niezrozumiałe stanie się zrozumiałym.
•
Zrzeszenie Studentów Polskich narodziło się w 1950 r., w najciemniejszych czasach stalinowskich. Trudno więc doszukiwać się tu budującego mitu. A jednak… ZSP powstało w wyniku połączenia się organizacji samopomocowych działających w środowisku akademickim, podczas Kongresu Studentów Polskich 16 kwietnia 1950 r. O jego dalszych losach zadecydowały dwa elementy Po pierwsze, ZSP sformatowano jako organizację skupiającą się na sprawach bytowych studentów, kwestie ideologii pozostawiając w gestii ZMP. To ZMP był główną organizacją młodzieży, a ZSP – de facto studenckim związkiem zawodowym.
Ten podział okazał się istotny – ocalił niezależność ruchu studenckiego. W krajach tzw. realnego socjalizmu to był ewenement. Tam z reguły była jedna organizacja, w rodzaju Komsomołu czy Wolnej Młodzieży Niemieckiej (FDJ), która jednoczyła wszystko. Do tego ustalono, że pieczę polityczną nad ZSP będzie sprawować wydział nauki KC PZPR, a nie – tak jak w przypadku ZMP, a później ZMS i ZSMP – wydział organizacyjny. To było decyzją kluczową – nie oczekiwano od ZSP politycznych serwitutów (przynajmniej nie w takiej skali jak od ZMP, ZMS), wydział nauki traktował zrzeszenie po akademicku, pozostawiając sporo swobody. Po drugie, statut ZSP zakładał pięcioprzymiotnikowe wybory na wszystkich szczeblach i luźną strukturę. Aby pełnić jakąś funkcję, trzeba było zostać wybranym w tajnym głosowaniu. Czyli ważniejsze było poparcie wyborców, studentów, kolegów, a nie władzy. I może jeszcze jedno. Przywykliśmy, że w Polsce Ludowej wciąż powtarzano, że to państwo robotników i chłopów, że klasa robotnicza jest przewodnią siłą itd. Warto zatem dodać tutaj, że tamta Polska miała też swoich ulubieńców. To była nasza młodzież, studenci, nasza przyszłość. Im wolno było więcej, im bardziej się pobłażało, ich kochano, w nich lokowano nadzieje. To był ten zaczyn.
•
Bogdan Jachacz, rocznik 1941, bardzo się emocjonuje, gdy opowiada o ZSP. Do zrzeszenia zapisał się pierwszego dnia studiów. To było w Toruniu, w 1959 r. Był świeżutkim studentem polonistyki. Dostał się! Dla niego, chłopca spod Świecia, studia, studenckie życie to był świat pełen atrakcji i możliwości samorealizacji. Marzył o nim, czytając „Świat Młodych” – regularnie, każdy numer, bo miał umowę z dworcowym kioskarzem i mógł pożyczać gazety do domu. Teraz ten gazetowy świat przed nim się otwierał. Jachacz czerpał więc z niego pełnymi garściami.
Już na pierwszym roku wybrano go do rady wydziałowej. Na drugim – do rady uczelnianej. Dwie kadencje był szefem Rady Uczelnianej ZSP na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika. „Do ZSP należało 90% studentów. Trzeba było mocno pracować, żeby cię wybrali”, podkreśla. I zaraz dodaje: „Mieliśmy koła naukowe, organizowaliśmy rajdy turystyczne, była muzyka, jazz, muzyka poważna… Byłem pierwszym, który zorganizował toruńskie juwenalia. Otwierałem je razem z rektorem. Cały Toruń się bawił. Zaprosiliśmy Jerzego Waldorffa na wykład o muzyce poważnej. Co tu zrobić, żeby o tym wszyscy mówili? Zamówiliśmy karetę i karetą przewieźliśmy go uroczyście przez całe miasto”.
Historia Bogdana Jachacza jest piękna i typowa zarazem. Chłopak z małej miejscowości, zdolny, rozbudzony intelektualnie, pełen energii, rozpoczyna studia – i niebo się przed nim otwiera. Zrzeszenie daje mu dziesiątki możliwości samorealizacji, dostęp do czegoś ciekawego, inspirującego. I nie była to polityka.
Rzecz charakterystyczna: gdy w 1962 r. Karol Modzelewski z Jackiem Kuroniem organizowali na Uniwersytecie Warszawskim klub dyskusyjny, to tworzyli go pod auspicjami ZMS i Komitetu Uczelnianego PZPR, z ramienia którego prowadzili z nimi rozmowy Aleksander Smolar i Włodzimierz Brus. ZSP tam nie było. Zrzeszenie było od innych spraw.
- Pełna treść artykułu dostępna w papierowym i cyfrowym wydaniu tygodnika: „Przegląd”, Nr 16 (1319) 14-21.04.2025
Komentarze
Jeden komentarz do “75 lat Zrzeszenia Studentów Polskich. WARTO BYŁO”
Pozostaw komentarz:
sobota, 19 - kwi - 2025, godz. 12:38
Przynależność do ZSP to zaszczyt, pasja i najpiękniejsze lata młodości oraz studenckiej beztroski. Jako student polonistyki UMCS /1967 – 1972/ uczestniczyłem w wielu formach aktywności pod znakiem ZSP. Panie Bogdanie – Prezesie, bo spotkaliśmy się w bukareszteńskiej placówce PAP – wymienione przez Pana formy działalności były też moim udziałem: z ramienia ZSP opiniowałem podania kolegów z roku o pomoc socjalną – ok 90 proc z nich pochodziło z rodzin o niskich dochodach i w innej rzeczywistości nie miałoby szans na studia, a niektórzy z nich dziś są profesorami i to belwederskimi – przewodniczyłem Kołu Naukowemu Polonistów tworząc przy wsparciu ZSP jego specjalistyczną bibliotekę, uczestniczyłem w turystycznych rajdach odkrywających „dzikie” jeszcze wówczas Bieszczady. A przecież to nie wszystko. Studenckie życie kulturalne – media jak radio akademickie, studenckie pisma i bogate życie teatralne. Lublin do Teatr Gong 2 Andrzeja Rozhina na UMCS i Scena Plastyczna KUL Leszka Mądzika, coroczne „wiosny teatralne” na których spotykały się studenckie teatry z całej Polski, a sala teatralna pękała w szwach.Łza się w oku kręci. S.W.