Biedny jak dziennikarz

| 12 maj 2014  11:05 | Brak komentarzy

maszyna-do-pisania

Fot: www.freeimages.com

Niegdyś dziennikarstwo było zawodem wykonywanym przez całe życie. Dzisiaj coraz mniej osób odchodzi na emeryturę z reporterskiego etatu. Trudno z dziennikarstwa wyżyć, jeszcze trudniej wyżyć będzie obecnemu pokoleniu pracującemu na umowach śmieciowych, zleceniach, umowach o dzieło.

Zawód dziennikarski niegdyś był zawodem bardzo prestiżowym, z całkiem przyzwoitymi zarobkami. Pamiętam rozmowy ze starszymi kolegami, którzy po przepracowaniu większości swego zawodowego życia w PRL szykowali się do emerytury. Bogu czy losowi – w zależności od światopoglądu – dziękowali, że przynajmniej jakiś czas udało im się przepracować w minionym systemie. Stosunkowo wysokie pensje – co ważne oskładkowane wraz z honorariami – czasem w wysokości dwóch, nawet trzech średnich krajowych rekompensowały mizerię lat 90. Było z czego typować najlepsze lata do wyliczania emerytury. A teraz? Szczęściarzami są ci, którzy pracują na pełnym, prawie zawsze najniższym etacie, a coraz częściej jest to sama wierszówka lub połówka etatu. W dodatku pracodawcy za tę „połówkę” żądają pełnej dyspozycyjności, coś takiego jak nadgodziny czy dni wolne za pracę w niedzielę i święta wzbudza pusty śmiech.

Z ciekawości przeglądam czasem ogłoszenia o pracę dla dziennikarzy. Roi się od anonsów typu: „renomowane wydawnictwo przyjmie na bezpłatne praktyki, po ich zakończeniu gwarantujemy zaświadczenie i referencje“. Tego typu szukanie frajerów gotowych do pracy za darmo staje się powszechne. Niedawno skontaktowała się ze mną miła pani z pewnego wydawnictwa, którego nakładem ukazuje się kilka ogólnopolskich magazynów. Pytała mnie czy nie zechciałbym popełnić dla nich tekstu. Zgodziłem się jak najbardziej, zapytałem kiedy i na jaki mail wysłać materiał oraz dane podatkowe. To ostatnie pytanie wyraźnie panią zdumiało. „Dane podatkowe?“ – usłyszałem. Moja rozmówczyni wyraźnie zdziwiła się, dopiero po chwili „załapała“, że za tekst zapewne oczekuję wynagrodzenia. Po chwili stwierdziła, że musi porozmawiać ze swoim szefem, kończąc rozmowę słowami: „wie pan, ja też uważam, że autorom powinno się płacić“.

Przez lata mojej pracy przy pierwszym opublikowanym w danym tytule artykule zamawiający sam suszył głowę dziennikarzowi o przesłanie swych danych do rozliczenia. Teraz wiele, nawet tych dobrze prosperujących redakcji płaci dopiero po upomnieniu się. Często wychodzą z założenia: „a nuż nie będzie się o te parę groszy dopominał“.

Przykładów płacenia w sposób wręcz uwłaczający ludzkiej godności znajduję w znajomych redakcjach wiele. Koledzy i koleżanki ze wstydem pokazują mi wydruki swych „wierszówek“. Widziałem takie cuda jak wycena 30 groszy za zdjęcie czy 8 złotych za całokolumnowy tekst. Jeden z wydawców (chwalący się wszem i wobec jaki to jest „dynamiczny i dominujący na rynku“) wprowadził ciekawy sposób wyliczania uposażeń dziennikarskich. Oto w pewnej chwili uznał, że dziennikarzom nie należą się ustawowe podwyżki najniższych pensji, ponieważ tak naprawdę dodatkowo mają honoraria. Ale ponieważ prawo reguluje wysokość najniższej krajowej, więc pracodawca każdorazową ustawową podwyżkę płacy odbija dziennikarzom z puli wierszówkowej. Co ciekawe, odbija kwotę brutto, nie netto, a więc faktyczne zarobki piszących maleją. Po kilku takich „podwyżkach“ najniższej krajowej, wierszówki praktycznie przestały istnieć a dziennikarze tejże redakcji stali się chyba jedyną w kraju grupą, która dostaje nerwowych drgawek na zapowiedzi kolejnego podniesienia minimalnej płacy.

Sytuacja w branży dziennikarskiej sprawia, że marzeniem coraz większej liczby dziennikarzy jest jak najszybciej zmienić zawód. Wielu młodych adeptów dziennikarstwa wprost mówiło mi, że dla nich redakcja jest tylko odskocznią. Liczą na nawiązanie znajomości i układów, które pozwolą im na możliwie szybką zmianę pracy. Wśród moich znajomych, którzy do zawodu trafili znacznie później niż ja, mogę wymienić dziesiątki osób, które dziś pracują jako urzędnicy państwowi czy samorządowi, rzecznicy prasowi, PR-owcy. Powszechne stało się dorabianie, gdzie się da i jak się da. Nikogo to już nie bulwersuje, skoro w nawet w państwowej telewizji czymś normalnym stało się, że jeżeli autor chce, by jego materiał się ukazał musi go przynieść „razem ze sponsorem”.

Dziennikarska nędza, która staje się przysłowiowa niczym dawna nędza galicyjska, wpływa nie tylko na ogromną rotację w zawodzie, ale również na poziom materiałów. Młodych nie ma kto uczyć, bo starsi albo zajęci są szukaniem dodatkowych paru groszy albo już znaleźli odpowiednie znajomości i biurko redakcyjne zamienili na urzędnicze. Coś takiego jak reportaż praktycznie zanika. Nikt nie będzie kilka dni, tygodni czy nawet miesięcy – jak to dawniej bywało – uganiał się za materiałem, za który dostanie kilkadziesiąt złotych. Liczy się ilość, nie jakość. Systemy wynagradzania w wielu redakcjach sprawiają, że młody dziennikarz inspiracji szuka w Internecie, zaś ulubioną czynnością jest wprowadzanie na komputerze komend „kopiuj, wklej“. Prościej, szybciej, nawet bezpieczniej, bo mniejsze ryzyko narażenia się komuś i błąkania po salach sądowych. A większość redakcji już dawno zdjęła z siebie odpowiedzialność za publikacje. Dzisiaj za przegrany proces płaci zazwyczaj dziennikarz.

Szymon Jakubowski

Autor jest przewodniczącym rzeszowskiego oddziału SDRP, członkiem Rady Programowej TVP Rzeszów, wydawcą portalu podkarpackahistoria.pl i lokalnym korespondentem „Dziennika Trybuna“

Komentarze

Pozostaw komentarz:





  • Międzynarodowa Legitymacja Dziennikarska

    legitymacja Członkowie naszego stowarzyszenia mogą uzyskać legitymacje dziennikarskie (International Press Card) Międzynarodowej Federacji Dziennikarzy FIJ (IFJ), z siedzibą w Brukseli.
  • POLECAMY

    Dziennikarz Olsztyński 4/2023  
    BEZPIEKA WIECZNIE ŻYWA Trafiamy na książkę Jacka Snopkiewicza „Bezpieka zbrodnia i kara?”, wydaną wprawdzie przed trzema laty, ale świeżością tematu zawsze aktualna. „Bezpieka” jest panoramą powstania i upadku Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, urzędu uformowanego na wzór radziecki w czasach stalinizmu.

    Więcej...


    Wojciech Chądzyński: Wrocław, jakiego nie znacie Teksty drukowane tutaj ukazywały się najpierw w latach 80. ub. wieku we wrocławskim „Słowie Polskim”, nim zostały opublikowane po raz pierwszy w formie książkowej w 2005 roku.

    Więcej ...


    Magnat prasowy, który umarł w nędzy 17 grudnia 1910 roku ukazał się w Krakowie pierwszy numer Ilustrowanego Kuryera Codziennego – najważniejszego dziennika w historii polskiej prasy. Jego twórca – pochodzący z Mielca – Marian Dąbrowski w okresie międzywojennym stał się najpotężniejszym przedsiębiorcą branży medialnej w Europie środkowej.

    Więcej ...


    Olsztyńscy dziennikarze jako pisarze Niezwykle płodni literacko okazują się członkowie Olsztyńskiego Oddziału Stowarzyszenia. W mijającym roku ukazało się sześć nowych książek autorów z tego grona. Czym mogą się pochwalić?

    Więcej ...



    Wyścig do metali rzadkich Niedawno zainstalowany w Warszawie francuski wydawca Eric Meyer (wydawnictwo o dźwięcznej nazwie Kogut) wydał na przywitanie dwie ciekawe pozycje, z których pierwszą chcemy przedstawić dzisiaj. To Wojna o metale rzadkie francuskiego publicysty Guillaume Pitrona, jak głosi podtytuł Ukryte oblicze transformacji energetycznej i cyfrowej.

    Więcej...

     

  • RADA ETYKI MEDIÓW

  • ***

    witryna4
    To miejsce przeznaczamy na wspomnienia dziennikarzy. W ten sposób staramy się ocalić od zapomnienia to, co minęło...

    Przejdź do Witryny Dziennikarskich Wspomnień

    ***

  • PARTNERZY

    infor_logo


  • ***

  • FACEBOOK

  • ARCHIWUM

  • Fundusze UE

    Komitety Monitorujące Reprezentacja Stowarzyszenia Dziennikarzy Rzeczypospolitej Polskiej jest pełnoprawny, członkiem Komitetów Monitorujących programy krajowe i programy regionalne. Aby wypełnić wszystkie wymogi postawione przed Stowarzyszeniem Dziennikarzy podajemy skład poszczególnych Komitetów Monitorujących.

    Więcej...