Bój się Boya!

| 11 sie 2020  16:07 | Brak komentarzy

Gdyby Boy-Żeleński żył, to by z nami sobie kpił. Z polityków wszelkiej maści, osobliwie prawicowych, z nobliwych prawodawców, brązowników polskiej literatury, a przede wszystkim wielebnego kleru. To on przecież, ten niestrudzony bojownik o prawa kobiet i wszelkich mniejszości, ale głównie o racjonalizm w codziennym życiu, już blisko 100 lat temu pisał o wielu drażliwych sprawach, które zajmują dzisiejszą Polskę. Czy to znaczy, że autor, zamordowany potem przez hitlerowców, rzucał wtedy grochem o ścianę?

Tak się złożyło, że jeszcze przed słynnym ślubem prezesa TVP Jacka Kurskiego, który po 20 latach małżeństwa i dorobieniu się trójki dzieci uzyskał rozwód kościelny, trafił w me ręce obszerny zbiór publicystki Tadeusza Żeleńskiego, ps. Boy pt. „Reflektorem w mrok”. Tytuł adekwatny do zawartości. Pomijam felietony poświęcone literaturze i teatrowi, chociaż warto po nie sięgnąć tylko dla smakowitych anegdot o naszych Wielkich. Ale jak poczytamy o unieważnianiu ślubów kościelnych, co w Polsce międzywojennej stało zjawiskiem jeśli nie powszechnym, to widocznym, zrozumiemy, jak niewiele się przez ten wiek zmieniło. Ukuty przez Boya termin „dziewice konsystorskie” – to symbol fałszu, obłudy, zatruwających nasze życie. To nie tylko prawnicy reprezentujący konsystorz, pod jakim to pojęciem określano doradców biskupa, ale także polityków i publicystów katolickich. Kościół nie uznawał (nie uznaje) rozwodów, jako że młodzi przysięgają sobie przed ołtarzem wierność aż po grób.

Ale w życiu są przynajmniej dwa wyjścia, a w przypadku kościelnego ślubu może nawet kilka. Już po I wojnie światowej, kiedy w budowanym od nowa kraju nastąpiło rozluźnienie obyczajów, dobrym sposobem na unieważnienie małżeństwa była konwersja, czyli zmiana wyznania. I tak katolik, który chciał wyrwać się z kościelnego związku z katoliczką, przechodził na protestantyzm lub prawosławie i mógł już bez problemów poślubić kolejną kobietę. Doświadczył tego sam Józef Piłsudski, który – co prawda jako kawaler – zmienił wyznanie na ewangelicko-augsburskie, aby wziąć za żonę rozwódkę Marię Juszkiewiczową, akurat wyznającą taką religię.

Kościół katolicki nie mógł być obojętny na przejmowanie duszyczek przez konkurencyjne konfesje, dlatego ułatwił procedurę unieważnienia małżeństwa pod egidą Watykanu. Prawnicy konsystorscy szukali przede wszystkim furtki w postaci nie tyle formuły „non consumatum”, bo to sporadyczne przypadki, co niespełnienia formalnych warunków przy zawieraniu ślubu lub stwierdzenia, że małżonkowie w tym związku byli po prostu nieszczęśliwi. Ale na taki proces mogli sobie pozwolić tylko bogaci, bo gdzie biednej kobiecinie było udowadniać, że mąż ją tłucze, dla zasady, co ranek albo że zrobił dziecko sąsiadce. Ubiegający się o „rozwód kościelny” petenci, ci zamożniejsi, musieli dostarczyć prawnikom pewnych argumentów. Stać ich było, tak jak Nikodema Dyzmę, na opłacenie świadków, którzy składali fałszywe, ale skuteczne świadectwo. Taki krzywo przysięgający nie musiał się martwić o zbawienie po śmierci, bo zaraz mógł się wyspowiadać i dostać odpuszczenie grzechu. Nawet u tego samego księdza, przed którym składał nieprawdziwe zeznanie, że np. jego sąsiad bardzo źle znosił małżeństwo z sąsiadką i widać było gołym okiem, że w tym związku nie było miłości.

Częściej jednak, jak zaznacza Boy, polegało to na delikatnym naprowadzaniu świadka na jakiś szczegół, który stawał się punktem zwrotnym w toczącym się przed sądem kościelnym procesie, a świadka wyspowiadał inny duchowny. Czasami wystarczyło odnalezienie starego listu, w którym nieszczęśliwa kobieta żali się przyjaciółce, że za namową rodziców wychodzi za mąż, bo to dobra partia, choć narzeczonego wcale nie kocha. A dalej już leciało… Z kolei hierarchia duchowna mocno przeciwstawiała się próbom wprowadzenia ustawy małżeńskiej, przewidującej rozwód cywilny. O co walczył Boy. No bo jak można proponować takie bezbożne rozwiązanie świętego małżeństwa?!

Nie będę wspominał o „Piekłu kobiet”, innym sztandarowym tekście Tadeusza Żeleńskiego, lekarza przecież, ale właśnie dziś warto przypomnieć, że stawał on również w obronie mniejszości seksualnych. Hipotetecznie zakładał nawet, jak by się czuł mężczyzna heteroseksualny, gdyby za stosunek z osobą odmiennej płci groziła mu kara do 5 lat więzienia. „Nie żartuję. Jeżeli chcemy zrozumieć stan duszy prawdziwego (bo są i fałszywi) homoseksualisty, porównajmy go ze stanem duszy normalnego obywatela, któremu miłość do kobiety groziłaby ciężkimi karami i który musiałby się kryć w najniewinniejszymi uczuciami, niepewny, czy nie czyhają nań szantaż i denuncjacja” – pisał Boy. Miał też nadzieję, że kiedyś dojdzie do zgody między większością a mniejszością, nie będzie ciemiężycieli ani ciemiężonych i że „przyszła ludzkość zaledwie będzie chciała wierzyć, aby mogło istnieć w XX w. to, co istnieje dotąd – przemoc człowieka nad człowiekiem”.

I co po upływie wieku odpowiedzieć Autorowi? Że nic się nie zmieniło? Że pod tymi względami Polska cofnęła się o 100 lat, skąd tylko krok do Ciemnogrodu? W którym przynajmniej niektórym żyje się wręcz bosko?

Marek Książek

PS. Naprawdę warto upowszechniać teksty Boya i samą jego wspaniałą postać, co czynił Józef Hen, Mirosława Dołęgowska-Wysocka czy ostatnio Jan Widacki, w przedrukowanym na tym portalu felietonie, z tygodnika „Przegląd”, pt. „Ach, co to był za ślub!”

Komentarze

Pozostaw komentarz:





  • Międzynarodowa Legitymacja Dziennikarska

    legitymacja Członkowie naszego stowarzyszenia mogą uzyskać legitymacje dziennikarskie (International Press Card) Międzynarodowej Federacji Dziennikarzy FIJ (IFJ), z siedzibą w Brukseli.
  • POLECAMY

    Dziennikarz Olsztyński 4/2023  
    BEZPIEKA WIECZNIE ŻYWA Trafiamy na książkę Jacka Snopkiewicza „Bezpieka zbrodnia i kara?”, wydaną wprawdzie przed trzema laty, ale świeżością tematu zawsze aktualna. „Bezpieka” jest panoramą powstania i upadku Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, urzędu uformowanego na wzór radziecki w czasach stalinizmu.

    Więcej...


    Wojciech Chądzyński: Wrocław, jakiego nie znacie Teksty drukowane tutaj ukazywały się najpierw w latach 80. ub. wieku we wrocławskim „Słowie Polskim”, nim zostały opublikowane po raz pierwszy w formie książkowej w 2005 roku.

    Więcej ...


    Magnat prasowy, który umarł w nędzy 17 grudnia 1910 roku ukazał się w Krakowie pierwszy numer Ilustrowanego Kuryera Codziennego – najważniejszego dziennika w historii polskiej prasy. Jego twórca – pochodzący z Mielca – Marian Dąbrowski w okresie międzywojennym stał się najpotężniejszym przedsiębiorcą branży medialnej w Europie środkowej.

    Więcej ...


    Olsztyńscy dziennikarze jako pisarze Niezwykle płodni literacko okazują się członkowie Olsztyńskiego Oddziału Stowarzyszenia. W mijającym roku ukazało się sześć nowych książek autorów z tego grona. Czym mogą się pochwalić?

    Więcej ...



    Wyścig do metali rzadkich Niedawno zainstalowany w Warszawie francuski wydawca Eric Meyer (wydawnictwo o dźwięcznej nazwie Kogut) wydał na przywitanie dwie ciekawe pozycje, z których pierwszą chcemy przedstawić dzisiaj. To Wojna o metale rzadkie francuskiego publicysty Guillaume Pitrona, jak głosi podtytuł Ukryte oblicze transformacji energetycznej i cyfrowej.

    Więcej...

     

  • RADA ETYKI MEDIÓW

  • ***

    witryna4
    To miejsce przeznaczamy na wspomnienia dziennikarzy. W ten sposób staramy się ocalić od zapomnienia to, co minęło...

    Przejdź do Witryny Dziennikarskich Wspomnień

    ***

  • PARTNERZY

    infor_logo


  • ***

  • FACEBOOK

  • ARCHIWUM

  • Fundusze UE

    Komitety Monitorujące Reprezentacja Stowarzyszenia Dziennikarzy Rzeczypospolitej Polskiej jest pełnoprawny, członkiem Komitetów Monitorujących programy krajowe i programy regionalne. Aby wypełnić wszystkie wymogi postawione przed Stowarzyszeniem Dziennikarzy podajemy skład poszczególnych Komitetów Monitorujących.

    Więcej...